Cezary Lisowski nie urodził się w Toruniu, został mi jednak przedstawiony, jako człowiek, który jest w stanie opowiedzieć o tym mieście tak, że po rozmowie zostanę specjalistką. W Toruniu byłam kilka razy i nigdy nie przywiozłam pierników. Zapamiętałam za to, ciekawą wystawę w tutejszym CSW i oczywiście naleśniki, za którymi teraz w Warszawie ustawiają się kolejki. Rozmawiamy o tym co dzieje się w mieście i gdzie nakarmić ducha i ciało w Toruniu.
Od jak dawna jesteś związany z Toruniem? Do Torunia przyjechałem dokładnie dziesięć lat temu, na studia, które dopiero w tym roku udało mi się skończyć. Na szczęście to już doktoranckie.
Przez cały ten czas mieszkałeś w Toruniu? Prawie. Od trzech lat mieszkam w Warszawie, ale cały czas jestem związany z uczelnią, a ostatnio coraz mocniej z Centrum Sztuki Współczesnej oraz lokalnymi organizacjami, z którymi realizuję wiele projektów, w większości poświęconych właśnie Toruniowi.
Jakie studia skończyłeś, czym konkretnie się zajmujesz? Skończyłem Historię sztuki, a dokładniej kończę doktorat, który poświęcam międzywojennej architekturze Torunia. Być może wiele osób to zaskoczy, ale Toruń to nie tylko 'gotyk na dotyk', którym lubi promować się miasto. Wystarczy wyjść ze starówki, by przekonać się, że jest ono pełne świetnych przykładów architektury z XIX i XX wieku.
Programowo wszystkich wyciągam poza Stare Miasto właśnie. Toruń miał to szczęście, że po I Wojnie Światowej stał się stolicą Województwa Pomorskiego - niezwykle ważnego wówczas dla Polski, z odzyskanym dostępem do morza. To spowodowało szybki rozwój miasta. Powstawały gmachy urzędów, mieszkania urzędników, napływała ludność. Działali tu tak znani architekci jak Bogdan Lalewicz, duet Bohdan Lachert i Józef Szanajca, Kazimierz Ulatowski. Naukowo koncentrowałem się jak dotąd głównie na obiektach z dwudziestolecia międzywojennego, ale moje działania poza uczelnią poświęcone są Toruniowi w 2. połowie XX w.
Poza uczelnią, czyli CSW? Tak. W czerwcu tego roku wraz z Martą Kołacz i Piotrem Lisowskim (nie jesteśmy braćmi) z CSW, wystartowaliśmy z pierwszą edycją Festiwalu Architektury i Wzornictwa Tormiar dedykowanego najogólniej mówiąc sztukom projektowym w powojennym Toruniu. Festiwal powstał niemal w czynie społecznym, przy dużym udziale mieszkańców miasta.
Jeszcze przez miesiąc w CSW trwają tormiarowe wystawy. Jedna z nich, "Plastyka Toruńska" opowiada historie powojennych wnętrz w Toruniu. Opowiada dosłownie, ponieważ oparta jest o wywiady z lokalnymi architektami, projektantami, plastykami, którzy działali tu od lat 40. XX w. po 90-te włącznie. Wnętrza ich autorstwa w większości nie są zachowane, ale udało nam się zebrać całkiem sporo archiwalnego materiału, głównie fotografii, które pokazują, że Toruń w latach 60. czy 70. XX w. był nowoczesnym miastem i w swoich realizacjach nie ustępował innym większym ośrodkom.
Nie ma już śladów tej nowoczesności? Nie zachowało się żadne z wnętrz prezentowanych na wystawie?
Niewiele. Ale te, które przetrwały do dziś, z pewnością warte są uwagi. Zacząć należałoby pewnie od Dworca PKP Toruń Główny. Większość osób, które przyjeżdżają do Torunia pociągiem, mija budynek dworca, który jest w dużej mierze brudny i zaniedbany. Na szczęście i niestety zarazem w najbliższych tygodniach zacznie się tam remont. Niestety, bo zniknie wtedy jego wystrój z 1965 r. autorstwa Romualda Drzewieckiego i Zdzisława Kulikowskiego.
Głównym elementem tego wystroju jest podwieszany sufit, a także metaloplastyka, kraty, okładziny itd. Całość wygląda jak instalacja artystyczna. Ten projekt w latach 60. tak bardzo się podobał, że PKP zaniechało np. malowania sufitu fluorescencyjną farbą, co autorzy mieli w planach, bo uznano, że jest już tak dobrze, że lepiej być nie może. Kierownik dworca dostał wówczas w nagrodę awans do Gdańska.
