
Koniec "Czterech Śpiących" na warszawskiej Pradze. Kontrowersyjny pomnik polsko-radzieckiego braterstwa broni prawdopodobnie nigdy nie wróci już na swoje dawne miejsce. Władze Warszawy mimo zapowiadanego przed laty powrotu pomnika po zakończeniu drugiej linii metra uznały, iż najwłaściwszym miejscem na komunistyczną pamiątkę jest magazyn.
REKLAMA
Spór o "Czterech Śpiących" toczy się od lat. Gdy sowieckiego symbolu nie udało się pozbyć po upadku PRL-u, wielu mieszkańców stolicy liczyło, że dobrym pretekstem do usunięcia go będzie budowa nowej linii metra, dla której trzeba było dokonać demontażu pomnika. Kiedy "Czterej Śpiący" znikali wtedy z Pragi, warszawscy samorządowcy zastrzegli jednak, że po zakończeniu budowy wrócą oni na swoje miejsce.
Wówczas protesty przeciwników symbolu radzieckiego imperializmu tylko się nasiliły. I chyba wreszcie odniosły skutek. Jak donosi stołeczna redakcja "Gazety Wyborczej", po latach zwolennikami ostatecznego usunięcia pomnika z Pragi okazali się warszawscy politycy Platformy Obywatelskiej.
- Sprawy mają się tak, że nikt w naszej partii nie chce tego pomnika, przeciwna jest też pani prezydent. Figury żołnierzy są po renowacji, leżą w magazynie i tak już pozostanie do czasu, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie rządziła miastem - mówi informator gazety, którym ma być wpływowy polityk rządzącego ugrupowania.
Źródło: Gazeta.pl
