Już dawno rosyjskie paliwo nie było tak tanie. Zaraz za granicą w Bezledach na stacji „no name”, na której wszyscy klienci to przemytnicy, kosztuje 2,70 zł za litr. Kilka kilometrów dalej na Łukoilu 2,65 zł. Po polskiej stronie, w przygranicznych Bartoszycach i dalej na południe litr rosyjskiego paliwa przemytnicy mogą sprzedać za 4,50 zł. Handel przybiera na sile, bo po polskiej stronie granicy kolejka to około 5 godziny stania.
– Mimo wszystko to zajęcie bez stresu. Mam swoich klientów, którzy regularnie tankują. Po paliwo jeżdżę co trzy dni. Bez krzyków szefa i opóźnień w wypłatach wyciągam najmniej 3,5-4 tys. zł miesięcznie. Jak patrzę na tych co tyrają za 1700 to mi żal – Piotr, przemytnik wożący paliwo przez granicę z Obwodem Kaliningradzkim zgodził się opowiedzieć o swojej pracy.
Życie na granicy
Mieszka w niedużym miasteczku 50 kilometrów od granicy z Obwodem Kaliningradzkim. Z wykształcenia jest mechanikiem, ale odkąd kilka lat temu największa firma maszynowa w regionie popadła w problemy, nie ma stałego zajęcia w zawodzie. Pracował w warsztacie oponiarskim, firmie gastronomicznej jako pracownik fizyczny i przy produkcji dań gotowych oraz jako pomocnik magazyniera, wszędzie ta sama nędza. – Płacą 1700- 2000 zł i jeszcze często z opóźnieniem – narzeka.
Okazja do handlu pojawiła się w lipcu 2012 roku, kiedy weszła w życie umowa o małym ruchu granicznym z Obwodem Kaliningradzkim. Na jej mocy mieszkańcy powiatów przygranicznych mogą bez wiz, a tylko z wykupionym zezwoleniem wyjeżdżać na teren Rosji. Paliwo weszło do menu przemytników dokładnie w momencie kiedy skończyła się opłacalność wożenia wódki, a celnicy zabrali się na serio do ścigania przemytu papierosów.
Po czym poznać przemytnika?
Zgodnie z przepisami do Polski można wwieźć to, co w baku i dodatkowo 10-litrowy kanister. To dlatego hitem wśród przemytników jest volkswagen passat z połowy lat 90. Jako jedna z nielicznych osobówek ma 100-litrowy zbiornika paliwa. Dla porównania, współczesne auta tej wielkości tankują góra 50-60 litrów. Wcześniej takie „szroty” kosztowały 2500 zł, teraz auta nierzadko z przebiegiem 350 tys. km kosztują 4500 zł.
Piotr kupił dwa: benzyniaka i diesla, aby swobodnie sprowadzać każdy rodzaj paliwa. – To nieprawda, że rosyjskie paliwo jest gorszej jakości To bujda wymyślona przez urząd celny i lobby paliwowe. Przez dwa lata nie miałem ani jednej reklamacji. A moi stali klienci, mówią, że samochody, nawet te nowsze diesle, pracują lepiej niż po tankowaniu w Polsce – opowiada przemytnik. Zanim wyruszy w trasę już ma komplet zamówień.
Czy 4 tys. zł zarobione na granicy to dużo? Na ogólnopolskie standardy szału nie ma, ale przecież w całym powiecie ponad 6,5 tysiąca osób jest bez pracy. Piotr szacuje, ze lekko licząc połowa bezrobotnych pracuje na granicy. Rejestracja w urzędzie, nawet bez prawa do zasiłku, to do dostęp do państwowej służby zdrowia. – Tak naprawdę nikomu nie zależy na pracy skoro co kilka dni spotykamy się na przejściu w Bezledach. Wszyscy mają komórki, nie ubierają się w dyskontach ani lumpeksach – mówi dalej.
Najlepsze jest to, że Rosjanie już przystosowali się do wymogów przemytu. Na Łukoilu Passaty przemytników wjeżdżają na specjalne drewniane pochylnie. W baku auta konstruktorzy przewidzieli kilka, kilkanaście litrów wolnej przestrzeni po to, by paliwo mogło się rozprężać podczas zmian temperatur. Dzięki pochylni bak zostaje zalany paliwem naprawdę do pełna. Dojedzie do Polski z minimalną stratą. Zabierane dodatkowo kilka paczek papierosów zapewnia sfinansowanie pozwolenia i czasem drobnego prezentu dla służb granicznych.
Teraz liczymy. Piotr przewozi minimum 3 tysiące litrów paliwa w miesiącu, a wynajmowany „wozak”, czyli młody kierowca drugie tyle. Rocznie daje to 72 tys. litrów. wychodzi na to, że 48 przemytników zapewnia dostawy 3,5 mln litrów paliwa - tyle co sprzedaje przeciętna stacja benzynowa dużego koncernu. – Nie wiem jakim cudem istnieje jeszcze stacja paliw w Bartoszycach skoro dwie ulice dalej jest giełda paliwowa. Może więcej zarabiają na całodobowym dostępie do alkoholu i jedzenia. Moi znajomi tankują tylko rosyjskie – mówi przemytnik.
Co dziesiąty litr oleju napędowego tankowany w Polsce pochodzi już z przemytu – wynika z danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. Straty budżetu państwa z powodu niezapłaconych podatków to 3 mld złotych. – Ta strata to nasz zysk. Gdyby zamknąć możliwość zarabiania na granicy, ustawią się większe kolejki po zasiłki w ośrodkach pomocy społecznej – słyszymy.
Rok temu urzędnicy przymierzały się do ograniczenia mrówczego importu paliwa. Kto więcej niż 10 razy przekroczył granicę był dokładnie skontrolowany przez celników i musiał szczegółowo wytłumaczyć swój cel podróży. Pod granicznymi szlabanami wybuchły protesty. Wtedy z pomocą przemytnikom przyszedł burmistrz Gołdapi Marek Miros. Zatrudnił prawników, którzy wykazali bezprawność postępowania celników. – Rozumiem potrzebę łatania dziury budżetowej, ale nie kosztem biednej Gołdapi, Suwałk lub Augustowa. Ludzie, którzy na granicy ciężko pracują na skarpetki, chleb i mleko dla dzieci zasługują na pomoc w powiedział na antenie lokalnego Radia 5.