Deklaracja wiary nauczycieli budzi tak skrajne emocje, jak deklaracja lekarzy. – Szkoły i dzieci trzeba chronić przed wojnami religijnymi – mówi w wywiadzie dla naTemat Joanna Kluzik-Rostkowska, minister edukacji. Ocenia, że gdyby deklaracja weszła w życie, byłoby to "bardzo niebezpieczne".
Pani pierwsza reakcja na deklarację wiary nauczycieli nie była zbyt ostra? Mówienie o łamaniu konstytucji, o nadzorze kuratorów w sprawie, która jest czysto symboliczna i nie ma żadnych realnych konsekwencji to poważne argumenty.
Rzeczywiście to tylko projekt deklaracji, ale jeśli ona weszłaby w życie, to byłoby bardzo niebezpieczne. To nie pierwsza próba ingerencji w neutralność światopoglądową szkół. Uważam, że szkoły i dzieci trzeba chronić przed wojnami religijnymi. Chyba też pan to czuje, że jeśli zaczyna się wojnę religijną w szkole, to konsekwencje mogą być niewyobrażalne.
Chciałabym spytać autorów tej deklaracji, czy są przekonani, że będą jedyną grupą, która taki manifest zaproponuje. Przecież oni nie są jedyną grupą religijną w Polsce, mamy różne światopoglądy. Proszę sobie wyobrazić sytuację, gdy te różne światopoglądy się ze sobą ścierać, a nawet walczyć.
Tylko jaka jest różnica między deklaracją wiary a religią w szkołach? Przecież to też wyraz światopoglądu…
Tak, ale lekcje religii są dowolne. Tak jak decyzja posłania dziecka do szkoły katolickiej. A w publicznej szkole mamy dzieci różnych wyznań, różnych światopoglądów i trzeba to uszanować. Podstawą do tego jest konstytucja. Wiem, że to jest z wysokiego C, ale tak jest – zapisano w niej, że każdy ma takie samie prawa i takie same obowiązki, bez względu na wyznanie i światopogląd.
Powiedziała pani, że nie chce, aby szkoła stała się miejscem wojny ideologicznej. Ale czy ona już nie trwa? I to nie od kilku dni, w sprawie deklaracji wiary, ale już wcześniej?
Przypomina mi się historia sprzed kilku miesięcy. Starosta wołomiński zaproponował szkołom w swoim powiecie, by przystąpiły do programu przyznającego certyfikaty „szkoły przyjaznej rodzinie”. Musiał zdawać sobie sprawę z tego, że jako organ prowadzący część szkół, stawia je pod pewną presją.
Gdy przyjrzeliśmy się temu okazało się, że szkoły miały przystępować do programu, którego jeszcze nie było. Miały też zgodzić się na to, że program będzie odpłatny i zobowiązać się, że będą w szkole propagować treści zgodne wyłącznie z tym programem, którego jeszcze nie było.
Więc ta deklaracja to nie jest pierwsza taka sytuacja w szkolnictwie. Poza tym patrząc na sytuację z prof. Chazanem mam wrażenie, że środowiska katolickie, czy raczej ultrakatolickie chciałyby wejść w przestrzeń, która powinna być neutralna światopoglądowo. I myślę, że nie jestem w takim poczuciu odosobniona. Dla dobra dzieci, dla dobra szkoły, musimy zrobić wszystko, żeby neutralność światopoglądowa szkoły została zachowana.
Czy i jak będzie próbowała pani przywrócić jedność środowiska? Część nauczycieli chce deklaracji, a szef ZNP, z którym rozmawiałem, stanowczo się jej sprzeciwia.
To nie sytuacja, w której teraz nauczyciele jako grupa będą się na coś umawiali – trzeba szanować Konstytucję, Kartę nauczyciela i neutralność światopoglądową szkoły.
Czy dzisiaj na Radzie Ministrów poprosi pani ministra Trzaskowskiego o poruszenie sprawy deklaracji wiary na komisji wspólnej Episkopatu i rządu?
Tak się szczęśliwie składa, że minister Trzaskowski jest moim sąsiadem na Radzie Ministrów i jeśli tylko będzie, będziemy o tym rozmawiać. Jestem ciekawa zdania Episkopatu.