
Nowy Jork inspiruje od zawsze. Tym razem markę modową, która ma go nawet w nazwie: DKNY. Do wpółpracy w kampanii reklamowej nowych perfum zaprosiła brytyjską wokalistkę urodzoną w Kosowie, Ritę Orę. Efekty zobaczycie poniżej.
REKLAMA
Donna Karan projektowanie nowych zapachów traktuje niezwykle poważnie i ma na koncie same hity, jak najsłynniejszy chyba: Black Cashmere, który wyrywali sobie z rąk mężczyźni i kobiety, czy Be Delicious - słynne jabłuszko, które nie schodziło z listy bestsellerów z perfumerii. Sama kiedyś uległam zapachowy DKNY DKNY dla kobiet. Używałam go rok, dopóki nie "ukradła" mi go najbliższa przyjaciółka.
Każdy z nich był wyjątkowy i znalazł grupę wiernych odbiorców. Dlatego zaproszona na premierę zapachu, nie mogłam się doczekać, jaki tym razem będzie: delikatny i lekki, mocny i wyrazisty? "Stary"? "Młody"? Dla nastolatek czy dla dojrzałych kobiet?
Sądząc po reklamie - teledysku, na pewno targetem nie są dojrzałe kobiety. Bardziej fanki Rity Ory, czerwonych matowych szminek i wielkiego miasta. A także mody. Wokalistka jest ikoną mody i urody. Łamie stereotyp na temat seksownych blondynek. Nie muszą być ubrane w ultra opięte sukienki i głębokie dekolty, żeby wyglądać zmysłowo. Na klipie promującym zapach Ora nosi biały t-shirt, czarną skórzaną kurtkę, które łączy z makijażem w stylu Marilyn Monroe: czerwone usta, plus czarny eyeliner. Do tego burza platynowych półdługich włosów. Czyli nowocześnie, z pazurem, ale i kobieco.
A w jakim stylu jest opakowanie perfum? W końcu zapachy kupujemy również oczami... Spodziewałam się, że będzie bardziej rockowe. My New York DKNY zamknięto we flakonie - serduszku, które wygląda jak fragment drapaczy chmur z Nowego Jorku widzianych z lotu ptaka. Trochę na pierwszy rzut oka infantylnie - serduszko od razu celuje moim zdaniem w grupę wiekową nastolatek, ale jest podobnie jak jabłko Be Delicious, bardzo wygodne do trzymania.
Wszystko wokół kampanii My New York DKNY jest z hashtagiem, więc po chwili już to serce odczytuję inaczej. Sama na co dzień na facebooku nadużywam serduszek w komunikacji z przyjaciółmi czy podpisując zdjęcia. I o to właśnie tutaj chodzi. Zapach został od A do Z stworzony z myślą o Millenialsach. Stąd młoda wokalistka, która jest jego twarzą, hashtagi, serce i cała oprawa.
Perfumy z początku pachną dość przewidywalnie - są bardzo słodkie. Ale po 30 minutach zamieniają się na mojej skórze w pudrowy zapach, który uwielbiam. Jakie są ich główne nuty? Malina, żywica galbanum (to właśnie ten akcent mnie przyciąga i pociąga), różowy pieprz. Są też i nuty kwiatowe: jaśmin, frezja oraz coś ultra seksownego: korzeń irysa (jeden z najbardziej ekskluzywnych składników w perfumiarstwie).
Po kilku godzinach natomiast cała słodycz znika. Na skórze czuć paczulę, piżmo, wanilię i ambrę, które nadają zapachowi lekko orientalnego tła. I to chyba ono jest w My New York najciekawsze. I myślę, że może się podobać kobietom, które lubią mocniejsze kompozycje.
Czy powieli sukcesy wcześniejszych zapachów z portfolio domu mody DKNY? Przekonamy się niebawem, bo perfumy od wczoraj są już na półkach w polskich perfumeriach.
