Trafiasz do miejsca pełnego dziwnych przedmiotów. Ty i grupa przyjaciół macie kilkadziesiąt minut, aby wydostać się z zamkniętego pokoju. By to zrobić, musisz rozwiązać kilka zagadek, wykazać się zręcznością i umiejętnością logicznego myślenia. Zegar tyka, a ty nie możesz użyć siły, a jedynie głowy - cały czas jesteś obserwowany. I wcale nie jest to opis gry komputerowej, tylko coraz popularniejszej gry towarzyskiej Escape The Room.
Gry typu Escape The Room pojawiły się nad Wisłą zaledwie kilka miesięcy temu, ale wieść o nich coraz szybciej rozchodzi się po mieście. I to nie jednym, bo tajemnicze pokoje znajdują się między innymi w Warszawie (Let Me Out), Gdańsku, Wrocławiu (Logical Room) czy Krakowie (Project Escape). Pomimo rosnącej popularności, gra wciąż jest tajemnicza i intryguje każdego, kto o niej usłyszy.
Escape Rooms to gry akcji na żywo, które przeniesiono ze świata komputerów do realnej rozrywki. Wchodzimy do pokoju, w którym rozwiązujemy zagadki, szukamy przedmiotów, które mogą pomóc nam go opuścić. Gracze mają na to najczęściej od 45 minut do godziny. Każde miejsce oferujące zabawę w Polsce posiada najczęściej od dwóch do pięciu pokojów.
Nie wszyscy wychodzą
Pokoje są tematyczne. – U nas mamy pokój zamordowanego detektywa Johna Monroe, pokój szalonego naukowca, pokój zaginionego dziecka i pokój "Tajemnica bursztynowej komnaty" – mówi Elżbieta Pietruczuk z gdańskiego escaperooms.pl. Pokoje różnią się stylem gry, rodzajem zagadek i sposobem ich rozwiązywania. Chodzi o to, aby za każdym razem gracze odkrywali coś zupełnie nowego.
Zagadki są trudne. Wejście do pokoju nie oznacza, że za każdym razem się z niego wyjdzie, a przynajmniej nie o własnych siłach. Zagadki są na tyle skomplikowane i wciągające, że jednym się udaje, a innym nie. – Gdyby to było proste, nie byłoby żadnej satysfakcji z wyjścia z tego miejsca i osiągnięcia celu – mówi Pietruczuk.
A co w przypadku, gdy nie uda nam się wygrać? Wtedy przychodzi członek obsługi, który otwiera pomieszczenie i w zależności od życzenia graczy podaje rozwiązanie zagadki i opowiada, co trzeba było zrobić aby się wydostać, lub po prostu milczy. To dlatego, że niektórzy gracze chcą zostać zamknięci w pokoju jeszcze raz i ponownie spróbować swoich sił.
"Nieprzewidziane sytuacje"
Escape Rooms to gry dla kilku osób. W zależności od miejsca do którego się udamy, w ucieczce bierze udział od 2 do 5 osób. W czasie rozgrywki, w pokoju nie ma nikogo, poza uczestnikami. Zanim rozpoczną grę, zostają wprowadzeni w zasady i cele gry przez osobę zwaną Mistrzem Gry. Uciekinierzy nie dowiadują się niczego odnośnie scenariusza. Sami muszą poznać historię, przeszukać pokój pod kątem wskazówek, kodów, haseł i łączyć ze sobą znalezione elementy.
Zdarza się, że gracze zaskakują twórców zagadek. Niektórzy bywają na tyle kreatywni, że radzą sobie z przeszkodami w sposób, który nie był przewidziany w scenariuszu. – Nas to tylko jeszcze bardziej cieszy, że ktoś zastosował koncepcję, która pozwoliła mu przejść dalej i ostatecznie wydostać się z pokoju – mówi Elżbieta Pietruczuk. Ważne jest jednak to, że nie wolno graczom iść na skróty w postaci używania siły. Gra się głową, a nie mięśniami. Jak do tej pory, w gdańskiej placówce nigdy nie trzeba było przerywać gry.
Zamiast kręgli i piwa
Nie wiadomo do końca, w jakim kraju po raz pierwszy pojawiły się gry typu Escape The Room. Kłócą się o to głównie Japończycy i Węgrzy, którzy przypisują sobie wymyślenie zabawy. W Europie gra jest najbardziej rozpowszechniona właśnie na Węgrzech.
Co sprawia, że coraz więcej godzi się na zamknięcie ich w pokoju pełnym zagadek? Między innymi to, że całe dnie spędzamy przed komputerami a rozrywka offline jest dziś dla nas odskocznią.
Cena za Escape The Room jest zależna od miejsca i liczby osób biorących udział w grze i jest porównywalna do wizyty w kinie. Jadnak mniej więcej połowa wszystkich uczestników trafia do zabawy dzięki swojemu pracodawcy. – Cieszymy się bardzo dużym zainteresowaniem firm i korporacji. Gra jest świetną metodą na integrację, team building bo wymusza współpracę – stwierdza nasza rozmówczyni.
Gracze cały czas widzą ekran, który odmierza czas do zakończenia gry. W pokojach jest monitoring, dzięki któremu Mistrz Gry przez cały czas obserwuje graczy. Jeśli utknęliby w miejscu, to dostaną lakoniczną wskazówkę wyświetlaną na monitorze.
Elżbieta Pietruczuk
Najczęściej gdy ktoś przejdzie pierwszy pokój, ma ochotę wejść do następnych. A naszymi klientami są nie tylko dorośli, ale i małe dzieci z rodzicami, bo z pewnością same nie poradzą sobie z zagadkami. Maluchy szukają przedmiotów, a mama i tata główkują.