
Płaca minimalna wywołuje kontrowersje. Ma zapewne tyle samo zwolenników, co przeciwników. Ale jakoś funkcjonuje w wielu krajach i, jak się wydaje, prędko nie zniknie. Dużo bardziej kontrowersyjnym pomysłem jest natomiast wprowadzenie płacy maksymalnej.
Jednym ze sposób jest wprowadzenie płacy maksymalnej. Tego typu rozwiązanie z resztą już w Polsce istnieje w postaci tzw. ustawy kominowej. "Kominówka" zakłada, że prezes państwowej spółki może zarabiać maksymalnie sześciokrotność średniej krajowej w sektorze przedsiębiorstw.
I to jest właśnie główny argument za wprowadzeniem płacy maksymalnej. Ma to służyć bardziej równomiernemu rozprowadzaniu zysku firmy wśród jej pracowników. Jest wiele przykładów pokazujących, że sowite premie dostają top menedżerowie, a ich podwładni już nie są tak wynagradzani za swoją pracę na wynik spółki.
Problem polega jednak na tym, że argumentów za wprowadzeniem płacy maksymalnej nie da się potwierdzić w praktyce. Czysto teoretycznie może to być narzędzie do walki z nierównościami, ale nie da się tego empirycznie udowodnić, bo jeszcze nikt nie zdecydował się wprowadzić płacy maksymalnej.
Płaca maksymalna może być dobrym rozwiązaniem na poziomie firmy. Oczywiście pod warunkiem, że będzie to wynik uzgodnień między władzami przedsiębiorstwa a pracownikami. Nie powinna być natomiast rozważana jako rozwiązanie systemowe, ponieważ jest zbyt dużą ingerencją w wolność gospodarczą. Być może płaca maksymalna byłaby lepszym rozwiązaniem niż minimalna, której nadmierna wysokość nie tylko nie zapobiega nierównościom, lecz także zwiększa bezrobocie.
