Wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski od dwóch lat uniemożliwia ratyfikację konwencji bioetycznej – domaga się, by znalazło się w niej oświadczenie chroniące ludzkie zarodki tak samo jak dzieci narodzone. To najważniejszy postulat zespołu ekspertów przy Episkopacie, w którym zasiada. – Jest poważnym problemem, jeśli opinie tego ciała prezentuje jako opinię państwowego urzędu. Premier Tusk powinien przeciąć tę obstrukcję – twierdzi prof. Paweł Łuków, etyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Konwencję bioetyczną Polska podpisała juz w 1999 roku, ale od tego czasu żadnemu rządowi nie udało się przeprowadzić przez Sejm ustawy ratyfikacyjnej. To bardzo ważny dokument, nie tylko dlatego, że do ratyfikacji zobowiązała nas Unia Europejska. Określa on podstawowe prawa związane z postępem biologii i medycyny. Wprowadza m.in. nakaz poszanowania integralności i godności każdej osoby, zakaz eksperymentów medycznych na zarodkach czy praktyk eugenicznych.
W marcu 2012 roku premier Donald Tusk w końcu powiedział wyraźnie – nie ma przeszkód, by jak najszybciej doszło do ratyfikacji konwencji. Projekt ustawy ratyfikującej przygotowała poprzednia pełnomocniczka ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Po jej odejściu do Parlamentu Europejskiego trafił on pod obrady rządu, a potem do uzgodnień resortowych. I tu pojawił się problem. Mniej więcej od października 2012 roku jedno ministerstwo nie pozwala, by projekt został przekazany do Sejmu. To Ministerstwo Sprawiedliwości, a konkretnie wiceminister Michał Królikowski.
Zarodek, czyli człowiek
W naTemat opisywaliśmy jego sylwetkę. To gorliwy katolik, autor książki - wywiadu rzeki z arycbiskupem Hoserem, "świecki mnich" benedyktyński, a w końcu także członek Zespołu Ekspertów Konferencji Episkopatu Polski ds. bioetycznych. Zasłynął m.in. jako współatuor kontrowersyjnej propozycji zaostrzenia prawa antyaborcyjnego i przeciwnik gender (z powodu tej "ideologii' sprzeciwiał się ratyfikacji konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet).
Jakie zastrzeżenia ma do konwencji bioetycznej? Opisywała to ostatnio w "Gazecie Wyborczej" Ewa Siedlecka. Królikowski "żąda złożenia do konwencji 'oświadczenia' zrównującego de facto status zarodka i człowieka urodzonego. Skutkiem takiego oświadczenia byłaby interpretacja w tym duchu polskiej konstytucji. I oznaczałoby to - co przyznaje minister - konieczność uwzględnienia tej interpretacji przy tworzeniu prawa np. dotyczącego zapłodnienia in vitro".
W takim wypadku kolejne spory światpoglądowe będą możliwe, bo zrówna się ochronę zarodka i człowieka urodzonego.
Warto dodać, że Królikowski ze swoim poglądem na konwencję jest w rządzie odosobniony. Np. w stanowisku Ministerstwa Spraw Zagranicznych bardzo wyraźnie powiedziano, że nie ma potrzeby odwoływania się do prawa krajowego, co postuluje wiceminister sprawiedliwości.
"Prawo do reprezentowania Boga"
Eksperci, w tym bioetycy, przyznają, iż w konwencji sporo jest przepisów ogólnych, ale niekoniecznie trzeba je uszczegóławiać, tym bardziej w zaproponowany przez Królikowskiego sposób. Prof. Eleonora Zielińska, karnista i bioetyk, komentowała niedawno, że taki liberalizm jest bardzo dobry, bo konwencja wyznacza minimalny standard ochrony i pozwala państwom, by ustanowiły standard wyższy.
Z kolei prof. Zbigniew Szawarski, przewodniczący Komitetu Bioetycznego PAN, stwierdził, że jej uszczegółowienie jest w interesie tych, "którzy roszczą sobie prawo do reprezentowania Boga i narzucania innym swojego światopoglądu'.
– Propozycje Królikowskiego godzą w samą istotę konwencji, która jest niezwykle kompromisowym dokumentem. Kwestie dotyczące pojęć takich jak "osoba" czy "każdy", które nie są precyzyjne, wprowadzono po to, by umożliwić szeroką społeczną ackeptację – potwierdza w rozmowie z naTemat prof. Paweł Łuków.
Postawa wiceministra znalazła za to aprobatę w środowiskach katolickich. „Człowiek w każdej fazie życia powinien być chroniony tak samo: bezwzględnie. Nie ma różnicy pomiędzy człowiekiem, który prowadzi życie ukryte w łonie matki, a tym, który jest już urodzony. To, co pan wiceminister Królikowski próbuje tutaj dokonać, jest głęboko sprawiedliwe, zgodne z nauką i z prawem logicznym" – stwierdziła cytowana przez Radio Maryja bioetyk dr Hanna Wujkowska.
Wiceminister idzie na wojnę
Znów pojawia się jednak ta sama kontrowersja – Królikowski jest wiceministrem, a równocześnie ekspertem Episkopatu, który prezentuje identyczne stanowisko względem konwencji. "Jest trudnym problemem przyznanie ludzkiemu zarodkowi praw podmiotowych, a więc praw, które przysługują osobie ludzkiej. Tylko prawa podmiotowe mogą chronić godność i integralność embrionu ludzkiego" – uważa szef zespołu ekspertów KEP ds. bioetycznych arcybiskup Henryk Hoser.
Nawet posłowie PO dostrzegają ten "zgrzyt" w działalności wiceministra ich rządu (Królikowski nie jest członkiem PO). – W demokracji każdy ma prawo do pełnienia różnych funkcji, także przy Episkopacie. Jednak nie wiem, dlaczego ta konwencja jeszcze nie została przyjęta. Nie rozumiem. Nie można interpretować jej przepisów zawężająco, tak jak to próbuje robić minister – mówi naTemat Krystyna Skowrońska, posłanka Platformy z komisji zdrowia.
Prof. Łuków ocenia z kolei, że Królikowskiemu brakuje "profesjonalnego rozgraniczenia sprawowanych funkcji". – Nie ma większego problemu, że ktoś jest ekspertem w jakimś ciele. Jest problem, jeśli opinie tego ciała prezentuje jako opinie urzędu, który sprawuje. Zaskakujące były dla mnie jakiś czas temu migawki pokazujące posiedzenie zespołu ekspertów Episkopatu, gdzie Królikowski był podpisany jako minister. Państwowy urząd nie upoważnia do prezentowania dowolnych poglądów, zawęża możliwość działania – mówi.
Jak twierdzi, w sprawie konwencji powinien zadziałać premier Tusk. Trzeba przeciąć spekulacje. – Niech weźmie sprawy w swoje ręce i przekaże w końcu konwencję Sejmowi. Posłowie podejmą decyzję – podkreśla.
Jeśli oświadczenie znajdzie się w dokumencie ratyfikacyjnym - wprowadzi do polskiego prawa konia trojańskiego: taką interpretację konstytucji, która da pole do ofensywy zwolennikom całkowitego zakazu aborcji i in vitro.