„Życzę ci mamusi z fujarką zamiast piersi. Będziesz miał co ssać” – napisał na Facebooku do boksera Dariusza Michalczewskiego właściciel browarów regionalnych Marek Jakubiak. Nie po raz pierwszy wzbudza kontrowersje. W rozmowie z naTemat opowiada o swoim stosunku do homoseksualistów, walce o husarię i kontaktach z Ruchem Narodowym.
6 września, w Święto Kawalerii Polskiej, przed Grobem Nieznanego Żołnierze wartę pełnili husarze. To pana zasługa?
Tak, przy okazji tego święta dowództwo garnizonu postanowili, że warta husarska będzie brała udział w honorowym posterunku. Fajnie, że się udało, bo długo o to zabiegałem. Po raz pierwszy od 70 lat husarz stanął przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Jestem bardzo wdzięczny.
Pan, zapracowany biznesmen, właściciel pięciu browarów, w tym Ciechana, odpowiada za akcję „Husaria Przed Pałac”, której celem jest zapewnienie asysty husarzy także przed Pałacem Prezydenckim. Skąd w ogóle ten pomysł? I po co to panu?
Powiem w krótkich, żołnierskich słowach: ja nie potrafię się poddawać, gdzieś ten gen kapitulacji ode mnie uciekł i jeżeli nikt nie może, to znaczy, że ja muszę. Dla mnie bardzo ważne są polskie korzenie, a tak się stało, że stać mnie na to, by walczyć o naszą husarię. To część polskiej historii zwycięstw, którą trzeba odkrywać, zamiast ciągle skupiać się na klęskach.
Za pomysłem husarzy przed Pałacem Prezydenckim chodzę już 3 lata i uparty jestem przeokropnie. Doprowadzę do tego, że ta asysta będzie. Wokół akcji „Husaria Przed Pałac” powstała bardzo ciepła atmosfera. Na Facebooku ponad 60 tys. osób polubiło ten pomysł. Oczywiście mamy swoje problemy, przede wszystkim problem bezpieczeństwa. Husaria to jazda, a jeśli konie, to trzeba, by były bezpieczne. Dlatego też pomysł został uproszczony do tego, by to była tylko asysta husarska, a nie warta. Według tej idei husarze występowaliby jedynie w sytuacjach ekstremalnych, np. przyjmowania przez prezydenta ważnych gości. Chcielibyśmy mieć poczet od 2 do 4 husarzy, nawet, jeśli to ma być piechota. Prezydent jest za, politycy są za, tylko na razie wszystko rozbija się o gąszcz procedur: komendy garnizonu, regulaminy kompanii i tak dalej. Długa droga przed nami, ale pokonamy ją. Nie spotkałem ani jednej osoby, która byłaby nam przeciwna.
To wszystko z pańskiego zainteresowania historią?
Też. Mógłbym nic nie robić, ale myślę sobie, że padło na mnie, więc muszę działać. Podjąłem też prywatne działania na rzecz powołania husarskiej chorągwi reprezentacyjnej. Zainwestuję własne pieniądze i by ośmielić władze pokażę, jak ta polska historia może być pięknie malowana.
Jest pan narodowcem?
Narodowiec to słowo, które przez ostatnie 70 lat było deprecjonowane. Jestem zwykłym Polakiem, który kocha własną historię. Wyzywali mnie już od faszystów, ale nie jestem w stanie się obrazić. Ci ludzie chyba nie wiedzą, co znaczy być patriotą w Polsce. Jeśli ktoś życzy sobie mówić na mnie „narodowiec”, proszę bardzo. Ale ja się nie poczuwam do tej roli. Jestem patriotą, ani wielkim, ani małym.
Ale uczestniczył pan w spotkaniach Ruchu Narodowego, co spowodowało nawet, że część środowisk lewicowych ogłosiła bojkot pańskiego piwa.
Ja nie działam w polityce i nie chcę się politycznie angażować. Mam angażującą pracę, więc nie ma na to czasu. Natomiast nic nie jest w stanie zablokować mojej ciekawości. Po prostu jestem ciekaw, co ci ludzie z Ruchu Narodowego mają do powiedzenia, dlatego poszedłem na jedno spotkanie. Z lewicowcami też rozmawiam. Nie obrażam się na tych, którzy starali się bojkotować produkty rodzime. Ale jeśli bojkotują swoje, to co będą kupowali? Amerykańskie, niemieckie?
Ten bojkot był odczuwalny?
No właśnie nie, wręcz odwrotnie. Były insynuacje, że to ja napędziłem to wszystko. Nie napędzałem niczego. Bojkot to była samodzielna akcja „małych lewicowców”. Za bardzo się tym nie przejąłem. Ja Polski nie dzielę na zwolenników tej czy innej opcji. Moje zadanie jest takie, by dążyć do tego, by rodacy wiedzieli o historii jak najwięcej i mieli pracę.
