Tajemnicą poliszynela jest to, że FIFA jest przetrawiona korupcją. Jednak mało kto odważył się na to, by publicznie wytoczyć działa i przedstawić dowody na korupcję wśród organizacji zarządzającej światową piłką nożną. Taką osobą jest niemiecki dziennikarz Thomas Kistner, który napisał książkę "FIFA MAFIA", spotykamy się z nim w Warszawie, by porozmawiać o niej i o FIFA.
FIFA nie chciała tej publikacji, nawet szukała drogi, by ją zablokować. Jednak się nie udało, dlatego później milczała. Tymczasem książka "FIFA MAFIA" stała się w Niemczech bestsellerem. każdy chciał przeczytać o tym, jak wyglądają mechanizmy, które od lat trzymają Seppa Blattera przy władzy. Wielu fanów piłki krytycznie odnosi się do Szwajcara trzymającego władzę i jego decyzji, jednak nikt nie potrafi zrozumieć dlaczego wciąż kieruje FIFA. Kistner wyjaśnia nam dlaczego tak się dzieje, i wyjaśnia nam jak Blatter kupuje głosy.
Wiem, że FIFA była niezadowolona z powodu twojej publikacji. Miałeś jakieś nieprzyjemności w typu cofnięcie akredytacji?
Nie. Chodzę normalnie na mecze. FIFA to cwany gracz. Nie chce robić wokół siebie szumu, dlatego możliwe, że nie mam problemu.
FIFA to mafia?
Jak najbardziej. Jej działania skupiają na sobie uwagę śledczych z całego świata. FBI przygląda się członkom FIFA, szwajcarskie służby próbowały jej dopiec. Są poszlaki, które wskazują na to, że FIFA współpracuje z rosyjską mafią.
Tyle, że FIFA jest nietykalna...
Tak, ma niebywałą autonomię. Piłka nożna, i sport jako całość są elementem przemysłu rozrywkowego. Jest to świat porównywalny do świata muzyki, czy filmu. Jednak jest tu jedna duża różnica, która powoduje, że sport różni się od tych dwóch innych elementów świata rozrywki. Problemy w świecie muzyki i filmu rozstrzygają niezależne sądy, te światy są zależne od władz krajowych. Natomiast świat sportu jest nietykalny. Problemy świata sportowego są rozwiązywane przez świat sportowy. FIFA decyduje o tym, czy kogoś ukarać, czy nie. W świecie muzycznym, czy filmowym tego nie ma. Nie masz trybunału arbitrażowego, tak jak jest to w przypadku sportu. Tak więc jeśli nie jesteś częścią „rodziny”, to jesteś wyłączony z tego świata. Dzięki temu FIFA zachowuje monopol na zyski.
Jakie to są zyski?
Zarabiają na mistrzostwach świata. Kraj buduje stadiony, drogi dojazdowe, centra pobytowe dla drużyn. FIFA z kolei spija śmietanę. Bo to ona zarabia na sprzedaży biletów, to ona bawi się w oficjalnego gospodarza i tłumaczy, że nic bez niej nie może się obyć. Natomiast wszyscy są zachwyceni.
Mówi pan rodzina...
Bo to jest rodzina, taka mafijna. Mówią na siebie „bracia”. No i każdy w tej rodzinie ma równe prawa. Dba o to Sepp Blatter. Co ciekawe, podobnie jest z MKOlem, gdzie teraz rządzi Thomas Bach. Obaj panowie kierują światowym sportem od kilku dekad, dzięki jednemu człowiekowi...
Horstowi Dasslerowi, właścicielowi Adidasa...
Dokładnie. To on wprowadził pieniądze do sportu i zmienił jego oblicze. Jednak by mieć jeszcze większe zyski, to zadbał o to, by mieć kontrolę nad organizacjami zarządzającymi sportem. Dlatego wprowadził do MKOlu i FIFA swoich ludzi. Przekupił odpowiednie osoby i w taki sposób świat się kręci. Dasslera nie ma, jego firmę przejęły inne podmioty, jednak ludzie tacy jak Bach czy Blatter wciąż są osobami decyzyjnymi w świecie sportu i świetnie się mają.
Może pan wyjaśni jak to się dzieje, ze pomimo tego, że Blatter ma nieprzychylne recenzje i jest mocno krytykowany, to wciąż jest wybierany na szefa FIFA?
To proste. Blatter nie musi martwić się o głosy Niemców, czy Anglików. Oni mu reelekcji nie zapewnią, nieważne jak głośno będą go krytykować. Blatter po prostu dba o przedstawicieli małych państewek, które często nawet nie posiadają jednego trawiastego boiska, czy zorganizowanych rozgrywek ligowych.
W jaki sposób?
