Po tym filmie nikt już nikomu nie zaufa. „Służby specjalne” w sugestywny sposób sklejają znane teorie spiskowe, kolportowane przez prawicową prasę i polityków. Gdyby nie atak na Antoniego Macierewicza, byłby to doskonały film wyborczy Prawa i Sprawiedliwości. Patryk Vega niebezpiecznie miesza fikcję z rzeczywistością, a to może destrukcyjnie wpłynąć na zaufanie Polaków do państwa.
Patryk Vega po długiej podróży prowadzącej przez filmy „Ciacho” i „Last Minute” wraca do mocnego kina. „Służbom specjalnym” ciężaru dodają nie tylko realistyczne sceny zabójstw, mocny język i dobra gra głównych aktorów. Bo Vega nakręcił jeden z najbardziej politycznych filmów ostatnich lat. Choć nie padają nazwiska, wydarzenia i podobieństwo fizyczne aktorów nie pozostawiają wątpliwości.
Political fiction czy political reality?
Mamy więc na ekranie Antoniego Macierewicza jako likwidatora Wojskowych Służb Informacyjnych, samobójstwo byłej minister SLD Barbary Blidy, a także samobójstwo Andrzeja Leppera. Vega przyznaje, że prawnik kazał mu przemilczeć kilka spraw, ale nawet mało zorientowany w polityce widz doskonale przypomni sobie, o jakich wydarzeniach mowa.
Reżyser przekonuje, że wszystko, co pokazano w filmie, wydarzyło się naprawdę. On tylko pozbierał opowieści od ludzi tajnych służb i poskładał je w całość, choć nie w takiej kolejności i w takim kontekście, jak w realu. Ale w tym przypadku sekwencja wydarzeń jest bardzo ważna, a tworzenie sztucznych ciągów przyczynowo-skutkowych przesuwa ten film do segmentu zupełnej fantastyki.
Teorie spiskowe
Jednak nigdzie to nie jest powiedziane. – Kiedy zaczęłam czytać scenariusz, pomyślałam: może naprawdę tak było – mówi Olga Bołądź, która doskonale zagrała ppor. Aleksandrę Lach, ps. „Białko”. – Ale mam też podejście zdroworozsądkowe i wiem, że film to pewne wyobrażenie o rzeczywistości – zapewnia. Zapomina tylko, że zdroworozsądkowe podejście nie jest powszechne i wielu ludzi uwierzy w to, co zobaczy na ekranie.
Dlatego film Vegi mógłby być doskonałym paliwem dla prawicy, szczególnie tej spod znaku Antoniego Macierewicza. „Służby specjalne” pokazują bezlitosne działanie agentów. Bezwzględnych, nie zadających pytań, przechodzących do porządku dziennego nad niewinnymi ofiarami. Do tego w tle przewijają się dawni SB-ecy, ludzie szkoleni przez GRU, głęboko umoczeni w przeszłości.
Reklama Antoniego Macierewicza
Antoni Macierewicz nie mógłby sobie wymarzyć lepszej reklamy dla tez swojego raportu, i to w chwili, kiedy w Sejmie powstaje komisja mająca zbadać jego pracę. Film obejrzy pewnie kilkadziesiąt, może nawet ponad 100 tys. ludzi, później puszczą go telewizję. Opinia publiczna dostaje bowiem sugestywny i całkiem logiczny obraz okrucieństwa działających na rzecz wielkiego biznesu służb.
To znacząco narusza zaufanie do państwa, mnoży teorie spiskowe i robi darmową reklamę prawicowym awanturnikom. – Przyszliśmy ci zrobić samobójstwo – mówi do Leppera płk Marian Bońka, świetnie zagrany przez niedocenianego Janusza Chabiora. Vega musiał mieć świadomość, że „seryjny samobójca” to jeden z najpopularniejszych motywów prawicowej prasy.
Seryjny samobójca
To właśnie z tą tajemniczą postacią łączono śmierć gen. Sławomira Petelickiego czy wojskowych związanych z katastrofą w Smoleńsku. Podobne teorie wysnuwano także wobec Leppera, ale prokuratura uznała, że osoby trzecie nie miały w tym udziału. Ale znowu - w „Służbach” także prokuratura jest pokazana jako umoczona w dawne układy. Właściwie trudno znaleźć instytucję, której Vega nie sprzedałby w swoim filmie kuksańca.
Bo to, że krytykowane są WSI i ich zwolennicy, nie znaczy, że to film PiS-owski. Dostaje się, i to mocno, Antoniemu Macierewiczowi. Pokazuje się, że jego działania wywołują chaos, pozbawiają państwo oczu i uszu, a do tego narażają życie ogromnej siatki współpracowników – nie tylko w Polsce, ale i za granicą.
Listek figowy
– Z kim jadę? – pyta kpt. Janusz Cerat przed wyjazdem do Afganistanu. – A z takim Maćkiem ze Straży Miejskiej – odpowiada jeden z szefów nowego Kontrwywiadu Wojskowego. Takich szpili, wbitych w reformę rządu PiS jest więcej. Ale mam wrażenie, że to tylko listek figowy –argument, kiedy będą zarzucać Vedze działanie na zamówienie PiS.
Sam reżyser też krytykuje PiS i broni WSI. – W mojej ocenie nie będzie już w Polsce tak elitarnych służb jak Wojskowe Służby Informacyjne. Wszyscy się bulwersowali metodami działania WSI. I co z tego? Jak świat światem, służby specjalne działają tak samo – przekonuje. Wydaje się więc, że Vega jest przyzwyczajony i pogodzony z tym, jak brutalne potrafią być służby.
Film dla prawicy
Ale większość społeczeństwa nie jest. Ludzie powinni się dowiedzieć, ale w taką opowieść nie powinno się mieszać bieżącej polityki. Gdyby film Vegi był umieszczony w całkowicie abstrakcyjnej rzeczywistości, bez aktorów przypominających Leppera czy Macierewicza, nie straciłby mocy, ale przestałby być tanim zlepkiem teorii spiskowych.
Być może Patryk Vega, jeden z najlepszych biznesmenów w polskim kinie, policzył, że bardziej opłaca mu się karmić głodne teorii spiskowych prawicowe umysły.