
Lasery, czujniki i kamery termowizyjne. To nie wyposażenie armii godne XXI wieku, ale standard w polskich sklepach w centrach handlowych. Za ich pomocą właściciel wie, ile osób przekroczyło próg sklepu oraz jaki procent z nich zostawił tam swoje pieniądze. Może też wpływać przez to na pracowników, a nawet podejmować na tej podstawie decyzję o zmianie personelu.
– Z naszych usług korzystają sklepy RTV-AGD, kosmetyczne, punkty komórkowe, odzieżowe, rzadziej spożywcze – wyjaśnia w rozmowie z naTemat Robert Kujawa, dyrektor handlowy firmy Optiguard, które produkuje systemy zliczania klientów. Podkreśla, że praktycznie wszystkie sklepy w centrach handlowych korzystają dziś z takich rozwiązań.
Z tego powodu pracownicy sklepów starają się obchodzić system. Kiedy widzą, że przychodzą znajomi to dyskretnie pokazują im, aby omijali bramkę albo schylali się przy wejściu. Systemy zliczające mierzą od wysokości 1,4-1,5 m, aby nie włączać w statystki dzieci. – Gdy wchodzę do sklepu, znajoma prosi mnie, abym przeciskała się przez szparę pomiędzy drzwiami i bramkami – mówi Monika z Trójmiasta. Dzięki temu jako niekupująca oglądająca nie pogarsza bilansu koleżance bilansu.
Mam pewien problem, otóż jestem właścicielem małego sklepu w centrum handlowym gdzie został zamontowany licznik klientów. Wcześniej był to licznik w futrynie, gdzie można było zasłonić jednej czujnik aby nie liczył wchodzących osób. Gdy wykryłem małe oszustwo ze strony pracowników, kupiłem inny podwieszany nad wejściem, którego według sprzedawcy nie można było oszukać. Ostatnio jednak znów dramatycznie spadła ilość klientów, a bardzo wzrosła przez to skuteczność i zastanawiam się czy jest jakiś sposób aby sobie z takim licznikiem poradzić Czytaj więcej