Wie pan, każdy mały kraj ma taki sam głos w FIFA co duża federacja. To miało sens, kiedy sport był amatorski. Teraz, kiedy w grę wchodzą olbrzymie pieniądze, to już nie. Dla przykładu: Niemcy mają 6-7 milionów czynnych piłkarzy, ale w FIFA ich federacja znaczy tyle co rodzimy związek wysp Turks i Caicos które są zamieszkiwane przez 30 tysięcy osób. Na dodatek oba te federacje „sprawiedliwie” otrzymują takie same dotacje z FIFA.
Mógłby pan to wyjaśnić, chodzi o to, że dostają proporcjonalne do rozmiarów kraju fundusze?
Absolutnie nie. To znaczy, że Niemcy gdzie gra w piłkę nożną ponad 6-7 milionów osób (i jest 175 tys klubów - red.) otrzymają dokładnie tyle samo pieniędzy co przedstawiciele Turks i Caicos, czyli po 750 tys euro. Chyba od razu widać, że jest to niesprawiedliwe. Zwłaszcza, że ci drudzy to nawet stadionów, czy porządnych rozgrywek ligowych nie mają. Jednak w duchu demokracji Blattera działacze mogą liczyć na fundusze. Natomiast Szwajcar może liczyć na ich głosy w wyborach na szefa FIFA.
Czyli wystarczy mieć małą federację, która dopiero jest w stanie zapełnić 25 największy stadion w Niemczech, by mieć tyle samo głosów w FIFA co Niemcy?
Dokładnie. Wiesz co, mam nawet taką propozycję, kupimy wyspę. Pożyczysz od kogoś kasę. Ogłosimy niepodległość, stworzymy własną flagę. Potem założymy związek piłkarski – ty będziesz prezesem, ja sekretarzem generalnym, lub na odwrót. Mam nadzieję, że masz dużą rodzinę i sporo znajomych, bo ich też trzeba zatrudnić, by sprawić pozory niezależnego związku piłkarskiego. Wystąpimy do FIFA, że chcemy do niej należeć. Co z tego, że ONZ nas nie uzna, bo FIFA każdego przyjmuje do swojej rodziny. Dzięki temu otrzymamy prawo głosu. No, a by sobie dalej zachować prawo do otrzymania większych pieniędzy, to na kogo zagłosujemy? Kto nas na pewno nie odsunie od koryta?
Pan Blatter...
Dokładnie. Bo małe federacje są od niego zależne, a on jest zależny od ich głosów. Tak się utrzymuje patologię w piłce nożnej.
I nic tej patologii nie zagraża?
Jedynie może mu zagrozić wystąpienie czołowych federacji z FIFA. Kto wie, może Anglicy zaczną jako pierwsi? Już zaczęli bojkotować FIFA. Angielska federacja zapowiedziała, że dopóki Blatter prowadzi FIFA oni nie chcą organizować żadnych imprez pod jej auspicjami. To był jeden z powodów, dlaczego federacja angielska wycofała swoją kandydaturę by organizować mistrzostwa świata kobiet w 2019 roku.
Dla FIFA to raczej nie duży problem.
Na razie są nietykalni. Widać to po niektórych skandalach. Mimo udowodnieniu korupcji w szwajcarskim sądzie, umieli sprawę zamieść pod dywan. Wystarczyło przyznać się do winy, zapłacić zasądzoną karę i nikt o sprawie nie rozmawiał. Tak było w przypadku ISL. Jest to zresztą o tyle ciekawa sprawa, że w przypadku ISL to FIFA była oficjalnie stroną pokrzywdzoną przez organizację marketingową, która posiadała prawa do transmitowania meczów mundialu, jednak to ona zapłaciła karę. Dlaczego? Tego nikt oficjalnie nie potwierdzi, ale FIFA i ISL blisko ze sobą współpracowały. Jednak jak już mówiłem, na razie są nietykalni.
No i mają miliardowe zyski z imprez, o które biją się wszyscy na świecie...
Tak, FIFA daje politykom pewną scenę, na której się mogą zaprezentować. Jednak moim zdaniem to krok samobójczy. Imprezy takie jak mistrzostwa świata powinno się organizować tam, gdzie jest sens ekonomiczny. Takich Niemców stać było na organizację dużej imprezy w 2006 roku. Mają mnóstwo klubów, najwyższe frekwencje na stadionach. To miało sens. W Brazylii już nie. Wybudowano olbrzymie stadiony w Brasilii i w Manaus, czyli miastach, gdzie piłka nie istnieje, bądź jeśli występuje to na poziomie trzeciej ligi. Tak więc nie ma sensu budować takich obiektów. Podobnie jest u was. Jadąc na wywiad z Panem minąłem najpierw jeden wielki stadion (narodowy), by za chwilę minąć drugi (Pepsi Arena). Jaki jest sens budować dwa duże obiekty w mieście, gdzie nie ma tak olbrzymiego zapotrzebowania na piłkę nożną. Te obiekty powstały bo ktoś z polityków uległ tej religii jaką jest piłka nożna.
