Film Jana Komasy w ciągu kilkunastu godzin zdołał Polaków podzielić. Albo inaczej – my sami lubimy i mamy potrzebę dzielenia się. Film o Powstaniu Warszawskim jest w końcu idealną okazją, aby się pokłócić.
Środa. Godzina 21:00. Na Stadionie Narodowym rozpoczyna się specjalny pokaz filmu “Miasto 44”. Reżyser Jan Komasa nie tylko wita gości, ale opowiada o tym, jak wyglądała produkcja takiego filmu. Przedstawiciel młodego pokolenia filmowców w pewnym momencie jasno zaznacza, że poświęcono temu projektowi ponad osiem lat przygotowań, że tworzyło go ponad trzy i pół tysiąca ludzi. Mówił to tak, jakby chciał ubiec słowa krytyki, które spadły na jego twór kilka godzin po seansie. Rano w kilku portalach pojawiąją się pierwsze komentarze, felietony i recenzje. Większość z nich - mało przychylna.
Lawina krytyki, a... filmu nie ma w kinach
Czego dowiedzieliśmy się z pierwszych publikacji? Przede wszystkim, że film jest zmarnowaną szansą, Tadeusz Sobolewski z "Gazety Wyborczej" żałuje, że nie zrealizowano filmu wcześniej, a Marcin Wikło (wPolityce.pl) po obejrzeniu filmu nie miał wątpliwości tylko co do jednego - obraz podzieli Polaków. Krytyk Bartosz Czartoryski, którego poprosiłem o komentarz w tej sprawie, nie jest zaskoczony poruszeniem, jakie film wywołał:
I zwraca uwagę na bardzo ważną kwestię - film nie wszedł jeszcze do kin, więc nie wiemy tak naprawdę, jak Polacy oceniają "Miasto 44":
Producent: film nie będzie argumentem w powstańczej dyskusji
Barbara Hollender z "Rzeczpospolitej" broni zarówno filmu, jak i reżysera. Zaznacza, że Komasa jako przedstawiciel młodego pokolenia filmowców nie ocenia, co jest cnotą dziś najważniejszą. Ot, dobra recenzja. Być może jedna z wielu dobrych. Ale ciekawe w tym, co mówi Hollender, jest to, że producenci jeszcze przed specjalnym pokazem filmu zaznaczali, że nie będzie to obraz mający rozliczać kogokolwiek, a już na pewno nie będzie pomnikiem dla samego wydarzenia.
Psycholog: Do dzielenia na "my" i "oni" jesteśmy dobrze przygotowywani od dzieciństwa
Niestety, atmosfera zaczęła gęstnieć, a w ciągu dnia pojawiały się kolejne recenzje - zarówno te złe, jak i chwalące Komasę za “Miasto 44”. Wybucha publiczna dyskusja. O to, czy najnowszy film o Powstaniu Warszawskim jest dobry czy zły. I tu warto zadać sobie pytanie - czy nam te wybuchy, ta wewnętrzna wojenka w ogóle jest potrzebna?
Jak rozmawiać, aby się dogadać? Rafał Jaros wyjaśnia, że musimy umieć się wymieniać opiniami, a nie próbować za wszelką cenę przeforsować swoje zdanie. W efekcie zamiast rozmawiać o filmie pojawia się próba uzgodnienia nieistniejącej obiektywnej rzeczywistości. My koniecznie byśmy chcieli ustalić, jaki "naprawdę" ten film był.
Skąd my to znamy?
Czy atmosfera, która towarzyszy "Miastu 44" nie zaczyna przypominać tej, która towarzyszyła premierze "Kamieni na szaniec"? Masza Grabowska z Monolith Films mówi, że nie ma takiego poczucia i rozumie, że każdy ma prawo do własnej oceny filmu. Także takiego, jak "Miasto 44" czy "Kamienie na szaniec" właśnie:
Co na to wszystko powstańcy?
