– W tym roku wpadłam na pomysł „wędrownego trybu życia” – mówi z szelmowskich uśmiechem Krystyna Bukowczyk. W połowie tygodnia, kiedy Warszawa ją już zmęczy, wsiada do samochodu i jedzie do Otrębus. Tam ma drugi dom. Zabiera swojego iPada albo McBooka, bo jako grafik komputerowy bez nich się nie obejdzie. I wcale jej nie przeszkadza, że skończyła niedawno 78 lat.
Tak naprawdę Krystyna Bukowczyk zaczęła wędrowny tryb życia, kiedy przeszła na emeryturę. To nie był planowany krok. – Koleżanka mnie namówiła – opowiada – Powiedziała: „co Ci szkodzi? Przecież i tak dalej będziesz pracować”. Stwierdziłam, że ma rację i tak w wieku 50 lat zostałam emerytką.
Dlaczego tak wcześnie? Bo Krystyna Bukowczyk przez lata wykładała w Żeńskiej Szkole Architektury. Jako nauczycielce, przysługiwały jej przywileje. Ale koleje losu pani Krystyny nie są wcale proste. - Zawsze uczyłam się rysunku, więc zdawałam na architekturę. Ale, zrządzeniem losu, jestem dyplomowanym inżynierem budowlanym – śmieje się.
Uczyła w szkole, potem została dziennikarką, trochę z przypadku. Zastępowała męża, który trafił do więzienia w marcu 1968. Do dziś stawia się na zebrania Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, choć jest zdumiona „co się tam wyprawia”.
Pracowała też w pralni: – Ale po krótkim czasie lekarz mi powiedział: „gdzie Pani z takimi rękami do pralni?!” i zaczęłam nową pracę, w Galerii Cepelii – opowiada Pani Krystyna. Potem była szefem działu reklamy w dużej firmie, aż w końcu założyła własną Agencję Kuba. – Tak nazywają mnie przyjaciele, od czasu studiów. Od Kubusia Puchatka – wyjaśnia.
Kiedy Krystyna Bukowczyk została emerytką, faktycznie niewiele zmieniło się w jej życiu. Za jednym wyjątkiem. Dalej miała agencję, dalej pracowała. Ale zaczęła podróżować. – Zaczęło się od wycieczki do Odessy, stamtąd wypłynęłam na miesiąc w rejs po Morzu Śródziemnym – wspomina. Później był Meksyk, Rodos, Liban, Sri Lanka, Maroko, Indie, Portugalia, Boliwia, Kambodża, Uzbekistan, w kolejności zupełnie przypadkowej. Na Syberię jechała pociągiem cztery dni.
W USA mieszkał jej brat, więc zjeździli jego landroverem pół Kanady i Nową Szkocję, śpiąc pod namiotem. Ostatnio, wiosną wybrała się na Kretę. – Najlepsze podróże to te spontaniczne, bez pomocy biura wycieczkowego. Choć teraz częściej korzystam z ich usług – mówi Krystyna Bukowczyk.
W jej mieszkaniu, które dizajnem przypomina raczej modne lokum 30-latki, wiszą oryginalne grafiki męża, Mieczysława Bukowczyka (zmarł wiele lat temu). Pani Krystyna też ma artystyczne zacięcie. I techniczne. Połączyła dwa w jednym i pracuje jako grafik komputerowy. Robi projekty katalogów, papierów biznesowych, projektuje strony internetowe, banery. Zajmuje się renowacją starych lub wyblakłych fotografii. – Obsługi komputera uczyłam się w czasach, kiedy nie było jeszcze Windowsów – żartuje.
Wydaje też książki. – W większości osób prywatnych, które chcą mieć swoje utwory na własność. Ludzie mnie znajdują. Ja projektuję, łamię druk, wydaję – wyjaśnia. Zlecenia raz są, raz ich nie ma. Za to wolnego czasu Krystyna Bukowczyk zdecydowanie nie ma. Prowadzi społeczno-kulturalny portalmini.eu. – To taka internetowa gazeta. O sztuce, o jazzie, o nowych wystawach – wyjaśnia.
Jazz to wielka miłość pani Krystyny. Podobnie jak sport. Najpierw była gimnastyka akrobatyczna, potem joga, kung-fu i tai-chi. - Teraz zapisałam się na qigong. To zestaw ćwiczeń zdrowotnych ze starożytnych Chin, praca z energią – mówi. Niedługo zaczyna zajęcia w klubie „dobrzemitu”. Czasem wpada do kina, lubi ostatnie filmy Woody'ego Allena. Albo umawia się z koleżankami na zakupy. I pomimo jej 78 lat, wciąż zdarzają się momenty szaleństwa. Jak rajdy hulajnogą po Polach Mokotowskich.
W połowie tygodnia, kiedy Pani Krystyna ma mniej zajęć, wsiada do samochodu i jedzie do Otrębus. Tu ma domek, a w nim laptopa i miejsce do pracy. Po sąsiedzku mieszka jej brat z rodziną, więc ma też towarzystwo. - Zabieram swojego iPada, pracę przerzucam na pendrive'a i jadę – mówi. Ostatnio częściej pociągiem. - Bo tutaj kompletnie nie ma gdzie parkować – skarży się pani Krystyna.
W zeszłym roku się zawzięła: ściągnęła mapy z Google'a, dwa dni robiła plany i złożyła projekt do budżetu partycypacyjnego Warszawy. Niestety, został pominięty. Za to ma teraz nowe zajęcie: pozyskała pieniądze i organizuje imprezę na 100-lecie kamienicy, w której mieszka.
Piękny budynek na Powiślu, projektu Marconiego, obchodzi okrągłe urodziny. Dwa lata temu Krystyna Bukowczyk została prezesem spółdzielni mieszkaniowej. – Trochę z łapanki – przyznaje. Nowe obowiązki to głównie administracja i bieganie po sądach, ale sprawnie łączy je z pracą. I jej wiek nie ma nic do rzeczy, bo "kobieta ma tyle lat, na ile wygląda i na ile się czuje".
A emerytura? Krystyna Bukowczyk radzi, żeby się do niej dobrze przygotować. Na początek znaleźć sobie zajęcie, żeby z nudów nie zacząć "zrządzić". – W końcu ile można podlewać kwiatki na emeryturze?! – pyta. Ona sama próbowała kursów komputerowych, szycia, bioterapii i wielu innych rzeczy, zanim odkryła co ją interesuje.
Po drugie - trzeba koniecznie nauczyć się korzystać z Internetu! – W dzisiejszych czasach to naprawdę podstawa! Ułatwia wiele rzeczy, choćby utrzymywanie kontaktów z ludźmi – mówi Krystyna Bukowczyk – Ważne, żeby nie odstawać za bardzo od młodszego pokolenia. Internet, telewizja pomagają je zrozumieć – dodaje. I po trzecie: nie być rozrzutnym. - Pieniądze trzeba wydawać rozsądnie, żeby na emeryturze ich nie zabrakło - podsumowuje krótko.