
Z pewnością czeka go wielka kariera. Kto wie, może ten mały fashionista zostanie wielkim projektantem mody. Na razie jest ambasadorem pewnej marki, na drodze do zostania ikoną mody. Tak modowe portale piszą o czteroletnim chłopcu, którego mama przebiera w ubrania będące kopią tych, które noszą sławni, dorośli mężczyźni. Robi malcowi zdjęcia i umieszcza na Instagramie i Facebooku. Internauci jak zwykle okopali się na swoich uprzednio wybranych pozycjach – jedni chwalą stylizacje i zdjęcia, inni nie przebierając w słowach piszą, że to przesada.
Psycholog Jarek Żyliński zwraca z kolei uwagę, że dziecięcy modeling jest tematem trudnym do rozważenia, bo decyzja, która zostaje podjęta, jest poza rozumieniem dziecka.
Kiedy na taką pracę decyduje się dorosły, wówczas robi to z własnej woli i z pełną świadomością konsekwencji. Dziecko może lubić taką zabawę, że się przebiera i robi mu się zdjęcia - na takim poziomie może to być w porządku, ale małe dziecko nie ma bladego pojęcia o konsekwencjach publikacji wizerunku w internecie. Nie wiadomo kto i w jaki sposób może z niego skorzystać. Ponadto nie wiadomo, jak dziecko zareaguje na te zdjęcia jak będzie już dorosłą osobą albo nastolatkiem. Nie sposób zapytać o to parolatka, który nie jest jeszcze w stanie zrozumieć specyfiki internetu. Trzeba wcielić się w jego skórę za kilka-kilkanaście lat i zapytać się siebie - czy aby na pewno dziecko zgodziłoby się na taką publikację. Jeśli mamy choć cień wątpliwości, to powinniśmy uszanować przyszłe zdanie dziecka. Natomiast jeśli dziecko już teraz nie chce pozować do zdjęć i nie ma ochoty na ubieranie się w ten sposób - to rodzic zmuszając dziecko łamie jego podmiotowość.
Sylwia Latwińska z agencji małych modeli MiniModels podkreśla jednak, że najwięcej jest w modelingu takich dzieci, które po prostu uwielbiają się przebierać, a przed obiektywem czują się naturalnie. Często rodzice mają zdrowe podejście, mówią że przyszli tylko i wyłącznie za sprawą dziecka, bo ciągle prosiło – mówi.
Kobiety, które prowadzą blogi modowe swoich dzieci, podkreślają, że moda to tylko jeden z elementów codziennego życia, a nie ten, któremu podporządkowane jest całe życie. „We własnym domu staram się kierować uwagę dzieci na rozwój, piękno otaczającego świata, poznawanie i obserwacje, a nie na ciuchy, chociaż uważam, że są one istotnym elementem ogólnie pojętej estetyki. (...)Sztuka ubierania jest jak nauka języków, gra na instrumentach czy sport. Ma wpływ na ogólny rozwój złożonej osobowości dziecka” – pisze autorka bloga Vivi i Oli Katarzyna Przydryga. Zwraca też uwagę na to, że kiedyś jej „bąbelki”, jak pieszczotliwie nazywa swoje dzieci, dorosną, a wtedy zabawa ich mamy może przestać im się podobać. Przede wszystkim zaznacza jednak, że blog to świetna zabawa, a dzieci są za małe, by mieć świadomość swojego stylu.
Mama Alexandra także mówi, że na co dzień stara się ubierać syna normalnie, by nie wyróżniał się w przedszkolu. Na zdjęciach stylizuje go jednak, jak piszą internauci, na „starego maleńkiego” – i to im się nie podoba. To zdanie podziela Ewa Kosz. – Nie rozumiem, dlaczego ktoś chciałby przebierać swoje dziecko za dorosłego. W końcu dzieci tak szybko dorastają. Wolę się cieszyć tą chwilą i zakładać na syna koszulkę z ciasteczkowym potworem, niż robić z niego zminiaturyzowaną wersję Karla Lagerfelda. Jest to dla mnie absurd – mówi.