Biorący udział we wczorajszym, specjalnym pokazie "Miasta 44" bohaterowie Powstania Warszawskiego, mieli mieszane uczucia. Albo inaczej – podzielili się w kwestii odbioru filmu. Jedni wychodzili z premiery zachwyceni, z chęcią opowiadając dziennikarzom, że film oddaje bardzo dobrze to, jak oni tamte chwile przeżywali. Byli i tacy Powstańcy, którym obraz Komasy się nie podobał. Ba, niektórym do stopnia tego, że wychodzili w trakcie trwania seansu.
Warto zaznaczyć, że sam Generał Zbigniew Ścibor-Rylski z pomysłem na film Jana Komasy się zgodził i jako Prezes Związku Powstańców Warszawskich poparł realizację "Miasta 44":
Karolina Korwin Piotrowska atmosferę po pokazie filmu nazywa wojną polsko-polską.
I chyba trudno o opinie bardziej celną, trafiającą w punkt.
Myślę, że Jan Komasa, jak i cała ekipa zdawali sobie sprawę, jak ich film może zostać odebrany. Proszę zauważyć, że przy tego typu produkcjach strona realizatorska praktycznie przestaje nas interesować, a kwestia gatunkowości jest niejako spychana na dalszy plan, bo chcemy obejrzeć najczęściej film wierny naszemu wyobrażeniu historii, a nie film akcji czy sensacyjny w wojennej scenografii. Zresztą samo Powstanie Warszawskie jest tematem kontrowersyjnym nawet na tle innych, wydawałoby się równie spornych. W efekcie "Miasto 44" wywołało, zgodnie z przewidywaniami, żywą dyskusję, niezależną od faktycznej wartości dzieła filmowego.
Bartosz Czartoryski
Na razie te recenzje, które krążą po sieci nie są "głosem polskich widzów" per se, wczorajszy seans mogli zobaczyć jedynie, jeśli się nie mylę, zaproszeni goście. Aby ocenić ogólnokrajowe nastroje, trzeba poczekać, aż film wejdzie do szerokiej dystrybucji.
Producenci filmu
Miasto 44 nie będzie filmem historycznym, ani dokumentem o przebiegu Powstania Warszawskiego. Mimo że rozgrywa się w walczącym mieście, opowiada historię ludzi, a nie oddziałów czy barykad. „Miasto 44” nie będzie argumentem w powstańczej dyskusji. Film ma przekazywać emocje, a nie ważyć racje, czy odsłaniać kulisy decyzji sprzed 70 lat. „Miasto 44” nie będzie pomnikiem. Nie chcemy składać hołdu.
Polacy lubią się dzielić. To nasza narodowa tradycja, wpajana w wychowaniu, lekturach szkolnych, patetycznym sposobie uczenia historii. Do dzielenia na "my" i "oni" jesteśmy dobrze przygotowywani od dzieciństwa. Stosunkowo niewiele w polskich domach uczy się tolerancji, akceptacji dla różnorodności, czy umiejętności prowadzenia otwartej dyskusji. I to wychodzi zarówno w prywatnych rozmowach przy kawie, jak i w debatach publicznych. Im ważniejszy temat, tym większa potrzeba przeforsowania swojego zdania, przekrzyczenia oponentów.
Masza Grabowska
Każdy ma prawo do własnego zdania czy oceny filmu. Niezależnie od tego, jaka jest jego tematyka. Zarówno "Kamienie na szaniec", jak "Miasto 44" to filmy, które niosą ze sobą wartości uniwersalne i powinny zmusić nas do refleksji.
Generał Zbigniew Ścibor-Rylski
Bardzo popieramy ten projekt. Scenariusz trafnie oddaje atmosferę tamtych dni i nie odbiega od prawdy historycznej. Wierzymy, że film „Miasto 44” – młodego twórcy Jana Komasy trafi nie tylko do świadków tych wydarzeń, ale przede będących w wieku, w jakim my byliśmy wtedy.