W sześciu blokach łódzkiej spółdzielni mieszkaniowej „Śródmieście” nie działają domofony oraz lampy zamontowane na klatkach schodowych. Zadłużonej spółdzielni odcięto bowiem częściowo dopływ prądu. O sytuacji mieszkańców zrobiło się głośno, ponieważ jednym z nich jest Stefan Niesiołowski, który nie kryje oburzenia zaistniałą sytuacją.
– To jeden wielki skandal. Za całe zamieszanie odpowiada były zarząd [spółdzielni], który wygenerował olbrzymie długi. Nowy zespół próbuje jakoś po nim sprzątać, ale to nie jest łatwe – powiedział poseł stacji TVN24. Niesiołowski dodał, że w mieszkaniach prąd na razie jest, ale sytuacja i tak nie wygląda dobrze.
– Jeżeli nie działa winda, w wielu sytuacjach to jest problem dotarcia do ludzi chorych, dotarcia pogotowia. (…). To w niektórych przypadkach może nawet skutkować zagrożeniem życia – zauważył Niesiołowski.
Prąd został wyłączony w tzw. częściach wspólnych bloków, które maja mniej niż cztery piętra. W czerwcu poprzedni dostawca prądu do części wspólnych, firma Enea, rozwiązał umowę ze spółdzielnią „Śródmieście”.
Bloki przejęła więc Polska Grupa Energetyczna, będąca dostawcą rezerwowym spółdzielni. PGE chciała podpisać ze spółdzielnią nową umowę, ale negocjacje zakończyły się fiaskiem. Ponadto spółdzielnia nie uregulowała długu, jaki zaciągnęła w PGE. Opiewa on na 200 tys. złotych.
Z tego względu PGE odłączyła częściowo dopływ prądu. Suma wszystkich długów spółdzielni jest liczona w dziesiątkach milionów złotych.