Co najmniej 2 miliony osób złożyło deklarację pozostanie w OFE. To nie tylko decyzja ekonomiczna, ale i gest polityczny, pokazanie rządowi środkowego palca. Platforma będzie musiała włożyć sporo wysiłku, by zatrzymać tych wyborców. Opozycja jeszcze więcej, by przejąć ich przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku.
Zarządzający Otwartymi Funduszami Emerytalnymi stali się mimowolnymi beneficjentami niezadowolenia społeczeństwa z rządów PO. Bo nie ulega wątpliwości, że częścią z 2 mln osób, które postanowiły zostać w OFE kierowała się nie tylko rachunkiem ekonomicznym, ale i względami politycznymi.
Na przekór
– Właściwie zrobiłem to tylko na przekór rządowi – mówi Marek, drobny przedsiębiorca. – Jestem zwolennikiem systemu kapitałowego, nie uważam OFE za dobre rozwiązanie, dlatego że nie mogą inwestować jak normalny fundusz i są de facto skupem obligacji państwowych. Poza tym Sąd Najwyższy uznał, że pieniądze tam i tak nie są moje, ale przede wszystkim uznaję działanie rządu za gangsterski chwyt. Jak "przyciśnie" również kolejną ekipę, to jestem świadomy że i tak mi zabiorą bez pytania. Ale póki mogę, to niech wiedzą że tanio skóry nie sprzedam – zapowiada.
– Dywersyfikacja jest ważna, dlatego skoro już mam pieniądze w ZUS, chcę mieć także coś w OFE – mówi Zofia. – Poza tym nie lubię, kiedy ktoś próbuje mnie zrobić w balona, tak jak rząd – dodaje. Podobne wrażenia miał Grzegorz Nawacki, zastępca redaktora naczelnego „Pulsu Biznesu”. – Rząd liczy, że Polakom nie będzie się chciało, nie zorientują się, że muszą, nie wypełnią wniosku na czas. Dlatego tak łatwo się zrobić w konia nie dam – pisał na łamach dziennika.
Rosati: Myślałem, że będzie więcej
Winna sobie jest sama Platforma. Już pierwsza dyskusja o OFE została upolityczniona. Do debaty z prof. Leszkiem Balcerowiczem stanął ówczesny minister finansów Jan Vincent-Rostowski. Oczywiście projekt zmian w prawie, który zmniejszał odsetek składki emerytalnej przekazywanej do OFE, a zwiększał środki dla ZUS, przygotował rząd. Mógł jednak jego ambasadorem uczynić bezpartyjnego naukowca.
Tymczasem walka o OFE stała się walką polityczną, czego potwierdzeniem była dymisja Jacka Rostowskiego. Popieranie drugiego filaru ubezpieczeń stało się protestem, tak jak wcześniej wychodzenie na ulice w proteście przeciw ACTA. Politycy PO robią dobrą minę do złej gry. – Nie jestem zaskoczony tą liczbą – mówi Dariusz Rosati, dziś poseł do PE, jeszcze niedawno przewodniczący Komisji Finansów Publicznych. – Kiedy forsowano tę reformę były powszechne głosy protestu, myślałem wręcz, że jeszcze więcej ludzi zostanie w OFE – przekonuje.
Wszystko przez politykę
– To, jak zagłosują ci obywatele, którzy wybrali OFE nie zależy tylko od jednej sprawy, choć ważnej – zapewnia. – W elektoracie PO było sporo osób niezadowolonych, chociaż udało się zminimalizować negatywne skutki tego systemu – mówi poseł PO do Parlamentu Europejskiego. – Pewnie ten temat będzie pojawiał się w kampanii przed wyborami parlamentarnymi. On był widoczny też w kampanii europejskiej, ale nie był jej centralny punktem – uspokaja.
