Każdy Polak powinien znać tę datę i wiedzieć, jakie wydarzenie miało miejsce 15 sierpnia 1920 roku. W końcu to przełomowy dzień w wojnie polsko-bolszewickiej: Bitwa Warszawska. Do tego momentu groziła nam okupacja Bolszewików, jednak w jednej chwili marszałek Józef Piłsudski odmienił losy wojny.
O Bitwie Warszawskiej wiele rzeczy zostało powiedzianych. O pewnych sprawach wiemy więcej niż o innych. Potrafimy wymienić głównych dowódców wojskowych, wiemy, że w Warszawie przebywała w tym czasie delegacja wojsk francuskich. Jednak jest sporo innych wydarzeń, o których powinniśmy wiedzieć, a o których nie zawsze się nas informuje. Łatwo opisać przebieg walk, ale warto znać także całą otoczkę wokół nich.
Plan Bitwy Warszawskiej został nakreślony w 1831 r.
Choć trudno w to uwierzyć, to plan przeprowadzenia Bitwy Warszawskiej został nakreślony w 1831 r. podczas Powstania Listopadowego przez generała Ignacego Prądzyńskiego. Piłsudski częściowo je zmodyfikował. Chodzi dokładnie o uderzenie znad Wieprza, które było początkiem kontrofensywy, dzięki której Polacy przegnali wojska bolszewickie z terenów Polski. Prądzyński, choć stworzył pewne plany działań, to niestety nie zostały wykorzystane podczas Powstania Listopadowego przez generała Józefa Chłopickiego. Ciekawe zresztą jest to, że Piłsudski już wcześniej przymierzał się do wykorzystania tych planów. Tylko zastanawiał się nad tym, czy arenę walk przesunąć nieco dalej na wschód, na wysokości Brześcia. Układ rzek jest bardzo podobny.
Jan Kowalewski – zapomniany bohater
Mało kto wie, ale dużą zasługą w pokonaniu Rosjan miał fakt, że polski szyfrant – Jan Kowalewski – złamał bolszewickie szyfry. „Dziennik Łódzki” opisuje, jak to zastępując kolegę na dyżurze w sztabie generalnym zaczął z nudów rozszyfrowywać depesze wroga. Dosyć szybko je złamał i dzięki temu już w roku 1919 Polacy, którzy utworzyli biuro szyfrów. Odczytywali depesze bolszewickie szybciej niż ich adresaci. Kowalewski – postać odkryta na nowo w 2001 przez dr Grzegorza Nowika, historyka i eksperta ds. polskich szyfrantów – jest jedną z postaci, obok Józefa Piłsudskiego, której powinniśmy być wdzięczni za to zwycięstwo.
Stalin – "nasz zbawca"
Nie wiadomo, jakby nasze szanse wyglądały w Bitwie Warszawskiej, gdyby nie niesubordynacja dowodzącego armią południową Bolszewików Józefa Stalina, który generalnie nie słuchał się rozkazów Michaiła Tuchaczewskiego. Miał on możliwość zapobiec polskiej kontrofensywie, gdyby w porę dołączył do frontu zachodniego. Jednak Stalinowi bardzo zależało na zdobyciu Lwowa, a następnie przeprowadzeniu samemu uderzenia na Węgry. Do tego był święcie przekonany o tym, że Tuchaczewski sam da radę naszym wojskom. Dzięki temu Polacy otrzymali niesamowitą szansę na zwycięstwo, którą zresztą wykorzystali.
(Nie)pomoc zagraniczna
Niewiele miejsca poświęca się pomocy zagranicznej. Brytyjczycy próbują sobie przypisać udział w tym wydarzeniu twierdząc, że wysłali do nas dostawy z bronią. Prawda jest taka, że główny transport utknął w Wielkiej Brytanii w wyniku strajków probolszewickich pracowników Tibury Dock, którzy nie chcieli wypuścić okrętu "Jolly Roger" z zapasami broni. Równocześnie życzący nam porażki Czesi blokowali i konfiskowali każdy transport z bronią, który szedł przez ich kraj, a jedyną pomoc militarną jaką otrzymaliśmy przybyła z Węgier. Co ciekawe, w wojnie z Bolszewikami chcieli nam pomóc Rumuni, jednak Piłsudski odmówił, gdyż uznał, że to osłabiłoby ich pozycje i nasz wróg mógłby nas oskrzydlić. Nie pomagali nam także Niemcy, którzy ignorując prawo międzynarodowe wypuszczali żołnierzy bolszewickich, którzy schwytani na terenie Prus Wschodnich mieli być internowani.
Czesi a sprawa Polski
Dosyć często mówi się o tym, jak to Polska w 1938 r. zagrabiła Czechom Zaolzie, i że jest to haniebna karta naszej historii. Jest to opinia osób, które mają historyczną pamięć złotej rybki, bo było zupełnie na odwrót. Czesi korzystając z sytuacji w Polsce i cichego przyzwolenia rządu brytyjskiego postanowili zagrabić Zaolzie w tamtym okresie. Polacy ustalili z naszymi południowymi sąsiadami, że przeprowadzone zostanie tam referendum, jednak nigdy nie zostało ono przeprowadzone. Czesi przez całe dwudziestolecie zajmowali te tereny bezprawnie.
Piłsudski w Aninie
W pierwszych tygodniach sierpnia Piłsudski wybrał się samemu do Anina pod Warszawą. Tam w odosobnieniu chciał ułożyć plan działania, który skutecznie odparłby wojska bolszewickie. Endecy chcieli wykorzystać ten fakt dla własnej propagandy, by osłabić pozycję Marszałka, który miał inną wizję Polski od nich. Dlatego zaczęli twierdzić, że Piłsudski tak naprawdę się załamał i podał do dymisji, którą ówczesny premier Wincenty Witos trzymał w sejfie. Prawdę powiedziawszy Piłsudski wysłał pismo z warunkową rezygnacją, która miała zostać przyjęta tylko w przypadku klęski Polaków w wojnie z Bolszewikami. Jednak to nie był jedyny element endeckiej propagandy mającej na celu osłabieniu pozycji Piłsudskiego. W końcu to oni próbowali forsować ideę, że to Matka Boska, Rozwadowski, czasem nawet i Władysław Sikorski czy Maxime Weygand doprowadzili do zwycięstwa.
Brak zasług Weyganda
Tak jak wspominaliśmy, Endecy próbowali dyskredytować Piłsudskiego. Stąd też powstała próba promowania Weyganda, jako tego, który zainspirował Polaków do zwycięstwa. Prawda jest jednak taka, że szef francuskiej misji wojskowej wielokrotnie się skarżył na to, że nie był dopuszczany do obrad polskiego sztabu generalnego, więc nie mógł mieć wpływu na różne decyzje. Natomiast dopiero po śmierci Piłsudskiego czy szefa jego sztabu Tadeusza Rozwadowskiego, zaczął przekonywać o tym, że to on miał duży wkład w zwycięstwo Polaków.