Widmo krąży nad Polską. Widmo wegetarianizmu - tak zaczyna się opis wydarzenia na Facebooku, wymierzonego przeciwko zwolennikom bezmięsnego jedzenia, a konkretnie wegetariańskim restauracjom. Mięsożercy domagają się na nim, aby w tych lokalach były dostępne również... posiłki mięsne. I choć pomysł okazuje się być dowcipem, wydarzenie zamieniło się w miejsce szerzenia nienawiści wobec wegetarian. A ta pojawia się w sieci nie po raz pierwszy.
Profil na Facebooku o nazwie: Żądamy posiłków mięsnych w restauracjach, knajpach i jadłodajniach wegetariańskich! na pierwszy rzut oka wygląda na typowy internetowy żart, a jak mówią jego założyciele, było celowym troll-wydarzeniem na Facebooku.
Biorąc pod uwagę, że w miejscach tzw. "zwykłych" serwuje się zarówno posiłki mięsne jak i bezmięsne, mamy do czynienia z RAŻĄCĄ DYSKRYMINACJĄ zdrowych ludzi. Zwykły miłośnik dobrego smaku, gdy znajdzie się w szatańskich podwojach miłośników jedzenia trawy NIE MOŻE SIĘ POŻYWIĆ. Czytaj więcej
Jednak po niewinnie i żartobliwie brzmiącym tytule akcji pojawiają się inwektywy, począwszy od "trawożerców" aż do takich, które zdają się być wyrwane z kibolskiego słownika. Na stronie wydarzenia można znaleźć między innymi taką sondę:
To jednak dopiero początek. Posty publikowane w tym miejscu nie mają nic wspólnego z dyskusją, a są agresywnym wyrazem braku zgody na to, że część osób rezygnuje z jedzenia mięsa. Internauci nie godzą się na to, aby ktoś przekonywał ich o cierpieniu zwierząt lub zdrowotnych przeciwwskazaniach do jedzenia mięsa.
– Myślę, że w przypadku starcia między wegetarianami a osobami odżywiającymi się tradycyjnie, hejt jest spowodowany brakiem wiedzy żywieniowej u tej drugiej grupy – komentuje z kolei wegetarianin propagujący ten styl życia.
Wegetarianie pod obstrzałem
Osoby, które z wyboru nie jedzą mięsa nie po raz pierwszy stają się celem ataków mięsożerców. Wystarczy drobny punkt zapalny, aby bomba nienawiści wobec wegetarian wybuchła. Przykładem mogą być choćby wyniki badań austriackich naukowców, którzy stwierdzili, że wegetarianie częściej zapadają na choroby nowotworowe, cierpią na alergie oraz zaburzenia psychiczne, takie jak depresja czy nerwica.
Tekst, który trafił na serwis wykop.pl był szeroko komentowany:
"Walnięta sekciara"
Na internetowych, anonimowych hejterów uodporniła się już Maja Święcicka, nasza redakcyjna weganka. – Świadomość społeczna jest naprawdę, nawet w Warszawie, na bardzo niskim poziomie i zdarza się, że ludzie po prostu czują się obrażeni tą "innością". Rezygnacja z jedzenia mięsa to jednak nie jest ani atak na tradycję, ani upośledzenie gustu i smaku, a po prostu niechęć do przykładania się do cierpienia zabijanych zwierząt – mówi.
Mai regularnie zdarza się trafiać na baristów, którzy prośbę o wegańskie mleko sojowe nazywają fanaberią, czy kelnerów, którzy wywijają oczami na pytanie o dania wegańskie. Prawdziwy hejt jednak pojawia się dopiero w spotkaniach z osobami bliskimi (albo anonimowymi).
To tylko jedna z wielu, wielu podobnych historii, które naprawdę potrafią zamienić zupełnie szczęśliwe i pełne życie weganina lub wegetarianina w surrealistyczny koszmar.
Wiadomo, że wegetarianie i weganie mają z reguły dużo większą świadomość żywieniową. Osoby na diecie tradycyjnej nie mają wówczas merytorycznych argumentów, pozostaję więc hejt. Oczywiście i na szczęście zdarzają się, i nie tak rzadko, sytuacje merytorycznej dyskusji, gdzie obie strony kulturalnie ścierają się w dyskusji, podpierając swoje wypowiedzi konkretnymi danymi, czy odnośnikami do badań - i takiej dyskusji byśmy sobie życzyli.
printf_Fuu
To się nazywa selekcja naturalna.
messiahone
Jak ma się za dużo wolnego czasu to się pierdołami zaczyna człowiek interesować i przechodzi na weganizm. Brak roboty w głowie głupoty jak to się mówi.
pitus_bajtus
A czy wegetarianizm sam w sobie nie jest zaburzeniem psychicznym? Czytaj więcej
Maja Święcicka
Dziennikarka naTemat
Ja sama jestem najczęściej nazywana walniętą sekciarą, a moja dieta i styl życia jest wykpiwany na spotkaniach przy stole. To jednak nic! Prawdziwe piekło przechodzą znajomi, którzy zdecydowali się wychowywać swoje dzieci na diecie roślinnej. Pociechy cieszą się dobrym zdrowiem i humorem, a sami rodzice są sportowcami i mają dobre wyniki. Ich dzieci jednak niestety nie mają kontaktu z dziadkami, którzy zwyczajnie odwrócili się od nich, jakby ich wybór godził w wartości przekazywane z pokolenia na pokolenie.