
Veruschka, jedna z najważniejszych modelek lat 60., pojawiła się w Warszawie. Wraz z Holgerem Trülzschem otworzyła wystawę "Znikać, by istnieć", którą od dziś można oglądać w Spectra Art Space. To duet na miarę Mariny Abramovic i Ulaya.
REKLAMA
Niesamowita Vera
Veruschka, czyli Vera Lehndorff, urodziła się w Królewcu, w rodzinie arystokratycznej. Los jej jednak nie był usłany różami - wychowywała się w prowadzonym przez SS domu dziecka, a po wojnie pomieszkiwała z siostrami i matką u znajomych i w obozach dla uchodźców. Studiowała projektowanie i malarstwo w Hamburgu, potem jednak przeniosła się do Włoch i tam zaczęła stawiać pierwsze kroki w modelingu. Potem pojawiły się podróże i lekcje aktorstwa u samego Lee Strasberga. Studiów jednak nie skończyła.
Veruschka, czyli Vera Lehndorff, urodziła się w Królewcu, w rodzinie arystokratycznej. Los jej jednak nie był usłany różami - wychowywała się w prowadzonym przez SS domu dziecka, a po wojnie pomieszkiwała z siostrami i matką u znajomych i w obozach dla uchodźców. Studiowała projektowanie i malarstwo w Hamburgu, potem jednak przeniosła się do Włoch i tam zaczęła stawiać pierwsze kroki w modelingu. Potem pojawiły się podróże i lekcje aktorstwa u samego Lee Strasberga. Studiów jednak nie skończyła.
Mimo to 183 centymetry egzotycznej na tamte czasy urody zrobiły z niej gwiazdę. W latach 60. zagrała - swoją drogą samą siebie - w "Powiększeniu" Michelangelo Antonioniego i to był punkt przełomowy w jej karierze. Do dziś scena, w której pozuje fotografowi, ubrana w czarną, połyskującą sukienkę, uważana jest za kultową i jedną z najbardziej seksownych w historii kina. Stała się rozpoznawalna w wielu krajach, a ludzie ponoć zaczepiali ją na ulicy słynnym tekstem z filmu: "Veruschka, I thought you were in Paris", na co modelka odpowiadała ze śmiechem: "Well, I am In Paris".
W latach 60. i 70. była jedną z najlepiej opłacanych modelek. Różniła się od innych nie tylko wyglądem, lecz także zachowaniem. Była bardzo śmiała i zmysłowa, jednak jej wzrok był pełen smutku.Pojawiała się na okładkach najważniejszych magazynów modowych, a w samym Vogue'u pojawiła się aż trzynaście razy. Współpracowała z najważniejszymi fotografami - Helmutem Newtonem, Irvingiem Pennem czy Richardem Avedonem, który zresztą nazwał ją "najpiękniejsza kobietą na świecie". Jednak mimo ogromnych sukcesów w modzie, prawdziwą miłością Very była sztuka.
Modelka zmalowana
Trzy lata przed debiutem kinowym, w 1963 roku, poznała Salvadora Dalego, z którym działała jednak dość krótko. Dopiero współpraca z Trülzschem, wziętym niemieckim artystą, pozwoliła Veruschce się rozwinąć. Holger był muzykiem, malarzem, rzeźbiarzem i fotografem, a to intrygowało modelkę. Na przełomie lat 70. i 80. stworzyli serię szokujących prac, które teraz można zobaczyć w Spectra Art Space. Są to najlepsze fotografie duetu spośród trzech cykli - „Mimicry-Dress-Art” (1970-73), „Ocidations” (1978) oraz „Prato/Sirius” (1985-88) oraz krótkie filmy z eksperymentalną muzyką elektroniczną.
Trzy lata przed debiutem kinowym, w 1963 roku, poznała Salvadora Dalego, z którym działała jednak dość krótko. Dopiero współpraca z Trülzschem, wziętym niemieckim artystą, pozwoliła Veruschce się rozwinąć. Holger był muzykiem, malarzem, rzeźbiarzem i fotografem, a to intrygowało modelkę. Na przełomie lat 70. i 80. stworzyli serię szokujących prac, które teraz można zobaczyć w Spectra Art Space. Są to najlepsze fotografie duetu spośród trzech cykli - „Mimicry-Dress-Art” (1970-73), „Ocidations” (1978) oraz „Prato/Sirius” (1985-88) oraz krótkie filmy z eksperymentalną muzyką elektroniczną.
"Znikać, by istnieć"/„Behind the Appearances” jest pierwszym na świecie pokazem Lehndorff i Trülzscha. Twórcy musieli opanować technikę anamorficznego rysunku i malowania na ciele, tak, aby stworzyć kompozycję o charakterze mimikry. Prace przełamywały wizerunek Very jako supermodelki, a kobieta nie bała się pokazywać na nich nago, bez pięknego makijażu czy w szokującej charakteryzacji. Zdjęcia wykonano w opuszczonych halach targów rybnych z Hamburgu i składach starych ubrań w Prato. Całym zamysłem zaś było wtopienie się w tło i stworzenie żywych obrazów. Konflikt między płaszczyzną a materią, między przedmiotem a podmiotem. Veruschka była pomalowana w taki sposób, aby jak najbardziej zniknąć. Na innych zdjęciach z kolei to jej ciało stanowi tło do obrazu. Na gołym brzuchu, ramionach czy udach namalowano jej ubranie i tym samym stopniowo budowano, zmieniano i zabierano jej tożsamość. Modelka, która miała prezentować kostium, przez kostium została pochłonięta tak bardzo, aż w końcu całkowicie zniknęła.
Przygotowywania do takich performance'ów zajmowały dużo czasu i do łatwych nie należały. Modelkę malowano farbami przez kilka godzin, a barwione były nawet jej gałki oczne. Po nagraniu części filmu i zmyciu z siebie wszystkiego, przez kilka dni regenerowała swoją skórę i nie była w stanie nic robić. Potem znowu ją malowano i tak w kółko, aż do uzyskania zamierzonego efektu. Efektu dość szokującego i niezwykłego, trzeba przyznać.
Na otwarciu wystawy Vera i Holger wyglądali na parę naprawdę dobranych przyjaciół. Teraz, z perspektywy czasu, patrzyli na swoje dokonania sprzed kilkudziesięciu lat z ogromną satysfakcją. Ona, ubrana całkowicie na czarno, skryła charakterystyczne niebieskie oczy za ciemnymi okularami. Mówiła zdawkowo i emanowała spokojem. On, w eleganckiej marynarce, wpadł w słowotok totalny i zakreślał wszystkie historie. Niesamowity duet.
Vera Lehndorff/Hogler Trülzsch, "Znikać, by istnieć". Spectra Art Space, do 30 listopada.
Chcesz więcej stylu? Polub nas na Facebooku!
