Zakładnicy w walce o miliony. Polnord żąda od Warszawy 580 mln zł. Inaczej 12 tys. mieszkańców Wilanowa może stracić wodę
Zakładnicy w walce o miliony. Polnord żąda od Warszawy 580 mln zł. Inaczej 12 tys. mieszkańców Wilanowa może stracić wodę fot. Dominik Sadowski / Agencja Gazeta

Polnord, niegdyś spółka Ryszarda Krauzego, żąda 580 mln od miasta Warszawy. Zakładnikami w sporze jest 12 tys. mieszkańców Miasteczka Wilanów. Elektoratowi PO tuż przed wyborami samorządowymi grozi odcięcie od wody.

REKLAMA
Zakładnicy biznesu
Gdyby dziś pękła rura doprowadzająca wodę do któregokolwiek z luksusowych domów Miasteczka Wilanów, nie wiadomo do kogo dzwonić o pomoc. Ponad 20 kilometrów rur, trzy przepompownie, kanały odprowadzające ścieki i deszczówkę wybudowała firma Polnord - budowniczy osiedla.
Rurami płynie jednak woda, na której dostarczaniu mieszkańcom zarabia miliony Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie. Rury to zarzewie konfliktu wartego 57 mln zł. Tyle żąda deweloper za przekazanie wybudowanej przez siebie infrastruktury. MPWiK chce ją dostać darmo i powołuje się na obietnice Ryszarda Krauzego sprzed 15 lat.
Afera jest polityczna, bo gdyby prawnicy, lekarze, pracownicy korporacji i dobrze sytuowani mieszkańcy miasteczka mieli przyjść do pracy niedomyci i nieogoleni, zapewne zmieniliby preferencje wyborcze. Prawicowe media nazywają ich „lemingami”, które cieszą się z „polityki stabilizacji i ciepłej wody” Donalda Tuska. Teraz okazuje się, że i ta ciepła woda jest zagrożona, a za pasem wybory samorządowe.
logo
Miasteczko Wilanów to siedlisko warszawskiej klasy średniej. Przez wojnę biznesu z urzędnikami grozi im odcięcie wody Fot. Aleksander Prugar / Agencja Gazeta
To dlatego miejscy hydraulicy 5 września „w późnych godzinach nocnych” piłami, łomami i nożycami zdobyli wejścia do przepompowni miasteczka Wilanów. Następnego dnia, gdy odkryto nowe kłódki i ślady piły na drzwiach budynków, prezes Polnordu Piotr Wesołowski kazał wezwać policję.
- Kiedy byliśmy w trakcie rozmów o przekazaniu infrastruktury przeczuwałem, że mogą posunąć się nawet do użycia siły, żeby mieszkańcy mieli pretensje do Polnordu, a nie urzędników, którzy wywołali tę wojnę - mówi prezes spółki, głównego budowniczego Miasteczka Wilanów.
Kiedy kryminalni nocą przyjechali na miejsce przestępstwa, pojawił się tam również główny adwokat MPWiK. Według świadków przyjechał o 2.00 w nocy na rowerze i monitorował działania policji. Przejmując siłą zawór z wodą i ściekami warszawskie wodociągi chcą zapobiec katastrofie ekologicznej. Zarządca osiedla oświadczył, że nawet gdyby się waliło, paliło i lało nie kiwnie palcem, nie wyda ani złotówki.
Oko za oko
Teoretycznie sprawy nie powinno być, bo według ustawy o zbiorowym zaopatrzenie wodę, jeśli deweloper wybuduje wodociągi, kanalizację itd., po odbiorze technicznym budynków sieć przechodzi pod zarząd dostawcy wody. Nie za darmo. Na przykład Dom Development za zbudowaną sieć wodociągowo-ściekową w sypialni miasta, Białołęce utargował 50 mln złotych.
Piotr Wesołowski nie miał tyle szczęścia w rozmowach z ratuszem. Od kilku lat żąda odszkodowań za każdą piędź ziemi oddaną w Wilanowie pod drogi. Do walki w sądzie spółka wynajęła Romana Giertycha, który wysyła kolejne pozwy. Rok temu, dzień przed referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz Waltz, zajął konta stolicy i ściągnął z nich 5 mln zł osobiście dla Krauzego za przejęty przez miasto jeden hektar działki na Wilanowie.
To jednak drobniaki przy większych pozwach. Sąd przyznał Polnordowi rację w sprawie o 220 mln odszkodowania za tereny wydzielone pod ulice na miasteczku. Miasto nie chciało jednak płacić. Wtedy Wesołowski za 150 mln sprzedał dług windykatorom z PBP - obecnie FM Bank. Bankowcy też poszli do sądu, a ten ukarał prezydent Warszawy grzywną za unikanie wypłaty.
Karafka ze święconą wodą
Piotr Wesołowski przedstawia się jako człowiek „niesłychanie ugodowy”. W gabinecie słucha Radia Maryja, na stole ma wodę źródlaną, gazowaną i dzbanek święconej ze Świątyni Opatrzności Bożej. Ale jeśli urzędnicy wolą z nim wojować to... i przedstawia kolejne pozwy. W przygotowaniu jest spór o 180 mln zł za ulice wydzielone przy budowie kolejnego etapu miasteczka. Do tego Giertych złożył tzw. roszczenie deliktowe o odszkodowanie za niezapłacone odszkodowanie - opiewa na 123 mln.
Po podsumowaniu wychodzi 580 mln zł, czyli połowa dochodów Warszawy z podatku od nieruchomości albo 10-letnie wpływy z płatnych parkingów. Ale i hydraulicy wiedzą jak uderzyć w czuły punkt. To nowe inwestycje dewelopera - aby zdobyć pozwolenie na budowę musi on posiadać tzw. warunki techniczne przyłączy wody. Nie wydając ich, MPWiK skutecznie blokuje rozpoczęcie budowy dwóch domów, a także laboratorium szpitala Medicover na Wilanowie.
logo
W razie podwyżki opłat za wieczyste użytkowanie Krauze był zwolniony z umowy i oddania wodociągów Miasteczka Wilanów za miastu. Swoją drogą dziwaczny układ, gwarantował mieszkańcom Wilanowa i inwestorowi brak podwyżek przez 100 lat naTemat.pl

