"Maska", "American Pie" czy "Batman" z Georgem Clooneyem – większość z nas widziała te filmy. U dzisiejszych 20-30 latków te obrazy wywołują miłe wspomnienia z dzieciństwa. Gdy teraz do nich powracamy, okazują się banalnymi filmami rodem z mrocznych czasów telewizji.
Polecam małą sentymentalną podróż do dzieciństwa w latach 90-tych, kiedy telewizor był centrum każdego polskiego domu. Gwarantuje, że ówczesne superprodukcje już nie będą takie super. Uprzedzam z góry komentarze, które lawinowo pojawiały się przy zestawieniu "Najlepszych horrorów". Lista jest elastyczna i mogłaby pomieścić setki filmów. Poniżej subiektywna dziewiątka z przypadkową kolejnością.
1. American Pie
Kto nie widział tego filmu, ręka do góry. No właśnie. Głupkowate, amerykańskie komedie oglądają miliony. Sprośne żarty, ciągłe nawiązania do seksu i nieudane doświadczenia z męsko-damskie – tak w skrócie wygląda "American Pie" i jego kolejne dziesiątki sequeli. Ciekawe, czy znajdą się tacy, którzy widzieli wszystkie części tego filmu? Po pierwszej, która obrzydziła jedzenie szarlotki, zdecydowanie odradzam.
2. Batman & Robin
Klasyka gatunku, do której lepiej nie wracać jeśli nie chce przeżyć się rozczarowania. W wyobrażeniu z dzieciństwa, kiedy film widziało się po raz pierwszy, funkcjonują superbohaterowie, świetne kostiumy i jeszcze lepsze efekty specjalne. Tymczasem tak naprawdę to... prawdziwa bieda. Przynajmniej w porównaniu do tego, do czego przyzwyczaiły nas nowe produkcje. Okazuje się, że George Clooney, który jest jednym z najlepszych aktorów Hollywood wypada tam – delikatnie mówiąc – blado. Sceny i dialogi mogą trafiać tylko do dzieci, a akcja – no cóż – była dobra, ale na rok 1997.
3. Maska
Kto nie chciałby być przebojowy, atrakcyjny, niezniszczalny i do tego zabawny? To wszystko zapewniała magiczna maska, która przez przypadek wpadła w ręce w postaci granej przez Jima Carreya. Naczelny komik USA pod postacią zielnego człowieka śpiewa, tańczy i podrywa uroczą blondynkę (Cameron Diaz – wówczas jeszcze z naturalnym uśmiechem). Musical, film akcji, komedia i romansidło w jednym.
4. Pogromcy duchów
Kilku facetów łapie stwory do odkurzacza i po sprawie. Przy współczesnym Iron Manie czy Avengersach, marnie wypadają bohaterowie "Pogromców duchów". Jeśli ten film w dzieciństwie umknął twojej uwadze, to... niewielka strata. Przynajmniej z dzisiejszej perspektywy.
5. Zabójcza broń
Klasyczne połączenie – dwóch gliniarzy, różni ich kolor skóry i temperament. Osobno są zwykłymi funkcjonariuszami, a w parze stanowią tandem nie do zniszczenia. Patent ten był na tyle „oryginalny”, że „Zabójcza broń” doczekała się kolejnych odsłon. Aktorzy starzeli się, Mel Gibson grający jednego z policjantów, miał coraz mniej włosów, ale film niespecjalnie tracił na popularności. Teraz wytrwanie do końca chociaż jednej części wymaga nie lada umiejętności.
6. Terminator
To jeden z niewielu przykładów w światowej kinematografii, kiedy kolejne części filmu okazują się lepsze od pierwszej. Tak było i jest z "Terminatorem". Na początku cyborg grany przez Arnolda Schwarzeneggera jest tym złym, aby w "dwójce" stać się dobrą i od razu ciekawszą postacią.
7. Jurassic Park
To nie tylko prawdziwy koszmar dla piewców teorii kreacjonizmu. Gdyby okazało się, że dinozaury jednak nie wyginęły i mogą żyć wśród ludzi, to byłby coś. Mając jednak namiastkę tego w wizji Stevena Spielberga odczuwamy grozę sytuacji. Pod warunkiem, że mamy 11 lat. Teraz co najwyżej możemy docenić rozmach produkcji i efekty specjalnie, które nawet za kilka dekad będą nieosiągalne w polskich filmach historycznych.
8. Dzień Niepodległości
Jak nie drapieżne prehistoryczne stwory, to UFO. Temat oklepany, ale i gwarantujący oglądalność oraz zysk. O ile film jest jeszcze znośny do momentu ataku obcych na Ziemi, to kiedy świat się jednoczy, można pęknąć ze śmiechu. Znikają wszystkie podziały, wszyscy przeciwko najeźdźcy z innej galaktyki. Oczywiście pod przywództwem USA.
9. Robin Hood: Książę złodziei
Komercyjne stacje telewizyjne dbają o to, aby kolejne pokolenia miały okazję poznać legendę Robin Hooda z 1991 roku. Historia znana dobrze z książek dla dzieci w iście hollywoodzkiej obsadzie okazuje się po prostu... nudna. Harry Potter wydaje się przy tym brutalnym kinem dla dorosłych.