Abelard Giza i Katarzyna Pakosińska – to oni rozbawiają Polaków do łez.
Abelard Giza i Katarzyna Pakosińska – to oni rozbawiają Polaków do łez. Fot. R.Dąbrowska, A.Gajdamowicz / Agencja Gazeta

Publiczność cieszy się na sam ich widok – bo jest zapowiedzią dobrej zabawy. Kiedy opowiadają żarty, ludzie na widowni pękają ze śmiechu. Klepią się po udach z uciechy i z niedowierzaniem kręcą głowami – jak można być aż tak zabawnym? A stojący na scenie komik – kabareciarz, satyryk, gwiazda stand upu – daje z siebie wszystko, bo śmiech zachwyconej widowni go uskrzydla. W końcu to dla niej to wszystko. Potem są brawa. Potem zapada kurtyna i gasną światła, a zabawny facet ze sceny zostaje sam. Idzie do garderoby, zmywa makijaż i patrzy na zabawnego faceta w lustrze, który teraz żartami nie sypie.

REKLAMA
– Istnieje mroczna strona śmiechu. Ta druga strona, której publiczność już nie widzi, bo komik zostaje z nią sam, zmywa z twarzy makijaż i musi iść do domu, zmierzyć się z chorobą, kryzysem w rodzinie, pomyśleć o rachunkach... Myślę, że kontrast między tysiącami śmiejących się, bijących brawo widzów a normalnym życiem po zejściu ze sceny może zwiększać amplitudę emocji i powodować kryzys – mówi aktor i stand uper Rafał Rutkowski. Właśnie o tym jest sztuka, w której występuje w teatrze Polonia. „Depresja Komika”.
Fani seriali podchodzą do aktorów wcielających się w ich ulubione postacie i w zależności od tego, kto gra jaką rolę, zagadują: panie doktorze, bo mnie to noga boli, poradzi pan coś? Panie mecenasie, mam problem ze spadkiem... A do komików podchodzą i mówią: A co pan taki smutny? A niech pan jakiś żart opowie! Bo wydaje im się, że skoro są zawodowymi rozśmieszaczami, to prywatnie pewnie też tryskają dobrym humorem. Nie zawsze. Rzadko. Naprawdę nie zdarza się to prawie nigdy.
Schowani za śmiechem
– Satyrycy, kabareciarze, komicy, wszyscy ci ludzie zajmujący się rozśmieszaniem innych to, wbrew powszechnemu mniemaniu, wcale nie wiecznie uśmiechnięci wesołkowie. Śmiech, satyra – to ciężka sprawa, choć w Polsce kojarzy się rubasznie, ludycznie, głupawo – mówi związana przez wiele lat z Kabaretem Moralnego Niepokoju artystka Katarzyna Pakosińska. To ta pani z najbardziej zaraźliwym śmiechem świata. Przyznaje, że czasami się za nim chowa.
logo
Katarzyna Pakosińska. Fot. Alina Gajdamowicz / Agencja Gazeta
– Przygotowanie dobrego, śmiesznego skeczu wymaga uważnych obserwacji tego, co się dzieje wokół. Trzeba się tym nasączyć – i dobrym, i złym. Powstaje zabawny skecz, ale brudny osad zostaje w nas. Publiczności pokazujemy wersję oswojoną, już obśmianą, z resztą musimy sobie radzić sami – mówi aktorka.
Komicy to często ludzie bardzo wrażliwi, z ogromną empatią i dużym otwarciem na innych – to niezbędne, żeby dotrzeć do odbiorcy. A człowiek wrażliwy jest bardziej otwarty na kryzysy wewnętrzne. – Ludzie zajmujący się zawodowo komedią to ludzie często prywatnie po prostu nieszczęśliwi – mówi Rafał Rutkowski.
Tych najzabawniejszych otacza mrok
Nie wszyscy sobie radzą. Czasami osadu jest za dużo. To dlatego, jak mówi Pakosińska, melancholia i smutek to stali towarzysze – choć światu pokazuje się pogodą twarz.
Jim Norton, amerykański komik

Wydaje się, że najzabawniejsi ludzie, których znam, to jednocześnie ci otoczeni przez ciemność. I prawdopodobnie dlatego są najzabawniejsi. Im większy dół, tym więcej humoru potrzebujesz, by się z niego wygrzebać.

