- Wycofuję się z piłki na zawsze. I mówię to bez względu na wyniki, jakie piłkarze osiągną w następnych meczach. Moje ideały zostały zszargane - ogłosił tuż po wczorajszym meczu Polonii Józef Wojciechowski.
Biznesmen, który od kilku lat stara się zbudować na Konwiktorskiej zespół na miarę mistrzostwa Polski, najprawdopodobniej stracił już resztki cierpliwości. Nie pomogło zatrudnianie kolejnych trenerów, wstrzymywanie wypłat dla piłkarzy, krytyka ze strony prezesa. Cudotwórcą nie okazał się także trener Czesław Michniewicz, który ma w swoim CV już jeden tytuł mistrzowski – zdobyty z Zagłębiem Lubin.
Wojciechowski rzuca mocne słowa, mimo, że jego drużyna teoretycznie może jeszcze zająć miejsce gwarantujące występ w Europejskich Pucharach. Ba, po dzisiejszej porażce Legii z Lechem, ma nawet matematyczne szanse na wygranie ligi.
Ale fakt, iż z taką formą, jaką prezentują zawodnicy Polonii, o wspomnianych sukcesach, nie mają co marzyć. Z Ruchem zagrali słabo, a dodatkowo "podciął im skrzydła" kolega z zespołu, napastnik Edgar Cani, który w bezmyślny sposób wyleciał z boiska w końcówce meczu. Prezes mógł więc być podwójnie podirytowany.
Pytanie tylko, czy rzeczywiście zrealizuje on swoje zapowiedzi. Zdaniem Michała Listkiewicza nie należy zbyt poważnie traktować jego słów. - Sądzę, że nie ma co wdawać się w polemikę z właścicielem Polonii tuż po meczu, on reaguje wtedy bardzo emocjonalnie, a podobnych deklaracji złożył już kilka - twierdzi w rozmowie z portalem gazeta.pl były prezes PZPN.
Sam zainteresowany także i dziś podtrzymuje swoją decyzję o wycofaniu się z klubu i polskiej piłki. Czy wytrzyma z tą deklaracją do finiszu sezonu? Do końca pozostały jeszcze trzy kolejki.
Z ust właściciela Polonii już kilkukrotnie padały podobne sformułowania. Podobno najbliższej rezygnacji był w 2008 roku, gdy zespół, grając jeszcze w ówczesnej drugiej lidze, nie zdołał wywalczyć awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Wojciechowski jednak zdążył się opamiętać. Ponadto wykupił licencję Groclinu Grodzisk Wielkopolski i dzięki temu "Czarne Koszule" zajęły miejsce tego zespołu w Ekstraklasie.
Od tego czasu Wojciechowski nie ukrywał, iż marzy o mistrzowskim tytule na Konwiktorskiej. Jednak mimo iż, wpompował w klub kolejne miliony złotych, ściągał zawodników z Polski i z zagranicy, upragnione sukcesu jak nie było, tak nie ma. W zamian byli kolejni zwolnieni trenerzy i rozczarowujące wyniki.
Media z kolei od dawna spekulowały nad jego ewentualnym przejęciem innego polskiego klubu. W grę wchodzić miała Lechia Gdańsk, a sensacyjne informacje na ten temat pojawiły się w grudniu ubiegłego roku.
Tym doniesieniom zaprzeczał jednak tak właściciel Lechii, Andrzej Kuchar, jak i sam zainteresowany. Z kolei w marcu tego roku pojawiła się wiadomość, jakoby Wojciechowski chciał wykupić od ITI Legię Warszawa. O możliwości sprzedania klubu z Łazienkowskiej poinformowała "Gazeta Polska Codziennie".
Prezes często w emocjonalny sposób reaguje na niepowodzenia Polonii.
Kilka dni temu wstrzymał wypłaty dla swoich piłkarzy, po tym jak ulegli oni Górnikowi Zabrze. Podobnie zachowywał się już kilka razy. M.in. w marcu tego roku, po kolejnej ligowej porażce „Czarnych Koszul” oraz na jesieni 2010 roku.
Rozczarowani postawą piłkarzy są także stołeczni kibice. W kierunku strzelca zwycięskiego gola dla Ruchu, Zeljko Djokicia, w czasie meczu krzyczeli: "Solarka, przejdź do Polonii. Będzie Klub Siwego Kokosa".
Trudno o dobrą atmosferę w klubie, w którym sami fani szydzą z formy zawodników. A przy okazji nawiązali oni do tworu, który do niedawna funkcjonował w Polonii. Mowa o "Klubie Kokosa", którego nazwa pochodzi o nazwiska obrońcy, Daniela Kokosińskiego.
Do tej "elitarnej grupy" należeli do niedawna piłkarze, którzy zdaniem Wojciechowskiego nie angażowali się odpowiednio w swoje obowiązki. Zostali za to odsunięci od treningów z zespołem.