Zdecydowanie warto unieść głowę w górę stojąc w kolejce do kasy biletowej. Kolejnym przykładem takiego zachowanego w oryginalnym kształcie wnętrza, w zasadzie zespołu wnętrz jest gmach Wydziału Chemii UMK, na terenie kampusu. W zasadzie cały kampus uniwersytecki z przełomu lat 60/70.XX w., pierwszy w Polsce, począwszy od planu, założenia przez architekturę aż po najdrobniejszy detal w wystroju, dzieło architektów z Politechniki Warszawskiej, to jest wyjątkowe miejsce, które będąc w Toruniu koniecznie trzeba odwiedzić. Jest poza centrum, ale w Toruniu wszędzie jest blisko.
Na co jeszcze poza dworcem i kampusem należy zwrócić uwagę zwiedzając Toruń? W ramach Tormiaru zrobiliśmy mapkę takich miejsc. Ale są też inne niepozorne obiekty, na które warto zwrócić uwagę. To pozostałości obchodów Jubileuszu 500-lecia urodzin Mikołaja Kopernika, które przypadały w 1973 roku. Dla Torunia to niezwykle ważna data i ważne wydarzenie. W zasadzie w dużej mierze to jak Toruń wygląda i funkcjonuje dzisiaj wynika z podjętych wówczas decyzji.
Dlaczego, co takiego się wówczas działo? Kopernik był bardzo chętnie wykorzystywany przez władze PRL. Duchowny rewolucjonista, psuł kościół, podobało się to komunistom. Obchody 500-lecia jego urodzin były wydarzeniem propagandowym. Z całego świata przyjeżdżały delegacje do grodu astronoma. Miasto musiało zorganizować całe zaplecze dla tych wydarzeń, powstawały, więc drogi, hotele, restauracje, biblioteki itd. Kampus również wybudowany został, jako prezent dla Kopernika z tej okazji.
Ale wizyta w Toruniu w 1973 mogła dać się zapamiętać z jeszcze jednej strony, całe miasto usiane było barwnymi, abstrakcyjnymi formami. Dekorowanie miast z okazji różnego typu świąt, rocznic, było wówczas niezwykle popularne. Mam wrażenie jednak, że ten cały kosmos, który stworzyli wówczas artyści w przestrzeni Torunia wykraczał poza standardowe oprawy innych uroczystości. Dla mnie niezwykle ciekawym jest, że w tych dość wydawać by się mogło siermiężnych czasach artystom dano tak duży wentyl swobody twórczej.
Czy coś z tych rzeczy przetrwało do dzisiaj? Niewiele, gdyż głównie były to dekoracje czasowe, dla oprawy tego konkretnego wydarzenia. Przedostatnia instalacja w formie astrolabium zniknęła z przestrzeni miasta kilka lat temu. Ostatnia stoi do dzisiaj na wysepce zieleni rozdzielające dwa pasy jezdni wzdłuż Alei Jana Pawła II. Dwa lata temu ta dość niepozorna forma została zniszczona, a potem zniknęła. Postanowiłem ją odszukać i przywrócić do żywych. Udało się. Tak zaczęły się "Propozycje dla Torunia", od „Tulipana” Henryka Sobczyka.
Propozycje dla Torunia, to kolejny Twój projekt poświęcony Toruniowi. Tak. Chociaż teraz realizowany przez wiele osób, kilka instytucji. Ja tylko odgrzebałem ten temat. Samą nazwę, która teraz bardzo dobrze się przyjęła dla różnych lokalnych przedsięwzięć wziąłem od tytułu wystawy, która miała miejsce w 1971 roku w toruńskim BWA, a na której prezentowane były poplenerowe projekty rzeźb, pomników, mających uświetnić Wielki Jubileusz. Wystawę poprzedzał plener rzeźbiarski z udziałem około dwudziestu artystów z całej Polski. Dwie z tych 'propozycji' zostały wówczas zrealizowane i stoją w przestrzeni miasta do dziś. Do jesieni zaś trwa wystawa tamtych "Propozycji" w Domu Kopernika.
