Przemoc w szkole: Rodzice chcą przeniesienia agresywnego 8-latka. Bije uczniów, nauczycieli i dyrektorkę
Przemoc w szkole: Rodzice chcą przeniesienia agresywnego 8-latka. Bije uczniów, nauczycieli i dyrektorkę Shutterstock

Nadpobudliwy chłopak terroryzuje nie tylko swoją klasę, bo zdarzyło mu się uderzyć też nauczycielkę, siostrę zakonną i dyrektorkę. Chociaż szkoła ma oddział integracyjny, agresywny uczeń do niego nie uczęszcza. Dlaczego? Jak twierdzą inni rodzice, przeciwna temu jest jego matka. Od trzech lat opiekunowie innych dzieci proszą o pomoc i odbijają się od ścian. Z kolei ich pociechy boją się chodzić do szkoły, moczą się po nocach i uczą się od chłopca przekleństw.

REKLAMA
Do zaczepek, pobić i regularnego zakłócania lekcji ze strony 8-letniego Maćka dochodzi w szkole podstawowej z oddziałem integracyjnym nr 318 w Warszawie. Dzieci, które zaczęły swoją przygodę z edukacją w wieku 6-lat, od początku stykają się z agresywnym chłopakiem. Choć od lat rodzice starają się tym problemem zainteresować dyrekcję szkoły i odpowiednie służby, to nie słychać odzewu. Dlatego kilkoro z nich zwróciło się z tą sprawą do nas.
Szkoła integracyjna
Problemy z Maćkiem były już w pierwszym tygodniu nauki, trzy lata temu. Zaczęło się niewinnie, jak to u małych dzieci. Od zaczepek, pchnięć i szarpania. Mama jednej z uczennic: – Od początku dokuczał dzieciom. Moją córkę uderzył w twarz. Początkowo myślałam, że przestanie, bo przeprosił. Ale to się powtarzało – mówi w rozmowie z naTemat.
Zła opinia za chłopcem ciągnęła się już z przedszkola, gdzie miał sprawiać kłopoty. Rodzice w obawie o bezpieczeństwo swoich – wówczas 6-letnich - pociech na pierwszym zebraniu rodzicielskim złożyli pismo na ręce dyrekcji z prośbą o przeniesienie Maćka do klasy integracyjnej. Zamiast 24-osobowej klasy chłopak znalazłby się w mniej licznym gronie gdzie zapisywani się uczniowie z ADHD, zespołem Aspergera czy autyzmem. Dyrekcja i rodzice chłopaka prosili o wyrozumiałość i obiecywali poprawę. Tłumaczyli, że dziecko chodzi na terapię. – Wówczas jeszcze się łudziłam, że sprawa się sama rozwiąże, a on uwziął się na moją córkę – przekonuje jedna z matek.
Rodzic ucznia klasy trzeciej

Kiedy on usłyszał, jak do jego babci powiedziałam, że dzwonię po policję, to ta kobieta musiała na nim się położyć, żeby go opanować. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Przeraża mnie, że ktoś taki chodzi z moim dzieckiem do klasy

Motywem przewodnim podstawówki na Ursynowie jest "bezpieczeństwo". Rozżalone matki pytają: czyje? – Dziecka, które mówi do dorosłych pier... się albo ty su..? – pytają retorycznie.
Maciek ma zajęcia indywidualne. Jednak przez dwie godziny w tygodniu ma wspólne zajęcia z innymi dziećmi z klasy. – Żeby mógł się socjalizować – wyjaśniają nasi rozmówcy. Dodatkowo razem z resztą klasy uczęszcza na zajęcia WF i informatykę oraz na wycieczki szkolne.
Lekcja agresji
Rodzice opowiadają sytuacje, w których ich dzieci ucierpiały z winny chłopca, jedna za drugą. Matka Maćka na zebraniach przypomina, że jej syn jest niewinny. Wiadomo – każdy rodzic staje w obronie swojego dziecka. Reszta opiekunów nie rozumie jednak, jak można skazywać resztę uczniów na przemoc i stres. – Chłopiec nie lubi zmian. Przy Maćku nie wolno się uśmiechać, bo uważa, że to się z niego śmieją. Nie można mówić głośno, bo nie lubi hałasu – wylicza jeden z rodziców. – Przepraszam bardzo, to nie jest klasa integracyjna, gdzie wszyscy muszą być do niego dostosowani – oburza się inny.
Nasi rozmówcy podkreślają, że najgorsza jest bezsilność. Obawiają się oni, że ich dzieci doświadczeni licznymi przykładami agresji, stracą całkowity szacunek do dorosłych. – Widzą jak nauczyciel dostaje w twarz, a chłopiec nie ponosi za to żadnych konsekwencji, bo nie można go ukarać. Jakim zatem autorytetem mają być nauczyciele dla naszych dzieci? – pyta jedna z matek.
Choć problem trwa już trzeci rok, to jak przekonują rodzice, teraz jest moment krytyczny, aby rozwiązać sprawę. Podkreślają, że w czwartej klasie przyjdą nowi nauczyciele i wychowawca, którzy nie znają Maćka i całej sytuacji. – Boję się o moje dziecko, bo za rok na lekcjach uczniowie będą korzystali z cyrkla – zaznacza nasza rozmówczyni.
Matka jednej z uczennic