Czyli nie ma sensu budować nowoczesnych stadionów?
Kiedy nie ma większej potrzeby, to nie. Zwłaszcza obiektów dla FIFA. Wie pan, że obiekty z mistrzostw świata w RPA niszczeją? Powstały tylko dlatego, że Blatter sobie zażyczył, by je wybudowano. No a projektowała je zaprzyjaźniona z szefem FIFA firma. Ale nikt nie może im się dobrać do skóry za nepotyzm, bo to by oznaczało zakwestionowanie ich autonomii. A wracając do waszych stadionów – to zadaj sobie pytanie, czy są one pełne?
Nie.
No właśnie. Więc nie ma takiej potrzeby, by w dobie kryzysu mieć takie obiekty. No ale cóż, piłka nożna w wydaniu stała się religią, dosłownie. Dlatego każdy chce mieć swoją katedrę, swój kościół. Jednak to wszystko powstaje na pokaz, bo tak naprawdę nie ma tak wielu fanów piłki nożnej. Każdy kocha ten twór, który stworzyła FIFA.
Dlaczego tak pan uważa?
Dla przykładu – 40% fanów interesujących się mundialem to były kobiety. Nie to, żebym miał coś przeciwko temu, że kobiety interesują się piłką nożną. Jednak stało się to dlatego, że „wszyscy” oglądają piłkę, więc one też czują się zobowiązane, by obejrzeć mistrzostwa. Jednak wyłącz mundial i pytaj się jakie są okoliczne kluby piłkarskie, i one ci tego nie powiedzą. Nie będą wiedzieli, że gdzieś obok gra drużyna czwartoligowa, nie pójdą na mecz.
Znam to uczucie. Co mundial słyszę osoby, które nawet nie obejrzały meczu na żywo pouczają mnie o taktyce danej drużyny, bo coś wyczytali w gazecie sportowej, a nawet nie wiedzą, kto jest mistrzem kraju. Ale czy to coś złego, że oglądają piłkę?
Nie. Tylko próbuję pokazać, że teraz jest trend na piłkę nożną i FIFA to wykorzystuje.
I politycy także. Świadczy o tym najbliższy mundial w Rosji.
Tak, to rzeczywiście grząski grunt. Jest to turniej Władimira Putina. Gdyby nie to co wyprawia teraz Rosja na arenie międzynarodowej to jeszcze można byłoby się do niej, jako gospodyni tej imprezy przychylić. W końcu to olbrzymi kraj, który jeszcze nie był gospodarzem tej imprezy. Z drugiej strony FIFA powinna się zachować bardziej odpowiedzialnie. W tej chwili nie może legitymizować działania Putina.
FIFA może zabrać Rosji imprezę?
Z powodu działań Putina nie. Najwyżej przenieśliby imprezę ze względów ekonomicznych. Tak by się stało, gdyby sponsorzy i kibice nie chcieliby aby Rosja organizowała tę imprezę. Wtedy powiedzieliby, że mundial w Rosji odbędzie się w 2026 roku, a najbliższe mistrzostwa zorganizuje kraj X. Jednak to raczej niemożliwe.
A w przypadku Kataru?
Tu już jest większe pole do popisu. Bo mistrzostwa w Katarze mają większą liczbę przeciwników. Wiele reprezentacji, federacji a także polityków krytykuje ten wybór. I oczywiście FIFA może przychylić się do opinii większości i doprowadzić do tego, że mundial odbędzie się gdzie indziej. W końcu FIFA nie chce mieć imprezy na którą nikt nie przyjedzie, bo wtedy nic nie zarobi.
Ludzie nie chcą mundialu w Katarze, więc go nie będzie, ale niechciany Blatter i tak pozostanie...
Dokładnie tak niestety jest. A dodam tylko tyle, że nawet w FIFA nie ma żadnych rywali, bo dzięki "aferze korupcyjnej" zdołał dokonać czystki. Pozbył się starej skorumpowanej gwardii, i wprowadził nowych, którzy dzięki Blatterowi budują wpływy, więc bardzo nieprawdopodobne wydaje się, żeby ktoś odciął rękę która go karmi.
Czyli Blatter nie ma rywali?
W sensie takim, czy ktoś chce walczyć z nim o fotel szefa FIFA? Nie. Mówiło się, że Michel Platini, szef UEFA rzuci mu wyzwanie, ale to wątpliwe. Najwyżej proforma, na znak sprzeciwu stanie przeciwko niemu prezydent holenderskiej federacji. Zdobędzie maksymalnie 40-50 głosów, na 200 kilka do uzyskania. Tak więc możemy być pewni, że Blatter może nawet i do śmierci prowadzić światową piłką.