Obiecywali wypłaty zysków przez najbliższe kilka lat i niemal pewną lokatę kapitału. W słowa Aleksandra Grada, byłego ministra Skarbu Państwa, że debiut Jastrzębskiej Spółki Węglowej pokaże siłę polskiej gospodarki oraz, że na akcjach JSW "zarobi zwykły Kowalski" uwierzyły tysiące drobnych inwestorów. Dokładnie 168 tys. osób, które zapisało się na akcje kupowały je po 136 złotych. Dziś są warte 30,5 zł i ich cena nadal spada.
– Brakuje mi ironii, aby to trafnie skomentować. Żal mi tylko mojej przyszłej "emerytury", która tam została przeżarta – to komentarz jednego z inwestorów pod analizą o możliwym dalszym spadku ceny akcji. Z 10,2 tys. zł, jakie zainwestował w dniu debiutu, pozostało 2350 zł. Większość analityków z domów maklerskich i banków inwestycyjnych uważa, że straty są nie do odrobienia co najmniej przez najbliższych kilka lat.
Na giełdzie trwa właśnie dramatyczna wyprzedaż akcji JSW. – Nawet ci, którzy mimo wcześniejszej utraty wartości trzymali walory w portfelu, poddają się. Widać, że pękła jakaś bariera psychologiczna, próg bólu, teraz wolą ocalić dwa tysiące niż dalej tracić – mówi Marcin Przasnyski z serwisu Stockwatch.pl Przypatrywaliśmy się jak w poniedziałek na rynek wpływały kolejne zlecenia. Widać było, że to głównie małe pakiety indywidualnych inwestorów.
Uderzenie w dno
To największa klęska Akcjonariatu Obywatelskiego – rządowego programu, który miał pokazać, że na prywatyzacji największych polskich firm może zarobić przeciętny Kowalski. Udało się w przypadku PZU – pakiet akcji kupiony w dniu debiutu przyniósł 50-procentowy wzrost wartości. Po pewnym czasie zyski, choć już nie tak spektakularne, przyniosły również akcje Energi, Taurona. Stracili ci, którzy uwierzyli w sukces Polskiego Holdingu Nieruchomości ( -10,5 proc. ), czy Giełdy Papierów Wartościowych ( -14 proc.).
Utrata blisko 75 proc. wartości przez JSW to szok, którego nie są w stanie osłabić nawet ciepłe słowa prezesa JSW. – Uderzyliśmy o dno, ale wyjdziemy z tego. Na pomoc publiczną nie ma co liczyć, możemy liczyć tylko na siebie, by przeżyć najbliższy czas i dotrwać do momentu, gdy rynek się poprawi – powiedział na ostatniej konferencji Jarosław Zagórowski.
Miało być pięknie
Jastrzębska Spółka Węglowa to największy w Europie producent węgla koksującego, ten kupują huty na całym świecie. Gdy globalna gospodarka trzymała się dobrze, miała ponad kilkaset milionów, a nawet 2 mld złotych zysku. W prospekcie zapewniała, że 30 proc. zysku trafi do akcjonariuszy. – Biznesplan był całkiem atrakcyjny. Wiadomo było, że główny właściciel, czyli skarb państwa będzie wysysał pieniądze z firmy, więc i mali mogli na tym skorzystać. Mieli akcje stabilnej firmy i co roku wypłatę zysku – mówi dalej Przasnyski.
W dniu debiutu giełdowego z balona zeszło powietrze. Po chwilowej zwyżce cen akcji do 140 zł ich cena zaczęła jechać w dół. – Daleki jestem od stwierdzenia, że Polacy zostali w coś wrobieni. Jednak to prawda, że rząd sprzedał akcje JSW drogo. Tuż potem przyszedł kryzys w branży metalowej. Spadki światowych cen węgla. Na taką dekoniunkturę w branży nie ma mocnych – komentuje doświadczony makler Paweł Cymcyk, z funduszu ING Investment Management.
Biedak kupuje bankruta
Tyle można zwalić na innych, bo krach notowań z ostatnich miesięcy to już zasługa polityków. Decydenci wpadli na pomysł, aby pieniędzmi JSW ratować upadającą Kompanię Węglową. Za 1,49 mld zł giełdowa spółka miała kupić najlepszą kopalnię Kompanii - Knurów-Szczygłowice. Już wtedy analitycy giełdowi mówili, że JSW zapłaci zbyt dużo.
Mało tego, gdy na początku roku w Kompanii Węglowej zabrakło pieniędzy na wypłaty dla 62 tys. górników, księgowy JSW wysupłał 356 mln zaliczki na konto transakcji. Taka była cena spokoju w regionie, gdzie związkowcy grozili już zorganizowaniem Śląskiego Majdanu. Jednak przy okazji okazało się, że bankruta kupuje żebrak. Aby sfinalizować transakcję JSW musiała zaciągnąć dług. Kiedy w kwietniu podpisano umowę przedwstępną, kurs akcji spadł poniżej 44 złotych.
Na inwestycje w nową kopalnię JSW będzie musiało wyłożyć 1,5 mld. A być może przyniesie ona zysk w 2017 roku. Tymczasem tu i teraz inwestorzy dowiedzieli się, że kondycja JSW jest fatalna. Spółka opublikowała wyniki finansowe po drugim kwartale. Strata netto wyniosła 253 mln zł.
Ale jest jeden, który świetnie wyszedł na transakcji. To skarb państwa, który w 2011 roku wyciągnął z kieszeni inwestorów 1,7 mld zł. Jaką naukę należy odebrać z tej kosztownej wpadki? Jak mawiał Warren Buffet, słynny amerykański inwestor, najpierw należy nauczyć się nie tracić pieniędzy na giełdzie. A dopiero potem można zarabiać.