Młode, zdolne i odnoszące wielkie sukcesy. Antonina Samecka i Klara Kowtun stworzyły markę tak dobrą, że odzież sygnowaną nazwą Risk chcą nosić niemal wszyscy. Od hipsterów po seniorów. Projektują w Warszawie, działają lokalnie, są polskim produktem z potencjałem eksportowym. Sukces wymaga jednak poświęceń. Jak radzą sobie z pracą na pełnych obrotach?
Tomasz Golonko: Stworzenie udanego biznesu wymaga mnóstwa pracy i upartego dążenia do celu...
Antonina Samecka i Klara Kowtun: Dwadzieściacztery godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu. Tu fokus musi być dwutorowy, bo jednocześnie zajmując się nieustająco codziennymi sprawami, musisz cały czas być skupiony na bardziej dalekosiężnych celach. I nie ma tak, że raz zdecydujesz co jest dobre. Każda decyzja wymaga ciągłego odświeżenia. W pewnym momencie słowo „refreshment” jest równie często używane jak „asap” ;).
Jedna z was jest z zawodu dziennikarką, druga krawcową. Który zawód okazał się kluczowy?
W obu liczy się rzemiosło i polot. Oba wymagają zarazem precyzji i fantazji. Tylko w dziennikarstwie wszystko co ułożone w głowie trzeba przelać na papier, a w krawiectwie pomysł, by był zrealizowany, wymaga jeszcze zdolności manualnych.
Wasza marka "Risk Made In Warsaw" to biznes odzieżowy. Fantazja i kreatywność, o której tu wspominacie, wymaga energii. Jak ją sobie dostarczacie?
Staramy się wysypiać, ale idzie nam różnie. Napędzamy się głównie twórczością.
Zostańmy przy twórczości. Które momenty tworzenia i planowania sprawiają Wam największą trudność?
Tu potrzebna jest koncentracja na każdym poziomie - spójności nowej idei z kolekcją, wszelkich szczegółów, technicznych rozwiązań. Rysowanie wykroju jest np. jak geometria, w krawiectwie kilka milimetrów robi czasem gigantyczną różnicę, więc wszystkie części muszą być tak skomponowane i połączone, żeby ubranie na ciele tworzyło harmonijną całość.
Zdarza się, że jednak - choćby przez brak tej koncentracji - popełnia się błędy. Zdarza wam się?
Na pewno całe mnóstwo. Na przykład, gdy sprawdzaliśmy o piątej rano, czy w katalogach idących do druku nie ma błędów w tekstach po angielsku. Takich sytuacji jest sporo, ale staramy się błyskawicznie naprawić szkody. Na szczęście mamy genialny zespół, który nas pilnuje.
Czyli wspiera Was zespół kreatywny?
Tak. Mamy ośmioosobowy dział kreatywny, który zajmuje się opowiadaniem historii Riska i wymyśla masę świetnych akcji - od dresowej galerii, przez innowacyjną stronę internetową, po pokaz nowej kolekcji na slacklinach (linach zawieszonych wiele metrów nad ziemią, np. między budynkami) skończywszy. W tej chwili otworzyliśmy butik kreatywny, który będzie zajmował się m.in brandingiem i promocją rożnych marek, ale nie na poziomie pr-owym, tylko kreatywnym właśnie.
Macie czas na odpoczynek? Przecież musicie mieć momenty spadku energii?
Działamy bardzo intensywnie od prawie trzech lat i raczej nie jesteśmy z tych, co fundują sobie długie wakacje albo leniwe weekendy. Więc jasne, przychodzą takie momenty, kiedy w końcu padamy...
I jak się podnosicie?
Zachowanie równowagi jest ważne, ale na dojście do niej dajemy sobie jeszcze trochę czasu, bo na razie stawiamy na działanie na pełnych obrotach. A to nas nakręca najbardziej i daje najwięcej satysfakcji.
Długim wakacjom i leniwym weekendom mówicie "nie". Ale Warszawa - miasto, w którym mieszkacie i pracujecie - daje szanse na złapanie oddechu, chwilę relaksu?
Warszawa nie odpuszcza, jest szybkim miastem, dużo się w niej dzieje, ale jest też miastem, które pozwala odpocząć - i oderwać się od życia na "asapie". Gdy idziesz na praską stronę Wisły, nagle czujesz się, jakbyś był w abstrakcyjnym kurorcie nad jeziorem, choć jesteś w samym centrum miasta. Saska Kępa, gdzie czujesz się jak w paryskiej kawiarni, Zielony Jazdów, gdzie można poleżeć na hamaku czy własny balkon, gdzie można popracować w ciszy z widokiem na ogród.
Albo…
… nasza Risky kawiarnia, gdzie w podwórzu starej kamienicy udało się stworzyć prawdziwy zielony ogród, cichą oazę w totalnym Śródmieściu.
Zostańmy przy Risk. Dlaczego szary dres? Jako materiał jest mniej wymagający?
Dres jest bardzo wymagający jako materiał, zwłaszcza wtedy, gdy chce się z niego uszyć garnitur czy wieczorową sukienkę. Czasami trzeba się nakombinować dużo bardziej niż szyjąc z wełny czy jedwabiu. Cały koncept marki opiera się nie o dres, ale o szarą bluzę z kapturem, która jest klasykiem, jak biała koszula, jeansy czy mała czarna.
Kogo ubieracie? Słyszałem o pojęciu glam-dres?
Tu nie do końca chodzi ani o glam, ani o dresiarza. Ubrania, które wychodzą z Riska, to rzeczy bardzo uniwersalne, bez specjalnych ograniczeń wiekowych czy okolicznościowych. To po prostu ubrania dla ludzi, którzy chcą dobrze wyglądać i wciąż czuć się wygodnie. Jasne, że najbliższa jest nam grupa trzydziestolatków, którzy są nieco zmęczeni masowością, słabą jakością, a jednocześnie przesadną formą. Którzy robią w życiu coś fajnego i są z tego życia całkiem zadowoleni. Ale te ubrania noszą też nasze mamy, a nawet babcie (sic).
Na koniec zostaje to ładnie opisać, sprzedać. Rozumiem, że tu wkracza ta z was, która od lat pracuje w mediach. Wie jak promować markę. Co tu jest kluczowe?
Spójność. U nas pomysł goni pomysł i to oczywiście jest bardzo twórcze, ale w pewnym momencie największa trudność polega na odrzucaniu nawet świetnych pomysłów w imię jednorodności.