Nie milkną komentarze dotyczące wyboru Donalda Tuska na Przewodniczącego Rady Europejskiej. Premierowi zdążono już zajrzeć do portfela, wytknąć słabe umiejętności lingwistyczne oraz wyznaczyć nowe zadania, zwłaszcza te dotyczące polskiego podwórka.
Jednak zanim lista rzeczy do wykonania zapełni się do ostatniego miejsca, warto zastanowić się nad tym, jakie możliwości ruchu będzie miał nowy przewodniczący. Najlepiej na przykładzie jego poprzednika Hermana Van Rompuya.
Flegmatyczny technokrata
Kiedy w 2009 Herman Van Rompuy i Catherine Ashton stanęli na czele UE, na europejskich salonach nie brakowało drwiących komentarzy, zwłaszcza wobec Van Rompuya – ówczesnego premiera Belgii. Opisywano go jako flegmatycznego technokratę, który bez odpowiedniej charyzmy nie poradzi sobie na nowym stanowisku Przewodniczącego Rady Europejskiej. Dlaczego nowym? Bo do 2009, czyli wprowadzenia Traktatu Lizbońskiego, funkcję tę pełnili szefowie rządów lub głowy państw, które w danym czasie sprawowały w Unii prezydencję. Wówczas była to funkcja o niewielkim znaczeniu.
Możliwość działania
Po 2009 roku zyskała zupełnie inny wymiar – przewodniczący zaczął m.in. przewodzić pracom Rady Europejskiej, przedstawiać sprawozdanie z każdego posiedzenia Rady Parlamentowi Europejskiemu oraz reprezentować Unię na zewnątrz w sprawach dotyczących bezpieczeństwa i wspólnej polityki zagranicznej. To on powinien być tą osobą, do której na pogawędkę miały dzwonić najmożniejsi tego świata, by konsultować się w sprawach związanych z ineteresami europejskimi. I o ile komentatorzy zgodnie twierdzą, że Van Rompuyowi nie udało się wypracować silnego autorytetu na arenie międzynarodowej, o tyle większość uważa, że prowadzenie prac Rady Europejskiej i międzynarodowe mediacje były silną stroną Belga.
Sprawny mediator
Jedną z najważniejszych cech Przewodniczącego Rady Europejskiej jest umiejętność dialogu – to on musi negocjować złożenia najróżniejszych paktów lub rozwiązań legislacyjnych z poszczególnymi członkami UE. Van Rompuy jeszcze jako premier Belgii udowodnił, że jest mistrzem dążenia do kompromisów – pogodził interesy dwóch wrogo do siebie nastawionych społeczności językowych czyli Flamandów i Walonów.
Unijne kompromisy
W ramach Unii Europejskiej jego niewątpliwym sukcesem było wprowadzenie paktu fiskalnego, tym większym, że spośród 25 krajów, które podpisały traktat tylko 17 państw było w strefie euro. W tym temacie Rompuy musiał negocjować m.in. z Polską, ponieważ polskiemu rządowi nie podobał się zapis, że państwa spoza strefy euro będą uczestniczyły w jednym szczycie eurolandu rocznie.
Ostatecznie udało się osiągnąć kompromis, w ramach którego państwa nieposługujące się euro będą uczestniczyć w szczytach dotyczących konkurencyjności oraz zmian w architekturze strefy euro, a także, jeśli to wskazane, w sprawie wdrażania traktatu przynajmniej raz w roku. Sporych umiejętności negocjacyjnych wymagało też od Van Rompuya ustalenie założeń budżetu unijnego oraz decydowanie o wsparciu finansowym dla Grecji, kiedy ta zmagała się z najsilniejszym kryzysem.
Własna inicjatywa
Van Rompuy nie był jednak wyłącznie dyplomatą. Jego propozycje zgłaszane przez pięć lat kadencji mają dziś realny wpływ na mechanizmy Unii Europejskiej. To Belg zaproponował stworzenie Unii Bankowej, czyli ścisłego nadzoru nad bankami oraz doraźnej pomocy finansowej, bez ingerencji władz państwowych, której pierwsze założenia wchodzą właśnie w życie. W ostatnich miesiącach Van Rompuy proponował też stworzenie unii energetycznej, co pozwoliłoby uniezależnić się od surowców spoza wspólnoty.
Sprawność działania
Herman Van Rompuy osiągnął imponujące statystyki jeśli chodzi o zwoływane przez niego szczyty Unii Europejskiej. Pod jego rządami były one przeprowadzane sprawnie, szybko i co najważniejsze treściwie. Ponadto odbywały się częściej, niż miało to miejsce do tej pory. Zwyczajowo, takie szczyty odbywają się dwa razy w ciągu półrocza. Tylko w tym roku Belg dodatkowo zwołał dwa nadzwyczajne szczyty - pierwszy w marcu, dotyczący sytuacji na Krymie, a drugi w lipcu, związany z problemami strefy euro. Wnioski z tych spotkań bardzo szybko docierały też do opinii publicznej.
Dobre oceny
Obecny Przewodniczący Rady Europejskiej piastował stanowisko w trudnych czasach, musiał zmierzyć się z kryzysem ekonomicznym, wprowadzić pakt fiskalny, zająć stanowisko dotyczące m.in. konfliktu w Gruzji. Mimo to, opinie dotyczące jego prezydentury są w większości pozytywne, a on został uznany za sprawnego polityka, który potrafił działać w strukturach Unii i dzięki swoim umiejętnościom negocjatorskim sprawił, że większość państw na to działanie mu pozwalała – a jest to kluczowe.
Wielkie nadzieje
Tusk ma więc trudne zadanie. Pięcioletnia kadencja Van Rompuya była dobra, mimo że wielu komentatorów zarzucało mu zbyt dużą zależność od Francji i Niemiec. Co ważniejsze nieliczni spodziewali się, że Van Rompay sobie poradzi. Wobec Tuska widać ogrom wyzwań, które w kontekście gorącej sytuacji na Ukrainie oraz wciąż nieustabilizowanej gospodarki mogą być trudne do sprostania. Pięć lat temu Europa była nieufna wobec Van Rompuya, a dziś w polskim premierze pokładane są ogromne nadzieje.