W hołdzie dla Robina Williamsa komik napisał też, że publiczność zaczęła to dostrzegać – że ludzie, którzy potrafią ich najbardziej rozbawić to jednocześnie ci, którzy najmniej cieszą się życiem. Może te wszystkie żarty skrywały coś o wiele bardziej mrocznego – pisze Norton. Z tragicznego bilansu artysty wynika, że w ciągu 25 lat, kiedy on zajmuje się stand upem, przynajmniej ośmiu znanych komików odebrało sobie życie. Nie udźwignęli ciężaru. Nie poradzili sobie z mrokiem.
O jego istnieniu doskonale wiedzą wszyscy ci, którzy zawodowo bawią ludzi. – W tym kontekście samobójstwo Robbina Williamsa, aktora, którego uwielbiałem, nie było wielkim szokiem. On był obdarzony nieprawdopodobnie wielką wrażliwością, dlatego trafiał do każdego. Nie znam jego biografii, ale potrafię sobie wyobrazić, że właśnie ze względu na tę wrażliwość życie mogło być dla niego trudnym testem – mówi Rafał Rutkowski.
Podobne odczucie miała Katarzyna Pakosińska. – Kiedy dowiedziałam się o śmierci Robina Williamsa, pomyślałam ze smutkiem: acha, jeden z naszych– mówi artystka. Nie wszystkim udaje się pokonać demony, z którymi walczą. Także przy pomocy śmiechu.
Rafał Rutkowski, aktor, komik

Kiedy pracowaliśmy nad „Depresją Komika” zastanawialiśmy się z jednej strony nad źródłem poczucia humoru, z drugiej – nad potrzebą rozśmieszania. Studiowaliśmy życiorysy znanych komików – Jima Carrey'a, Benny'ego Hilla, Johna Cleese'a czy Woody'ego Allena – i była tam jedna prawidłowość: oni wszyscy doświadczali stanów depresyjnych albo leczyli się na depresję, mieli potężne kryzysy psychiczne, które kończyły się w gabinetach terapeutów. Wnioski, jakie nam się nasunęły, były dwa: albo ten dar budzenia śmiechu, potrzeba rozśmieszania ludzi jest antidotum na mroczne, może nieudane życie prywatne – w takim wypadku śmiech jest lekarstwem; albo ten śmiech, którzy zawodowo wyzwalali w innych ludziach i energia, którą musieli na to spożytkować kosztowała ich tyle, że nie zostawały rezerwy, z których mogliby czerpać.

Przy „wybebeszaniu”, jak Katarzyna Pakosińska nazywa korzystanie z własnej wrażliwości i emocji na scenie, rezerw zostaje mało. Zwłaszcza, że to zawód, w którym trzeba mieć ogromną wrażliwość i skórę tapira. Dlatego ci, którzy żyją ze śmiechu, potrzebują czasem zupełnie się odciąć.
Abelard Giza, komik, kabaret LIMO

Ludzie znają mnie tylko ze sceny – kojarzą moje skecze i myślą: „O, to ten zabawny facet z kabaretu”. I ja to myślenie nawet rozumiem – dla nich funkcjonuję jedynie w takim wymiarze. Ale my też jesteśmy tylko ludźmi – nie da się sypać żartami i być wesołym przez cały czas. Wytwarza się pewnego rodzaju presja, że taki zabawny muszę być zawsze, że skoro zajmuję się komedią, to nie mogę mieć gorszego dnia. Czasem ten kontrast między oczekiwaniami, a moim samopoczuciem jest ogromny i pewnie łatwo kogoś rozczarować. Dlatego lubię pobyć sam, właśnie po to, żeby odpocząć, naładować akumulatory i nie czuć przymusu bycia zabawnym.

Komik codziennie zdaje maturę
Katorzyna Pakosińska ucieka w książki. Inni – w sport. W głuszę, daleko od ludzi. W alkohol, bo na chwilę pomaga. W narkotyki, bo stymulują. – Nasz fach jest stresogenny, ponieważ podlegamy ciągłej ocenie, a każdy występ jest egzaminem. W takiej sytuacji trudno czuć się bezpiecznie, bo nie mamy wentyla bezpieczeństwa–albo jest on o wiele mniejszy. Bywa, że lęki, poczucie niepewności artyści próbują „zaleczać” alkoholem czy narkotykami – mówi Rutkowski.
logo
Abelard Giza. Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Podobnego zdania jest aktor Andrzej Grabowski, który w jednym z wywiadów porównał stany, jakich doświadcza artysta, do depresji poporodowej – a aktor, po trzech miesiącach prób, wydaje na świat jakąś postać, to jest pewnego rodzaju poród. My tę maturę zdajemy ciągle – mówił artysta.
Komedia może być katartycznym sposobem radzenia sobie z osobistą traumą – powiedział kiedyś Robin Williams. Niestety nie z każdą.