Zdaniem Rosatiego sprzeciw wobec OFE nie był spowodowany samą treścią zmian, ale sposobem dyskusji o nich. – Debata została zdominowana przez dwa skrajne poglądy: poprzedni minister finansów ścierał się z Balcerowiczem, to stwarzało wrażenie, że sprawa jest skrajnie dobra, albo skrajnie zła. A tymczasem te zmiany były dużo bardziej wyważone.
PO jak Rostowski?
Zapewnia, że nie boi się, że PO powtórzy los Jacka Rostowskiego, który przegrał w wyborach do PE. – OFE nie było jedynym powodem, złożyło się na tą przegraną kilka innych spraw, także niefortunne wpadki. Minister Rostowski raczej zapłacił za ostrą retorykę, a nie za samą reformę – dodaje.
Zaskoczony jest też ZUS, który spodziewał się, że tylko ok. 1,7 mln wiernych OFE. Rządowi oczywiście taka skala wierności w OFE jest nie na rękę. Bo trudniej będzie zlikwidować OFE, w których jest 2 mln ludzi, niż takie, gdzie zostało ich ledwie kilkaset tysięcy. Ten albo kolejny rząd pewnie i tak to zrobi, ale będzie miał znacznie większą pigułkę do przełknięcia.
Typowy elektorat PO
– To myślenie życzeniowe tych, którzy takie opinie wypowiadają – mówi dr Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Proszę spojrzeć na to, jaką prasę ma ZUS, i to od wielu lat. Oczywiście cześć tych ludzi została w OFE na złość Tuskowi, Rostowskiemu i rządowi, ale to tylko część. Większość zostało dlatego, że chce dywersyfikacji dochodów i uważa, że prywatna firma to prywatna firma – dodaje.
Rozmówca naTemat przypomina analizy, z których wynika, że w OFE zostają „bogaci z dużych miast”. – To typowy elektorat PO, dlatego to nie ma związku ze sprzeciwem. Ci ludzie nadal mogą głosować na PO, ale uznali, że akurat w tej sprawie zdecydują sami. Poza tym ludzie nie lubią kiedy się ich do czegoś zmusza i zostali. Ale nie na złość Tuskowi, tylko przeciw takiej metodzie – wyjaśnia dr Annusewicz.
2 mln Balcerowicza?
Niezależnie od przyczyn, grupa 2 mln ludzi to spory kapitał polityczny, na razie nie zdobyty przez nikogo. Przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi walka o tę grupę będzie zacięta i ważna. Platforma będzie chciała tych wyborców zatrzymać, PiS przejąć. Ta druga partia może mieć utrudnione zadanie, bo ona także występowała przeciwko OFE.
Ale w grze może się pojawić jeszcze inny gracz. To Leszek Balcerowicz. Były wicepremier nie wróci do polityki, o czym pisałem w naTemat kilka tygodni temu. Ale nawet jeśli nie wystartuje w wyborach ani nie poprze żadnego konkretnego kandydata czy partii, będzie recenzował. A jego krytyka nie tylko jest dobrze słyszana, ale także celna i dotkliwa.
Szansa dla opozycji
Ci ludzie to w części także elektorat partii antysystemowych, przed wszystkim Kongresu Nowej Prawicy. I nieistotne jest, że Janusz Korwin-Mikke równie mocno jak w ZUS, uderza w OFE. Liczy się protest i krytyka postępowania władzy.
Widząc 2 mln niezadowolonych z rozmontowania OFE wyborców opozycja zrobi wiele, by przypomnieć kto za to odpowiada. PO może liczyć tylko na krótką pamięć Polaków. Ale jeśli półtora roku nie wystarczy, to partia Donalda Tuska zostanie ukarana tak, jak na Kujawach ukarano Jacka Rostowskiego, który nie dostał się do Parlamentu Europejskiego, choć startował z pierwszego miejsca na liście.
Stopniowa likwidacja OFE odbija się Platformie Obywatelskiej czkawką. Do tego jej sytuację pogarsza tkwiący w pamięci wyborców cierń o nazwie "podniesienie wieku emerytalnego". I między innymi o tym będą następne wybory. Piekielnie trudne dla PO.