
Pokoje są tematyczne. – U nas mamy pokój zamordowanego detektywa Johna Monroe, pokój szalonego naukowca, pokój zaginionego dziecka i pokój "Tajemnica bursztynowej komnaty" – mówi Elżbieta Pietruczuk z gdańskiego escaperooms.pl. Pokoje różnią się stylem gry, rodzajem zagadek i sposobem ich rozwiązywania. Chodzi o to, aby za każdym razem gracze odkrywali coś zupełnie nowego.
Escape Rooms to gry dla kilku osób. W zależności od miejsca do którego się udamy, w ucieczce bierze udział od 2 do 5 osób. W czasie rozgrywki, w pokoju nie ma nikogo, poza uczestnikami. Zanim rozpoczną grę, zostają wprowadzeni w zasady i cele gry przez osobę zwaną Mistrzem Gry. Uciekinierzy nie dowiadują się niczego odnośnie scenariusza. Sami muszą poznać historię, przeszukać pokój pod kątem wskazówek, kodów, haseł i łączyć ze sobą znalezione elementy.
Gracze cały czas widzą ekran, który odmierza czas do zakończenia gry. W pokojach jest monitoring, dzięki któremu Mistrz Gry przez cały czas obserwuje graczy. Jeśli utknęliby w miejscu, to dostaną lakoniczną wskazówkę wyświetlaną na monitorze.
Nie wiadomo do końca, w jakim kraju po raz pierwszy pojawiły się gry typu Escape The Room. Kłócą się o to głównie Japończycy i Węgrzy, którzy przypisują sobie wymyślenie zabawy. W Europie gra jest najbardziej rozpowszechniona właśnie na Węgrzech.
Najczęściej gdy ktoś przejdzie pierwszy pokój, ma ochotę wejść do następnych. A naszymi klientami są nie tylko dorośli, ale i małe dzieci z rodzicami, bo z pewnością same nie poradzą sobie z zagadkami. Maluchy szukają przedmiotów, a mama i tata główkują.