Mówi pan, że nie rozróżnia, ale na pana facebookowym profilu widziałem bardzo ostry wpis o bokserze Dariuszu Michalczewskim, który wsparł środowiska LGBT. Niektórzy powiedzą, że to nie przystoi poważnemu biznesmenowi.
Homoseksualiści to nie jest mój problem, bo ja homoseksualistą nie jestem. Natomiast byłbym bardzo zadowolony, gdyby wszyscy, którzy mają ten problem, zostawiali go dla siebie, a nie epatowali wszystkich naokoło, w tym moje dzieci.
Mam troje dzieci i wiem, co to znaczy wychowanie. Nie zgadzam się na to, by ktokolwiek, w tym wielce zasłużony Dariusz Michalczewski, decydował za dzieci, które nie mają w tych sprawach nic do powiedzenia. Jeśli homoseksualiści chcą adoptować dzieci, niech one będą 18-letnie, by mogły decydować. Nie ma żadnej przyczyny, dla której można by pozwalać na adopcję przez homoseksualistów niemowląt, i dzieci bezbronnych. Ja nikogo nie chcę obrażać, pana Dariusza darzę wielkim szacunkiem - mam nadzieję, że zmieni zdanie bądź ,że zaszło jakieś nieporozumienie. Jako ojciec nie wyobrażam sobie spełnienia postulatów, które, jak napisano, on popiera.
A jaki ma pan stosunek np. do tęczy na Placu Zbawiciela?
Jestem przekonany że umiejscowienie tęczy na Placu Zbawiciela to prowokacja i choć jestem ateistą, to uważam, że postawienie jej naprzeciwko Kościoła nie było i nie jest właściwe. Wydaje się, że narodowcy już załapali, że byli tą tęczą prowokowani i teraz zaprzestali swoich akcji. Są formy prawne, które powinny być przez nich wykorzystane, bo stosowanie siły tylko wyzwala się agresję. Czy w Warszawie nie można jej postawić tej instalacji choćby przed ratuszem skoro tak się podoba?
Nie myślał pan o zaangażowaniu się w politykę?
Bardziej potrzebne jest pracowanie nad ekonomią, rynkiem pracy. To jest siła polskiego narodu. Cała reszta to jest niepotrzebny dym, zawracanie głowy, odwracanie uwagi od najważniejszych rzeczy. Bez względu na to, czy jest się homoseksualistą czy nie, do garnka coś musi włożyć, gdzieś musi zarabiać. Na tych sprawach mi należy i tu jest bardzo dużo do zrobienia.
Wspiera pan finansowo portal Kresy.pl, któremu ze względu na publikacje o wojnie na wschodzie przypisuje się często „antyukraińskość”…
Tak jak powiedziałem, jestem Polakiem. W 1943 roku ukraińska dzicz w perfidny sposób mordowała Polaków. Mówi się o tym, że Państwo Islamskie jest barbarzyńskie, bo obcina głowy. A wtedy Ukraińcy nadziewali dzieci na sztachety to jak ich nazwać. Kresy.pl organizują różnego rodzaju wyprawy, wyszukują groby, kręcą wspomnienia filmowe na temat tego nie spotykanego na skalę świata bestialskiego mordu. Wie Pan, na Kresach nie zginął żaden z członków mojej rodziny, ale jako Polak czuje się zobowiązany do utrzymania pamięci o zamordowanych. Trzeba o tym przypominać, że każdy nacjonalizm może być rozpędzony do takich zachowań. Bandera był wykształconym w Polsce człowiekiem. Co się z tym człowiekiem stało, do czego doprowadził ?
Podsumowując całą pana pozabiznesową aktywność – ona pomaga w interesach czy przeszkadza?
Odnoszę wrażenie, że ani nie pomaga, ani nie przeszkadza. Mówimy o moich prywatnych przekonaniach, a moją zawodową misją jest ratowanie browarów i robienie najlepszego piwa. Jeśli chodzi o przekonania, to odnoszę wrażenie, że w Polsce pokutuje pozaborcze przekonanie: „ciszej jedziesz, dalej będziesz”. To gdzieś się wlecze za polskimi przedsiębiorcami. Spotykam się z ludźmi, którzy coraz głośniej mówią o tym, że są dumni z polskości, że odkrywają naszą historię. Czy widział pan zdrową jabłoń bez korzeni? Każde drzewo musi mieć korzenie, tak jak dziecko musi mieć rodziców. Przez 150 lat robiono wszystko, by odciąć nas od korzeni, zdeprecjonować, wyśmiać. Teraz, w wolnej Polsce, trzeba te korzenie odnaleźć. I ja chcę w tym pomóc.