Antyklerykałowie kibicują ks. Lemańskiemu, licząc na osłabienie hierarchów. – Gdyby biskupi poszli za głosem ks. Lemańskiego, byłoby to z korzyścią dla Kościoła w Polsce – mówi w "Bez autoryzacji" Armand Ryfiński z Twojego Ruchu. Dodaje, że "Polska jest już w 50-60 proc. państwem wyznaniowym".
Ksiądz Lemański miał rację w swojej wypowiedzi na Przystanku Woodstock?
Armand Ryfiński: Byłoby dobrze, i dla Kościoła, i dla wiernych, żeby Kościół miał twarz ks. Lemańskiego. Ale dzisiaj to niemożliwe, bo ma twarz biskupa Wesołowskiego, o. Rydzyka, Michalika, Hosera, który ukrywał pedofilów i w związku z tym ks. Lemański będzie marginalizowany, dostanie zakaz jakichkolwiek wypowiedzi dla mediów czy na zgromadzeniach.
Czy ks. Lemański świadomie nie poszedł na konfrontację? Przecież mógł przewidzieć jak zostanie odebrana jego wypowiedź o biskupach, jaką wywołają reakcję.
Analogiczna sytuacja jest w niektórych partiach politycznych. Kościół powinien być instytucją demokratyczną, otwartą na ludzi. Żaden z biskupów nie pojawił się na Przystanku Woodstock, a oni chcą organizować Światowe Dni Młodzieży. Ks. Lemański wskazał poważne błędy i uchybienia. Gdyby biskupi poszli za głosem ks. Lemańskiego, byłoby to z korzyścią dla Kościoła w Polsce. Ale to są wewnętrzne sprawy Kościoła.
To nie jest instytucja demokratyczna, tylko hierarchiczna.
Tak, ale mnie interesuje sprawa konkordatu, sprawa wydawania pieniędzy na katechezę, oddawanie nieruchomości za 1 proc. wartości. To korupcja na ogromną skalę, bo oddają nieruchomości za bezcen w zamian za to, że księża ich poprą w wyborach z ambony. Poza tym różne grupy inspirowane przez biskupów terroryzują Polaków. To oni decydują, czy w Polsce ma się odbyć jakiś pokaz filmu, czy jakieś przedstawienie. To mnie martwi.
Zajmowanie się wewnętrznymi sprawami Kościoła to kwestia marginalna. Oczywiście z czysto ludzkiego punktu widzenia jest mi ks. Lemańskiego żal, bo wydaje się być człowiekiem uczciwym, prawym, któremu na sercu leży przede wszystkim dobro wiernych, z którymi ma kontakt, a nie dbanie o sam biznes.
Biskupom chodzi o pieniądze. Kasa, kasa, kasa. O poszerzanie wpływów, a nie dobro wiernych. Dziennikarze powinni zająć się pełzającym robieniem z Polski kraju wyznaniowego. Ostatnie przykłady to te deklaracje wiary i klauzule sumienia.
Zarówno min. Arłukowicz, jak i min. Kluzik-Rostkowska ostro się przeciwstawili tym propozycjom. To pokazuje, że państwo nie jest podatne na te pomysły.
Kościół w Polsce ma status instytucji uprzywilejowanej, biskupi wtrącają się w wszystko, jest art. 196 o ochronie uczuć religijnych, który jest tak naprawdę formą cenzury. Polityków i partie ocenia się po czynach, nie po słowach. Co mi z tych ostrych reakcji, skoro żaden z rządów po 1989 r. nie ograniczył wpływu biskupów. Nie zrobili kompletnie nic.
Premier Tusk rządzi dwie kadencje, ma stabilną większość w Sejmie i składa obietnicę wyborczą, że zabierze Kościołowi te niecałe 100 mln zł, które są nielegalnie przekazywane na Fundusz Kościelny i tego nie robi, to pokazuje, że to nie on rządzi Polską. Rządzą biskupi, Polska jest ograbiana przez Kościół, okradana przez setki lat, jeśli nie ponad tysiąc.
Przekazuje się pieniądze na Fundusz Kościelny, oddaje nieruchomości za bezcen, a nie ma pieniędzy na niepełnosprawne dzieci, których rodzice protestowali w Sejmie. Kościół jest najbogatszą instytucją w Polsce, jest największym beneficjentem środków unijnych i pan uważa, że on jeszcze powinien dostawać pieniądze z budżetu?
Nic takiego nie powiedziałem.
Słowa Arłukowicza i Kluzik-Rostkowskiej są nic niewarte. Nie ma edukacji seksualnej w szkołach, nie ma ustawy, która ograniczyłaby stosowanie deklaracji wiary przez lekarzy. Co mi po ich słowach? To czysta propaganda, chwyt wizerunkowy. Grozi nam w niedługim czasie, i taka jest prognoza ONZ, że na koniec stulecia będzie kilkanaście milionów ludzi.
Dlaczego?
Młodym ludziom będzie się tak niemiło tu żyło, że wyemigrują i zostanie starzejące się społeczeństwo i pewnie trochę imigrantów z Ukrainy i Białorusi. Będzie te kilkanaście milionów obywateli, ale to nie będą Polacy. Kościół, który jest tak silną instytucją i niby zachęca do zakładania rodzin, myśli tylko o własnym interesie. Chce, żeby mieć więcej owieczek do strzyżenia. Bo co z tego, że urodzi się więcej dzieci, jak one nie będą tu miały żadnej przyszłości.
Okrucieństwa, które wyrządza Kościół… Wystarczy spojrzeć na przypadek prof. Chazana. Kto wie ile podobnych przypadków było? To mogły być tysiące czy dziesiątki tysięcy takich dramatów ludzkich. Dopiero ta sprawa zwróciła naszą uwagę na tą tragedię.
Polska jest już w 50-60 proc. państwem wyznaniowym, a biskupi chcą to ugruntować, doprowadzić do tego, że będzie w 100 proc. Chcą, aby słowo biskupa najważniejsze. Zresztą już Tusk i ministrowie konsultują z biskupami niektóre ustawy. Jeśli w sprawie Funduszu Kościelnego Michał Boni idzie na negocjacje do Episkopatu, to widać, kto tu jest petentem. A to, że nie ma stenogramów, to dowodzi, że tam dochodzi do jakichś skandalicznych sytuacji.