
W podwarszawskich Ząbkach odnaleziono zwłoki Marka K., majora Biura Ochrony Rządu. Zakrwawione ciało leżało w mieszkaniu oficera. Ze wstępnych ustaleń wynika, że major albo popełnił samobójstwo, albo miał nieszczęśliwy wypadek. „Rzeczpospolita” przypomina, że kilka miesięcy temu zastrzelił się inny funkcjonariusz BOR.
REKLAMA
„Rzeczpospolita” ustaliła, że major Marek K. od kilku dni nie kontaktował się z rodziną. Oficer nie odbierał nawet telefonów, więc zaniepokojeni bliscy postanowili sprawdzić jego mieszkanie. Drzwi były zamknięte, na miejsce wezwano ślusarza. Ten zgodził się otworzyć drzwi w obecności policjantów.
W mieszkaniu odnaleziono zakrwawione zwłoki Marka K. Mężczyzna miał ranę na łuku brwiowym, ale najprawdopodobniej to nie ona była przyczyną śmierci. Mieszkanie oficera było zamknięte, a drzwi balkonowe uchylone. Policjanci ocenili jednak, że nikt przez nie nie wchodził. Prokuratura założyła wstępnie, że major BOR popełnił samobójstwo lub miał wypadek.
W poniedziałek Marek K. wziął urlop. Nie zabrał ze sobą służbowej broni. Koledzy oficera, z którymi rozmawiała „Rzeczpospolita”, nie wierzą w wersję mówiącą o samobójstwie. – Dobrze mu się ostatnio układało. Kupił mieszkanie. Awansował. Był w kierownictwie – powiedział jeden z rozmówców dziennika.
"Nasz Dziennik" twierdzi, że mjr Marek K. brał udział w przygotowaniu prezydenckiej podróży do Katynia, podczas której doszło do katastrofy smoleńskiej. Oficer zeznawał w tej sprawie w prokuraturze.
źródło: „Rzeczpospolita”
