
Marek Goliszewski to biznesmen i prezes Business Centre Club, bez dwóch zdań człowiek sukcesu. Co więcej, 16 czerwca tego roku bronił doktorat na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że praca liczyła 187 stron, z czego zaledwie 50 było właściwą pracą naukową. Reszta to rekomendacje i bibliografia. Dziwi też fakt, że rozprawa była praktycznie pozbawiona przypisów, a doktorant nie przeprowadził żadnych badań empirycznych.
Doktorat zainteresował internautów, którzy przeglądali repozytorium UW. Użytkownik 2kosmaty poruszył ten wątek na forum gazeta.pl
Repozytorium UW jest ciekawym miejscem, bo można się tam zapoznać z całkiem sporą liczbą interesujących prac. W całym zbiorze znajduje się też jeden ciekawy dokument. Jest to doktorat, który zawiera bibliografię, ale chyba ani jednego przypisu bibliograficznego. Do tego niektóre fragmenty tekstu zaznaczone cudzysłowem jako cytaty nie mają przypisu. Zostało to zauważone przez recenzentów jednak uznali, że rozprawa spełnia kryteria i kwalifikuje się do obrony. Do tej pory wydawało mi się, że w takich przypadkach recenzent prosi o poprawienie pracy w określonym zakresie po czym doktorant składa ją ponownie i jest jeszcze raz recenzowana.
Zdaniem naukowca
Czy takie niedopatrzenia przekreślają doktorat? O opinię poprosiłam dr. Roberta Rządcę z Akademii Leona Koźmińskiego. – Trudno stwierdzić czy 50 stron to mało czy dużo jeśli chodzi o pracę doktorską. Z samego tematu pracy Marka Goliszewskiego też niewiele wynika: „Wpływ sposobu organizacji dialogu społecznego na efekty gospodarcze”. Nie wiadomo, czy mamy tu do czynienia z tematyką mikro czy makro. Jest to temat ciekawy, ale równocześnie bardzo obszerny. Strony nie są tu kluczowe, jednak na moje oko 50 kartek to jednak za mało – dodaje.
Doktorant może napisać różne rzeczy w swoim tekście, jednak zanim praca zostanie dopuszczona do obrony, zostaje ona zaakceptowana przez promotora, a następnie przez recenzentów. – I to mnie najbardziej dziwi – jak promotor mógł przepuścić taką pracę? I co zrobili recenzenci? Dawniej recenzent mógł wyłącznie przyjąć, ewentualnie odrzucić pracę. Teraz jest także możliwość odesłania jej do poprawki. Dlaczego żaden z recenzentów tego nie zrobił? – dodaje doktor Rządca
Obronił doktorat, ale czy jest doktorem?
Z anonimowego źródła dowiedzieliśmy się jednak, że na chwilę obecną prezes BCC nie może jednak z czystym sumieniem wpisywać przed swoimi imieniem literek „dr”. Po obronie zbiera się bowiem komisja, która głosuje nad zaliczeniem doktoratu, a jeśli decyzja jest pozytywna to wysyła wniosek do rady wydziału o przyznanie tytułu doktora. Sprawa tytułu dla Goliszewskiego miała utknąć własnie na tym etapie.
W odpowiedzi na Pani pytanie informuję, że wiadomość o obronie pracy doktorskiej prezesa Marka Goliszewskiego widnieje od miesięcy na stronie BCC, była również kolportowana w internecie. Załączam jej treść. Do tekstu p. Nowaka Pan Prezes nie będzie się odnosił, zwracając jedynie uwagę, że nie było wypełnionej po brzegi sali na obronie jego pracy doktorskiej, p. Nowaka również, było 9 profesorów, praca liczy 189 a nie 50 stron i autor tego rynsztokowego języka, w ogóle pracy doktorskiej nie czytał.
