Role w najlepszym stylu. Tomasz Kot niczym kameleon. Po genialnie odegranej roli Ryśka Riedla, powierzono mu kolejne, równie wymagające zadanie. Bo zagrać Zbigniewa Religę to trzeba nie tylko umieć, co mieć do tego serce.
Choć film "Bogowie" wejdzie do kin dopiero dziesiątego października, to już dziś wzbudza zainteresowanie. Bardzo duże i - co przy filmach polskich coraz rzadziej się zdarza - zdrowe. Ludzi ten obraz naprawdę interesuje. Oparty na faktach, jest filmową próbą opowieści o życiu profesora Zbigniewa Religi. Kardiologa, która w latach osiemdziesiątych dokonał pierwszego w Polsce, udanego przeszczepu serca. I złamał obowiązujące tym samym zasady dyktowane przez religijne, moralne i kulturowe tabu.
Specjalista od przypadków beznadziejnych. Bo w beznadziejności, czasach niesprzyjających, dokonał niemożliwego - dał choremu nowe serce. I "Bogowie" właśnie o tym są. Są jednocześnie filmowym portretem Zbigniewa Religi. W rolę profesora wcielił się Tomasz Kot. I wielu już okrzyknęło tę kreację za godną nagrodzenia. Ci, którzy losy powstawania filmu śledzą od niemal początku, mają pewność, że to będzie rola zauważona.
Jak znakomicie Kot potrafi zbudować postać, dobrze ją zagrać i tym graniem widza oczarować, mogliśmy doświadczyć w 2005 roku. Zagrał wtedy Ryszarda Riedla - lidera grupy Dżem, w filmie "Skazany na bluesa". Tak dobrze, że dostał od prezydenta miasta Gdyni nagrodę za najlepszy debiut filmowy. Oraz Złotego Klakiera dla filmu najdłużej oklaskiwanego przez publiczność podczas trzydziestego Festiwalu w Gdyni. Oklaski trwały wtedy 3 minuty i 28 sekund. Taki to jest film! "Bogowie" mogą ten sukces powtórzyć.
Oprócz Kota, na ekranie zobaczymy także Piotra Głowackiego i Kingę Preis. Reżyserem filmu jest Łukasz Palkowski, zdjęcia to dobra robota Piotra Sobocińskiego.