Reklama.
Europejczycy obserwują rozwijającą się epidemię eboli z dystansu, drżąc tylko, by nie przedarła się do Europy. Szymon Hołownia nazywa taką postawę „zachowaniem szlachetnego gapia” i wzywa do realnego działania. Jeśli nie tam, gdzie ebola się rozwinęła, to tam, gdzie może się rozwinąć.
Wczoraj dzwoniły do mnie z Konga, by powiedzieć, że uratowały czworo dzieciaków z ciężką malarią, którym przetoczyły krew kupioną przeze mnie na miejscu dwa tygodnie temu w innym szpitalu. Jeden worek krwi to 15 dolarów, życie człowieka kosztowało tyle co film lub książka. Czytaj więcej