32 miliony kart płatniczych mieli Polacy pod koniec zeszłego roku, w ciągu najbliższych 5 lat liczba ta może wzrosnąć o kolejnych 12 milionów kart. Coraz częściej i coraz chętniej decydujemy się na płatności plastikowymi pieniędzmi. Taką możliwość daje nam ponad 260 tysięcy firm w Polsce. W wielu z nich płatność kartą możliwa jest od jakiejś konkretnej kwoty, a prowizje płacone przez przedsiębiorców są jednymi z najwyższych w Unii Europejskiej.
Do 30 maja przedstawiciele banków, firm kartowych i firm, które udostępniają terminale płatnicze mają poinformować Narodowy Bank Polski, czy są w stanie wspólnie porozumieć się w kwestii obniżek opłat za transakcje kartami płatniczymi. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, najpóźniej we wrześniu tego roku firmy podejmą decyzję o obniżeniu prowizji.
Mam terminal z Polcard i płacę średnio 1,75 proc. prowizji. Nie jestem z tego powodu zadowolony, bo o ile przy niewielkich transakcjach to jest do przełknięcia, o tyle jak miałem transakcję na 100 tysięcy złotych, to mi pobrali 1750 złotych prowizji, no bez przesady. Powinna być jakaś górna granica ustalona, ja rozumiem 200, 300 złotych, ale nie ponad półtora tysiąca - mówi naTemat przedsiębiorca z Warszawy. - Warto wyjaśnić, że opłata interchange jest niezależna od agentów rozliczeniowych takich jak First Data Polska, właściciela marki Polcard. To opłata naliczana przez bank – wydawcę karty, oraz organizację kartową taką jak Visa czy MasterCard - mówi Janusz Diemko, prezes First Data Polska, właściciel Polcard. - Średnio wynosi ona w Polsce 1,6 procent, podczas gdy średnia dla krajów Unii Europejskiej jest dwukrotnie niższa i wynosi 0,7 procent. Organizacje i firmy instalujące terminale, takie jak First Data Polska, naciskają na obniżenie stawek. W rezultacie sprawą zainteresował się Narodowy Bank Polski, uruchamiając inicjatywę zmierzającą do stopniowego obniżania opłat interchange przez banki i organizacje płatnicze, tak by w 2016 roku osiągnęły one poziom średniej europejskiej - dodaje Diemko.
Właściciel sklepu aby mieć terminal musi uiszczać opłatę za jego najem. Dodatkowo musi odprowadzać odsetek od kwot przechodzących przez terminal, taka prowizję fachowo nazywamy Interchange Fee. Na dzień dzisiejszy Interchange Fee w naszym kraju wynosi około 2 proc. od kwoty transakcji i jest to procent którym centra autoryzacyjne muszą się podzielić z bankiem i dodatkowo z licencjonodawcą karty. Zatem jeśli wydasz w sklepie 100 zł to centrum autoryzacyjne pobierze z tej kwoty 2 zł, czyli na konto sprzedawcy wpłynie tylko 98 zł a nie należne 100 zł. Centrum autoryzacyjne z pobranych 2 zł musi oddać ok 1,50 zł dla banku i organizacji finansowej w myśl zasad Multi-Lateral Interchange Fee, opłaty ustalanej przez wydawców kart. Jest to spory udział całej prowizji, który banki wykorzystują na opłacenie kosztów związanych z operacjami na kartach płatniczych, oraz wspierają banki w oferowaniu 50 – cio dniowego okresu bezodsetkowego w przypadku kart kredytowych. CZYTAJ WIĘCEJ
Do tej pory banki i firmy kartowe argumentowały, że opłaty w Polsce są wyższe, bo mniej osób posiada i korzysta z kart płatniczych. Z danych NBP wynika jednak, że o ile na koniec 2001 roku w użyciu było ponad 14 milionów kart, pod koniec zeszłego roku było ich już ponad 32 miliony, a za pięć lat będzie ich - według szacunków - ponad 44 miliony. - Wobec prawdopodobnego wejścia w życie programu rozwoju obrotu bezgotówkowego, powstaje sytuacja, w której tych operacji będzie znacznie więcej. A jeśli będzie ich znacznie więcej, to opłata za jednostkową operację może maleć - mówi w rozmowie z Rzeczpospolitą Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.
Na wysokie prowizje narzekają też drobni przedsiębiorcy, którzy zachęcają do zakupów dobrymi cenami. Ich marże są niskie, a prowizje płacone za transakcje kartami pożerają część zysku. Dla klientów z kolei jest to o tyle problematyczne, że w wielu sklepach i innych punktach kartą można płacić dopiero od jakiejś kwoty, na przykład 10, ale też 25 złotych. - Nie ma prawa, które by regulowało możliwość stosowania takich wymogów przez sprzedawców. Klient może jedynie się obrazić i pójść do innego sklepu z nadzieją, że uda mu się tam zapłacić kartą. Zgłoszenie takiej praktyki np. do UOKiK-u niczego nie da - mówi serwisowi Money.pl Michał Sadrak z Open Finance.
- Głównym powodem wprowadzania niezgodnych z regulacjami organizacji kart płatniczych limitów kwot płatności kartą są koszty ich akceptacji. Mniejsza opłata interchange wpłynie pozytywnie na przedsiębiorców, bo akceptacja kart płatniczych będzie coraz bardziej powszechna. Dotyczy to nie tylko małych sklepów, ale też dużych graczy takich jak sieci Biedronka, Eurocash, Selgros i inni. Przy czterdziestu miliardach obrotów gotówkowych które generują te podmioty, połowa tej kwoty mogłaby zostac? przeniesiona na transakcje kartowe. Oznaczać to będzie jednorazowy wzrost rze?du 20 proc. dla biznesu kartowego w skali rocznej. Dlatego obniżka stawek interchange jest najlepszą decyzją dla rynku płatności. Skutki tej decyzji będą także dobre dla gospodarki w ogóle, bo mniejsze koszty obsługi transakcji bezgotówkowych w wielu przypadkach mogą przełożyć się na obniżenie cen detalicznych towarów i usług. Wzrost akceptacji kart to także większa przejrzystość obrotu i co przyczynia się do redukcji tzw. Szarej strefy - dodaje Janusz Diemko z First Data Polska.
Obniżki kontra dodatkowe opłaty
Nie wiadomo jednak, czy zakładane zmiany wpłyną na sytuację rynku, klientów i sprzedawców. Jedna z firm oferujących terminale do płatności kartami, Elavon przesłała do swoich niektórych klientów informacje o zmianach w systemie prowizji. Wprowadzone zostały dodatkowe, stałe opłaty za transakcje kartami (2 grosze w przypadku kart VISA, 19 groszy w przypadku Mastercard). Nie udało nam się uzyskać odpowiedzi w tej sprawie od firmy Elavon. W przypadku Pekao SA, który również obsługuje transakcje kartami prowizja wynosi 1,8 proc. dodać 5 groszy. Wprowadzanie dodatkowych opłat, poza procentową prowizją może nie polepszyć sytuacji klientów, bo niezaleznie od tego, jaką kartą będą płacić, sklepy i inne punkty, w których dokonujemy drobnych zakupów mogą podwyższyć ceny, by nie tracić na transakcjach kartami i nie zrezygnować płatności kartą od konkretnej kwoty, bo przyjmowanie kart za mniejsze zakupy nie będzie im się po prostu opłacać.