Radzono ci kiedyś, żebyś spróbował sobie przepchnąć jabłko dziurką od nosa? Albo jakiś większy owoc innym otworem ciała? Podobno bóle zbliżone do takich „przyjemności” odczuwają kobiety w trakcie porodu. Faceci wcale nie chcą być gorsi, dlatego ostatnimi czasy popularność zyskują gadżety, które mają przybliżyć mężczyźnie doznania związane z porodem lub ciążą.
W środę Dzień Dobry TVN wyemitowało materiał, w trakcie którego dziennikarz Przemek Kossakowski przeżywał poród. Do jego brzucha podłączono specjalne elektrody, które miały wywoływać skurcze zbliżone do porodowych.
– Na początku w eksperymencie Przemka uczestniczyłam ze sporą dozą humoru. Jednak mój uśmiech bladł z każdym, coraz silniejszym skurczem. Poród został przerwany przez Przemka, kiedy "rozwarcie" wynosiło osiem centymetrów. Bałam się, że coś sobie zrobi. Bolało go tak bardzo, że nie koordynował reakcji swojego ciała – opowiada położna Jeannette Kalyta, która uczestniczyła w eksperymencie.
– To doświadczenie całkowicie zmieniło mój sposób patrzenia na kobiety. Każdy wrażliwy człowiek wie, że poród wiąże się z bólem. Jednak dopiero teraz odczułem, jak wielki to może być dyskomfort - opowiada Przemek Kossakowski, dziennikarz prowadzący program "Kossakowski. Inicjacja" w TTV, który poddał się eksperymentowi. – Nie wytrzymałem akcji porodowej do końca. Wyrwałem sobie elektrody i do tego wszystkiego zostałem porażony prądem w ręce – dodaje.
Kossakowski powiedział nam też, że po tym eksperymencie określenie słaba płeć nijak nie pasuje mu teraz do kobiet. – Ostatnio, w związku z kolejnym odcinkiem mojego programu, odwiedziłem zakład, w którym robi się skaryfikację. Nie mogłem uwierzyć, kiedy właściciel powiedział mi, że kiedyś kobieta, której na żywca wycinał wzory na skórze, zasnęła. Teraz wierzę - śmieje się.
Facet w ciąży
To, że panowie chcą odczuć poród na własnej skórze, nie jest żadną nowością. Kultury pierwotne praktykowały rytuały kuwady – czyli współodczuwania ciąży i porodu. Choć trzeba przyznać, że bywało i tak, że panowie skupiali na sobie całą uwagę, podczas gdy rodząca kobieta musiała radzić sobie sama.
Na przykład kiedy Bask dowiadywał się, że jego partnerka spodziewa się rozwiązania, sam kładł się na ziemi, symulował skurcze i krzyczał z bólu. Był przy tym tak głośny, że częstokroć odwracał uwagę lokalnej społeczności od rodzącej partnerki. W innej kulturze pierwotnej mężczyźni czuli się tak bardzo zmęczeni porodem swojej partnerki, że kiedy dziecko przyszło na świat, wysyłali kobietę w połogu, by ta zorganizowała posiłek, a sami zajmowali się dzieckiem. Czy faceci są po prostu zazdrośni o możliwość rodzenia dzieci?
– Nie bawmy się psychoanalizą, bo ona się nie sprawdziła – mówi Piotr Mosak, psycholog, coach i trener. – Tu raczej chodziło o chęć współuczestniczenia. Podkreślenie, że mężczyzna także ma udział w niezwykłym wydarzeniu, jakim jest poród – dodaje.
A jak to się ma do podłączania do brzucha elektrod symulujących skurcze porodowe? Albo sytuacji, gdy na tegoroczny dzień ojca marketingowcy marki pieluchowej Huggies zaprezentowali empathy belly, czyli pas pozwalający poczuć na wlasnym ciele kopnięcia dziecka?
– Czy facet, który lata samolotem od razu chce być ptakiem? Nie. Tu chodzi o ciekawość, zbieranie nowych doświadczeń, przekraczanie granic. Jeśli pojawia się możliwość doświadczenia czegoś innego, po prostu staramy się z niej skorzystać – zaznacza psycholog.
Co ty wiesz o rodzeniu?
Czy w takim razie porody doświadczane przez mężczyzn mają szansę stać się nowym sportem ekstermalnym, a faceci niebawem z pełnym przekonaniem będą mogli na sali porodowej powiedzieć do swojej partnerki „Nie krzycz tak, przecież to aż tak strasznie nie boli”? Okazuje się, że niezupełnie.
– Ten eksperyment ma się nijak do sytuacji kobiety i odczuwania przez nią bólu w trakcie porodu. Przede wszystkim dlatego, że mężczyzna nie ma macicy. Skurcze, które czuł Przemek Kossakowski dotyczyły mięśni brzucha i na pewno były dla niego bardzo bolesne. Należy jednak pamiętać, że kobieta w trakcie porodu jest chroniona przez hormony, co więcej, ma przed sobą ważny cel, jakim jest wydanie dziecka na świat – wyjaśnia Jeanette Kalyta.
Powrót do korzeni
Dziś uważa się, że zaangażowanie mężczyzny w poród jest wynalazkiem współczesności i emanacją partnerskiego podejścia do związku oraz posiadania potomstwa. Jak widać po opisanych wyżej praktykach kultur pierwotnych, wspólne wydawanie dziecka na świat nie jest nowym wynalazkiem. Faktem jest, że mężczyźni w pewnym momencie zostali odsunięci od tematów związanych z ciążą i połogiem. Ta sfera życia została całkowicie zawłaszczona przez matki, ciotki, dule, babcie i akuszerki. Dziś powoli wracają na terytorium, które kiedyś tak łatwo oddali kobietom.
– W dzisiejszych czasach nie mieszka się już w domach wielopokoleniowych. Kobieta będąca w ciąży może liczyć przede wszystkim na swojego partnera. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Jest po prostu inaczej niż kiedyś. Cieszę się, gdy w mojej szkole narodzin widzę wiele zaangażowanych par, jednak uważam, że takie akcesoria jak empathy belly to przesada. Moim zdaniem do zaangażowania nikogo nie można zmusić. Mężczyzna nie powinien się czuć w żaden sposób zobowiązany do uczestniczenia w narodzinach dziecka. Poród to doświadczenie ekstremalne i każdy ma prawo do prywatności – mówi Jeannette Kalyta.
Wygląda na to, że w wykonaniu panów rodzenie może się stać także sportem ekstremalnym. Chociaż obserwując przebieg eksperymentu z elektrodami podłączonymi do brzucha, można przypuszczać, że ta forma aktywności fizycznej raczej nie zyska wielu zwolenników.