A jakie są Twoje "propozycje dla Torunia"? Próbowałem odszukać jeszcze inne formy, o których wiedziałem, że gdzieś mogą czekać na lepsze czasy, ale to się nie udało. Marta Kołacz i Piotr Lisowski z CSW, którzy od trzech lat realizują tam ze studentami Wydziału Sztuk Pięknych UMK projekt o nazwie PRZEprojekt zaprosili mnie w tym roku do współpracy i wspólnie z grupą studentów pracowaliśmy nad "nowymi propozycjami', z kolei Maria Niemyjska z Fundacji smacznego!, Która już po raz kolejny organizuje imprezę w przestrzeni Torunia o nazwie Obserwatorium miejskie niejako oddała mi tegoroczną edycję i jej tematem również stały się "propozycje". Połączyliśmy siły i na początku sierpnia tego roku odbył się w Toruniu wspólny plener studentów i zaproszonych przez Fundację smacznego! artystów, powtarzający formułę pleneru z 1971 r. Teraz pracujemy nad wystawą i realizacją plenerowych projektów.
Jakie jeszcze wystawy, wydarzenia kulturalne w Toruniu mógłbyś polecić? Oferta CSW jest całkiem bogata. Nie tylko wystawiennicza, ale też festiwalowa. Jestem fanem imprezy o nazwie CoCArt, to niewielki festiwal muzyki elektronicznej, eksperymentalnej, który ma swoich stałych fanów w mieście i nie tylko. W Toruniu nie ma dużych imprez muzycznych, ale zdecydowanie bronią się międzynarodowe festiwale filmowy TOFIFEST, który też w dużej mierze dzieje się w Kinie Centrum w CSW, oraz teatralny KONTAKT organizowany przy Teatrze Horzycy. Na wystawy warto zaglądać do miejskiej galerii Wozownia, która kontynuuje tradycje BWA, swoją działalność reaktywowała Galeria nad Wisłą, na terenie ogródków działkowych na Bydgoskim Przedmieściu, obiecująco zapowiada się też program chyba pierwszej autorskiej galerii sztuki w Toruniu, która pod nazwą Miłość wystartuje już we wrześniu tego roku.
Teraz zamiast duchowej strawa cielesna. Gdzie zjeść w Toruniu?
Od wielu lat wiadomo, że Toruń, to nie pierniki, tylko naleśniki. Stały się one jednym z głównych punktów kulinarnych do odhaczenia w Toruniu, z trzech restauracji, które je serwują polecam tę na ul. Wysokiej. Jeśli ktoś nie boi się rzeczy smażonych na bardzo głębokim tłuszczu, zapraszam do Baru Panda pod gmachem Dyrekcji Lasów Państwowych przy ul. Mickiewicza 9, to pięć minut spacerem od starówki, budynek charakterystyczny ze względu na wielkie kamienne rzeźby niedźwiedzi stojące przed wejściem, łatwo trafić.
Zestaw ryba, frytki, surówka, za 7,30, oranżada za złotówkę. Zamawiasz, po chwili z kuchni słychać krojenie ziemniaków na frytki. Wszystko świeże i smaczne, tylko lubi w tym tłuszczu pływać... Niemal na przeciwko, przy akademiku nr 1 działa stołówka studencka, ostatnia w Toruniu, tanie domowe jedzenie. Placki ziemniaczane tylko w Cafe Relax na Szewskiej! Tam czas zatrzymał się w latach 80. XX w. Wystrój, stylizacja ekspedientek, dekoracja deserów... Na pizze chodzi się do Włocha przy ul. Szczytnej na Starym Mieście, dobra kawa i coś przekąskowego w Kona Coast przy Chełmińskiej, blisko placu Teatralnego, modne burgery w Widelcu na Sienkiewicza. Obowiązkowy deser po każdym posiłku - lody u Lenkiewicza. Warto odstać swoje w kolejce, ale nie ma co zamawiać dwóch gałek, nie wielu śmiałków daje radę. Lubię słodkie, więc piernikowe, krówka...
Gdzie mogą zjeść coś weganie? Ja jestem wszystkożerny, ale coraz więcej z moich znajomych stołuje się właśnie w takich miejscach i jest ich kilka. Prawdziwą mekką wegan były Cafe Draże. Niestety dziewczyny prowadzące to miejsce przegrały z miastem walkę o budynek Starego Młyna, w którym miały siedzibę. Poza dobrą kawą z mlekiem sojowym i ciastem z marchewki, buraka, czy pewnie nawet pokrzywy, można było tam napić się piwa, wziąć udział w różnego typu warsztatach, obejrzeć film, wpaść na koncert. Lokal działał trochę, jako taki alternatywny dom kultury. Młyn od roku stoi pusty, ale wiem, że już na jesieni Magda Hamera z Fundacji Zmian, która prowadziła Draże, reaktywuje działalność przy Kulturhauzie na ul. Poniatowskiego obok Dworca Toruń Miasto. To kolejne miejsce, które skupia aktywistów miejskich, działaczy, artystów, z bogatą ofertą alternatywy. Otwiera się tam kawiarnia, na pewno będzie wegańska! Tymczasem wegetarianie i weganie stołują się na Starym Mieście w m.in. Karotce lub Ciasnej.
