Brytyjski naukowiec zbadał katastrofy lotnicze na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat. Do tej pory większości z nas wydawało się, że takie wypadki muszą kończyć się śmiercią. Okazuje się, że swoim szansom na przeżycie można jednak pomóc.
Można wyjść cało z kraksy, można przeżyć upadek z dużej wysokości, można się wykaraskać po nieudanym locie spadochronowym, ale samolot, w przypadku jakiegokolwiek zderzenia, to pewna śmierć. Takie przeświadczenie towarzyszy większości z nas. Awaria samolotu nie jest jednak równoznaczna ze stratą życia. Z ponad dziewięćdziesięciu procent katastrof większość pasażerów wychodzi bez szwanku.
Według wyliczeń profesora Eda Galea, eksperta lotniczego z Uniwersytetu w Greenwich, w samych Stanach Zjednoczonych od roku 1983 do 2000 w 568 katastrofach lotniczych uczestniczyło ponad 53 tysiące osób. Aż 51 tysięcy z nich przeżyło.
Ten sam specjalista przekonuje również, w rozmowie z BBC News, że swoim szansom na przeżycie w tak kryzysowej sytuacji można dopomóc - Wyjście cało z katastrofy lotniczej to nie jest kwestia przypadku, fatum. Są pewne rzeczy, które możemy zrobić, aby podnieść swoje szanse na ocalenie - mówi Ed Galea.
Profesor badał okoliczności wypadków lotniczych, i zauważył kilka prawidłowości, które przyczyniały się do tragicznego końca, a których uniknięcie mogło ocalić życie niektórych z pasażerów. Na ich podstawie postanowił stworzyć listę porad dla korzystających z tego środka transportu.
Pasy bezpieczeństwa
Pierwsza z nich dotyczy pasów, które zobowiązani jesteśmy zapiąć w przypadku sytuacji zagrażających naszemu życiu. Okazuje się, że już po momencie samego uderzenia, wiele osób walczy z pasami, starając się je odpiąć, bez sukcesu. W konsekwencji umierają w płomieniach lub uduszeni trującymi gazami. Profesor uważa, że ze względu na stres i automatyczne myślenie, nietypowe zapięcia jakie są w samolotach trudno jest odpiąć osobom, które robią to sporadycznie, a przy ty, są przyzwyczajone do samochodowych zapięć na tak zwany "klik", a nie na klamrę. Dlatego profesor zaleca, aby przed startem lub w jego trakcie kilka razy zapiąć się i odpiąć, aby zakodować sobie w głowie odpowiedni proces postępowania. Jeśli wyjdziemy cało z samego zderzenia, każda sekunda do wyjścia z samolotu jest bezcenna i może decydować o naszym życiu.
Odpowiednia pozycja
W momencie niebezpieczeństwa, pojawienia się turbulencji czy nietypowego zachowania samolotu, oprócz zapięcia pasów powinniśmy też przyjąć odpowiednią pozycję na swoim siedzeniu. Są dwa wyjścia. Pierwsze, to położyć tułów wzdłuż kolan, łapiąc się rękoma za nogi i zbliżając głowę jak najbliżej nóg. Między nogami a siedzeniem przed nami możemy ustawić również bagaż podręczny, który w tym przypadku zachowa się jak amortyzator.
Drugie wyjście to położyć dłonie na oparciu siedzenia przed nami i oprzeć na nich czoło. Zminimalizuje to ewentualne obrażenia wynikające z bezwładności naszego ciała przy zderzeniu.
Policz rzędy
Wiele osób ponosi minimalne obrażenia w wyniku samego zderzenia. Największe niebezpieczeństwo w takiej sytuacji stanowi jednak ogień lub dym. Szczególnie ten drugi jest niebezpieczny. W takich warunkach jest bowiem silnie toksyczny - wdychając go można szybko stracić przytomność. Kiedy ten się pojawi, trudno jest też znaleźć szybko wyjście ewakuacyjne.
Dobrze jest w związku z tym policzyć ilość rzędów, które dzielą nas od wyjścia. Wtedy, nawet w przypadku zupełnego braku widoczności, powinniśmy w miarę szybko wydostać się ze środka.
Najbezpieczniejsze miejsce
Pośród ludzi krążą legendy, o tym, które siedzisko w samolocie jest najbezpieczniejsze. Mówi się często o siedzisku przy samym skrzydle. Za bezpieczeństwo odpowiadać ma duża ilość metalu, która znajduje się w tym miejscu.
Tą radę można jednak uznać za niezaprzeczalny mit. Wypadek lotniczy ma różne przyczyny i różny przebieg, którego nie da się przewidzieć. Często zaczyna się właśnie od skrzydła, kiedy awarii ulega silnik tam umiejscowiony, lub zapali się paliwo, z którym zbiorniki są wewnątrz jednego i drugiego płatu.