Niedzielny wieczór przy Konwiktorskiej. Polonia Warszawa, pod wodzą nowego trenera Czesława Michniewicza, rozbija Śląsk Wrocław 3:0. Zaraz po końcowym gwizdku właściciel Czarnych Koszul Józef Wojciechowski, uśmiechnięty od ucha do ucha, rzuca do kolegi: - No i dobry ruch zrobiłem, co? Należy mi się piwo? Pytanie tylko przez jaki czas będzie w tak dobrym humorze. Wojciechowski nie należy do najbardziej cierpliwych szefów, media wyliczyły, że przez sześć lat zarządzania Polonią zwolnił aż siedemnastu trenerów. My pokazujemy jego różne oblicza.
Swego czasu postanowił zrobić coś, czego nie robił jeszcze nikt inny. Zgromadził bliższych i dalszych znajomych. W sumie dwanaście osób, które po każdym spotkaniu Polonii miały oceniać dyspozycję piłkarzy. Ten, który zyskiwał najmniejsze uznanie, miał zostać odsunięty od następnego meczu.
Wojciechowski innowacyjny
Swoista rada mędrców, w której skład wchodzili między innymi Józef Oleksy (od lat co prawda odświeża umysł, ale ekspertem piłkarskim nie był i nigdy nie będzie), Michał Listkiewicz i dziennikarka "Przeglądu Sportowego".
Jako pierwszy oberwał defensywny pomocnik Andreu, który przygodę z futbolem zaczynał w wielkiej Barcelonie. Tam zapewne nie doświadczał pomysłów takich jak ten. Wojciechowski jednak bronił swojego pomysłu. - To krok w stronę budowania profesjonalnego klubu - przekonywał w wywiadach. Ale jakoś nikt nie dawał temu wiary. Pomysł w końcu upadł. Na szczęście Polonii.
Wojciechowski krytykujący piłkarzy
Przeciętny trener czy prezes drużyny najczęściej staje w obronie swych zawodników. Tamci grają piach, przegrywają a on mówi mediom, że wina leży po jego stronie. Albo, że mecz się źle ułożył, że szybko dostali bramkę. Wojciechowski to jednak typ zupełnie inny. On sam najlepiej wie, kto na jakiej pozycji powinien grać i jak się zaprezentował. Miesiąc temu powiedział, że Tomasz Jodłowiec nie powinien grać na środku obrony. Ze Śląskiem zagrał, spisał się dobrze. Ciekawe, kiedy zda sobie sprawę, że Czesław Michniewicz, którego tak po ostatnim meczu chwalił, w ogóle go nie posłuchał.
Wojciechowski nie dość, że wszystko wie najlepiej, to jeszcze nie przebiera w słowach oceniając postawę piłkarzy. Tamasa Kulcsara, który w Polonii już nie gra, nazwał swego czasu "idiotą" i "durnym Węgrem". Swego czasu do Polonii trafił ze Znicza Pruszków obrońca Daniel Kokosiński. Trafił i po krótkim czasie stał się "lokalnym celebrytą", bo na Polonii powstał osławiony Klub Kokosa. JW uznał, że piłkarz jest zdecydowanie za słaby i zabronił mu trenować z pierwszą drużyną, zamiast tego Kokosiński wbiegał po schodach i robił rundki po parku. A, i wciąż kasował niemałe pieniądze. Wszystko po to, żeby, jak to ujął prezes, nie zaraził młodych, zdolnych chłopaków swoim nieudacznictwem.
Ktoś powie, że nie powinien tak mówić, bo psuje to atmosferę w zespole. Ale są też i tacy, którzy Wojciechowskiego za takie słowa cenią. Bo mówi jak jest, a piłkarzy nie traktuje jak święte krowy, co w polskich klubach nagminne.
Wojciechowski słuchający niewłaściwych doradców
Takie inwestycje, tyle wydanych pieniędzy, a wyników wciąż brak. - Interesuje mnie tylko awans do Ligi Mistrzów, wygranie tak słabej ligi to żadne osiągnięcie - przekonywał Wojciechowski w wywiadach. Ale nawet tej beznadziejnej ligi jak dotąd nie wygrał. Niedawno w stacji Orange Sport zastanawiano się co jest tego powodem. - On po prostu otoczył się gronem niewłaściwych doradców - taka opinia zdominowała dyskusję.