A wieczorem na piwo? U Pani Iwonki w Zezie! Można usiąść przy barze i szybko zaktualizować informacje, co się dzieje w mieście, co grają w teatrze; kameralna, klimatyczna piwnica z uroczą właścicielką za barem. Chodzę do Tratwy, nad Wisłą, najbardziej oblegany ogródek i murek w sezonie. 2 światy, gdzie czasem na fajny koncert można trafić, no i eNeRDe, które już nie to samo, co przed kilkoma laty, ale wciąż pozostaje ważnym punktem na imprezowej mapie Torunia. A już na koniec, na jednego, na dobitkę, nad ranem - nieśmiertelne Desperado!
Najlepszy spot na piknik/ miejsce z widokiem na miasto? Powszechnie za najpiękniejszy uznawany widok Torunia z mostu, z drugiej strony Wisły. Faktycznie, zwłaszcza wieczorem, kiedy oświetlone miasto odbija się w wodzie, robi to dobre wrażenie. Ale to jest taki pocztówkowy obrazek. Nie jestem jego fanem. Na Stare Miasto wolę widok z dachów kamienic. Fajny taras widokowy znajduje się na dachu CSW. Nie koniecznie zwrócony w stronę starówki, ale lubię tę przestrzeń. Centrum nie do końca ją wykorzystuje, ale np ostatnio odbyła się tam impreza Technodrom, która przyciągnęła 1200 osób!
Na spacer, na piknik oczywiście bulwar wzdłuż Wisły i Bydgoskie Przedmieście. To dzielnica, która chyba najbardziej potrafi zauroczyć. Architekturą, przyrodą, atmosferą. To tutaj znajdują się najpiękniejsze dziewiętnastowieczne kamienice, bajkowe domki z wieżyczkami z pruskiego muru, modernistyczne gmachy z dwudziestolecia. Dzielnica, głównie za sprawą aktywnych mieszkańców, systematycznie jest rewitalizowana i staje się obecnie coraz częściej odwiedzana przez osoby przyjeżdżające do Torunia. Ja wszystkich swoich gości, po krótkiej chwili na Starym Mieście kieruję na Bydgoskie właśnie. Okrężną drogą na kampus ulicami Mickiewicza, Słowackiego, Bydgoską. I koniecznie do parku. Tu znajduje się najstarszy park miejski w Polsce. Na jego tyłach nad malowniczą Martówką, czyli odcinkiem starorzecza Wisły można zalegnąć na trawie, opcjonalnie kocyku, rozpalić grilla, wypić piwo. A dla wciąż spragnionych kulturalnych wrażeń alternatywna oferta Domu Kultury Bydgoskie Przedmieście.
Za co można kochać Toruń? Nie wiem. Dla mnie w tym mieście niesamowite jest to, że choć jest niewielkie, choć studiowałem tam dziesięć lat i jestem osobą, która dość mocno eksploatuje miejsce w którym żyje, kiedy do niego wracam, jestem wciąż w stanie odkryć coś nowego. I to mnie motywuje do wracania i działania tam. W Toruniu żyje się dość wygodnie, wszędzie jest blisko, wszędzie pieszo lub na rowerze, wciąż taniej niż w innych miastach. Oczywiście jak w każde miasto ma cały szereg wad, dziwnych rozwiązań, złych inwestycji, układów itd. Ale chyba miałem zachęcać do odwiedzenia go, a nie zniechęcać, na tym więc poprzestanę. Toruń ma jeszcze jedną wielką zaletę - położenie. Z Torunia zarówno nad morze, do Poznania, Warszawy, wszędzie jest blisko. Nie mówiąc już o Bydgoszczy...
To prawda Toruń jest świetnie zlokalizowany. Nie mogę się doczekać aż ktoś w końcu wpadnie na pomysł puszczenia Wisłą promu z Warszawy nad morze. Z przystankiem w Toruniu, na placki ziemniaczane i spacer po CSW. Dzięki za inspirującą rozmowę!