Problemu z nim nie ma dwójka pozostałych chłopców w klasie. Jeden z nich, który jest od Maćka większy, kiedyś odpowiedział siłą na jego zaczepkę. To poskutkowało. Mamy teraz uczyć nasze córki, że mają się bronić? Że agresja jest rozwiązaniem? To niczego nie załatwi

Od rodziców, którzy się do nas zgłosili, uderza zmęczenie tą sprawą i narastająca obawa o to, co będzie się działo, gdy chłopiec podrośnie. Szczególnie, że uczęszcza on na lekcje sztuk walki.
Kiedy parę miesięcy temu opisywaliśmy podobny przypadek w innej warszawskiej placówce, to psycholog dziecięcy Tomasz Wojeciechowski, podkreślał, że pomimo wywierania presji ze strony innych rodziców, aby przenieść chłopaka do innej klasy, na niewiele się to zda. – To spór pomiędzy rodzicami tego chłopca a dyrekcją szkoły – mówił w rozmowie z naTemat.
– Rodzice nie są w stanie doprowadzić do usunięcia go ze szkoły. A w tym przypadku sytuacja może wymagać innego rodzaju pomocy np. "szkoły wsparcia" lub programu terapeutycznego dla rodziny, rozwoju kompetencji nauczycieli – tłumaczy Wojciechowski. W jego opinii to szkoła powinna wyjść z inicjatywą w celu rozwiązania tego problemu. – Skłóceni rodzice okupują się na swoich pozycjach i nie dochodzi do kompromisu, a cierpią na tym dzieci – przekonuje.
Z kolei inny psycholog dziecięcy Jarosław Żyliński zwraca uwagę, że należy w tym wypadku ustalić źródła agresji. – Dzieci same z siebie nie są agresywne – zaznacza. Dodaje, że bez współpracy rodziców i dyrekcji szkoły problem będzie jedynie narastał.
Mediator Guział
W całej sprawie występuje również policja, pogotowie, opieka społeczna i sąd rodziny, którzy wielokrotnie interweniowali, ale kończyło się na odnotowaniu zdarzenia. Nie udało się nam uzyskać komentarza ze strony dyrekcji szkoły. W ursynowskim ratuszu usłyszeliśmy, że choć urząd dzielnicy nie jest kompetentny, aby zabierać głos w tej sprawie, to burmistrz Piotr Guział podejmie się mediacji, jeśli rodzice zwrócą się do niego z tą prośbą. – Gmina zajmuje się finansowaniem placówek, nie ich organizacją nauczania – podkreśla urzędnik w rozmowie z naTemat, ale zaznacza, że autorytet burmistrza może pomóc przy rozmowach.
– Rodzice nie muszą przepisywać swojego syna do innej klasy. Żyjemy w wolnym kraju i nie można ich do tego zmusić. To rola dyrektora szkoły, pedagogów szkolnych i poradni pedagogiczno--psychologicznej, żeby znaleźć rozwiązanie w tej sytuacji. Oczywiście łącznie z rodzicami, bo to oni są opiekunami dzieci. Nie burmistrz i nie prezydent miasta rozstrzygają o sprawach, które są w decyzji rodziców i dyrektora szkoły, choć zdarzają się przypadki, że taka mediacja pomaga rozwiązać problem – dodaje burmistrz Ursynowa.
Wszyscy nasi rozmówcy w bezpieczeństwie o swoje dzieci prosili o anonimowość. Imię chłopca zostało zmienione.