Słowo Ryszarda
Roman Bugaj, rzecznik MPWiK twierdzi, że komunalnej spółce należy przejęcie wodociągów bez odszkodowania, bo tak ustalono przed 15 laty. Na Wilanowie Ryszard Krauze kupował wtedy 170 hektarów kapusty i cebuli. Umowa notarialna podpisana w 1999 roku według dzisiejszych standardów budzi jednak wątpliwości. W zamian za zmianę planu zagospodarowania przestrzennego Krauze i spółka KPNS zobowiązali się do wybudowania i udostępnienia wodociągów. Jednak osobnym warunkiem było niepodnoszenie opłat za odprowadzanie ścieków, zwolnienie z opłat adiacenckich (od wzrostu wartości gruntu) i niepodnoszenie stawek za wieczyste użytkowanie (w centrum podniesionej niedawno np. o 1000 procent).
W kolejnych latach wilanowska ziemia weszła w posiadanie spółki zależnej od Prokomu. A następnie kupił ją deweloper Polnord, jego akcjonariuszem był Krauze. Były miliarder poczuł się zwolniony z danego słowa, bo w latach 2004-2008, gdy zmieniła się władza w gminie i mieście, opłaty za wieczyste wzrosły o 100 proc. 26 sierpnia Polnord poinformował w giełdowym komunikacie, że Krauze uznał, iż jego umowa z miastem sprzed 15 lat jest nieważna.
Pomysłów na zakończenie tej wojny nikt nie ma. Polnord ma 400 mln długu i potrzebuje gotówki. Z Krauze łączy go tylko to, że pakiet akcji spółki jest dla biznesmena zastawem pod kredyty udzielone na wydobycie ropy w Kazachstanie. Jeśli są mniej warte, trzeba dokładać kolejne zabezpieczenia majątkowe. Z kolei MPWiK ma miliard przychodów rocznie i 300 mln zysku, ale miasto i jego spółki też nie chcą tracić pieniędzy. A gdzieś w całej tej wojnie o rury znajdują się mieszkańcy - i to oni najbardziej ucierpią, jeśli nie znajdzie się rozwiązanie.