Chaos, prowizorka, niecierpliwość, szastanie pieniądzmi - tak można by w skrócie opisać to co robi JW. Spójrzmy na suche liczby. Ciekawą rzecz zauważył serwis Weszlo.com. Wojciechowski w Polonii jest od sześciu lat i zdążył w tym czasie zwolnić aż siedemnastu trenerów. Dla porównania w Liverpoolu 17 coachów pracowało przez ostatnich 120 lat. Trzeba było całego tego czasu, by właściciel Polonii zatrudnił wreszcie Michniewicza, zwanego "Polskim Mourinho", przez Zbigniewa Bońka uważanego za najlepszego obok Michała Probierza polskiego trenera. Człowieka, który z Lechem Poznań zdobył puchar, a z Zagłębiem Lubin mistrzostwo kraju. Który po raz pierwszy w życiu prowadzi zespół z takimi aspiracjami.
W Polonii dwa razy pracował Jacek Zieliński. Najpierw został zwolniony. To był jedyny raz kiedy Wojciechowski szczerze przyznawał, że dokonał błędnego wyboru. Później Zielińskiego zatrudnił ponownie, ale kilka dni temu po 0:3 w Kielcach nie wahał się go znów zwolnić.
Wojciechowski przepłacający
Potrafisz kopać piłkę a w krótkim czasie chcesz zarobić wielkie pieniądze? Idź do Polonii Warszawa. Władimir Dwaliszwili, bohater meczu ze Śląskiem jest już setnym piłkarzem zatrudnionym przez Wojciechowskiego. W międzyczasie 131 minut w barwach Polonii zagrał Chilijczyk Cesar Cortes. Kosztował 700 tysięcy euro, okazał się beznadziejny, Polonia mu podziękowała ale wciąż przez pewien czas musiała mu płacić. Dodajmy do tego, że Wojciechowski swego czasu zapłacił Ruchowi Chorzów milion euro za Artura Sobiecha, a Euzebiusz Smolarek, grając w Polonii, kasował 400 tysięcy euro za rok.
Czesław Michniewicz przed meczem ze Śląskiem. O tym czego Polonii potrzeba:
Michniewicz chwilowo triumfuje, po wczorajszym meczu był w świetnym humorze. Uśmiechał się, żartował. Ale też wie w jakiej jest sytuacji. W niedzielnej Lidze Plus Extra przyznał, że praca w Polonii to trochę takie stąpanie po polu minowym. Jeśli rozbroi jeszcze sześć min (tyle kolejek do końca) będzie bohaterem. Tym bardziej, że prezes zapytany zaraz po meczu przez dziennikarza o szanse na tytuł, tylko się uśmiechnął i odpowiedział: - Strata do lidera jest tak mała, że mamy na to szansę.
Porównanie jest trafne tym bardziej, że w Polonii zwyczajnie jesteś jak saper. Mylisz się tylko raz.
o problemach swojego bramkarza, w "Przeglądzie Sportowym":
To jest skandal! Ja naprawdę nie rozumiem, jak profesjonalny piłkarz może nie wiedzieć, co ma w tym swoim dziobie? W tym tygodniu wszyscy przejdą prześwietlenia zębów, bo chcemy wiedzieć, czy podchodzą do swojego zawodu rzetelnie.Z trenerem Janasem zastanawialiśmy się, kiedy my mieliśmy podobne problemy. I mnie po raz ostatni bolał ząb w 1979 roku! Ja nie rozumiem, jak tak młody człowiek może nie dbać o higienę jamy ustnej. Dla mnie to jest nawet większa wpadka niż błąd Michała Gliwy - dodał właściciel klubu.
Wojciechowski o polskich sędziach
w rozmowie z "Super Expressem":
Powiem wprost: środowisko polskich sędziów to gang! Nie doceniłem go, nie wiedziałem, że jest tak mocny. W zeszłym sezonie wypowiedziałem im wojnę, powiedziałem głośno, co myślę o niektórych. Na przykład o panu Małku. Pisaliśmy nawet pisma do PZPN, aby kilku z nich nie wyznaczać na mecze Polonii. Efektu nie było i we wszystkich trzech spotkaniach tej wiosny zostaliśmy przekręceni.