
Nadpobudliwy chłopak terroryzuje nie tylko swoją klasę, bo zdarzyło mu się uderzyć też nauczycielkę, siostrę zakonną i dyrektorkę. Chociaż szkoła ma oddział integracyjny, agresywny uczeń do niego nie uczęszcza. Dlaczego? Jak twierdzą inni rodzice, przeciwna temu jest jego matka. Od trzech lat opiekunowie innych dzieci proszą o pomoc i odbijają się od ścian. Z kolei ich pociechy boją się chodzić do szkoły, moczą się po nocach i uczą się od chłopca przekleństw.
Problemy z Maćkiem były już w pierwszym tygodniu nauki, trzy lata temu. Zaczęło się niewinnie, jak to u małych dzieci. Od zaczepek, pchnięć i szarpania. Mama jednej z uczennic: – Od początku dokuczał dzieciom. Moją córkę uderzył w twarz. Początkowo myślałam, że przestanie, bo przeprosił. Ale to się powtarzało – mówi w rozmowie z naTemat.
Kiedy on usłyszał, jak do jego babci powiedziałam, że dzwonię po policję, to ta kobieta musiała na nim się położyć, żeby go opanować. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Przeraża mnie, że ktoś taki chodzi z moim dzieckiem do klasy
Rodzice opowiadają sytuacje, w których ich dzieci ucierpiały z winny chłopca, jedna za drugą. Matka Maćka na zebraniach przypomina, że jej syn jest niewinny. Wiadomo – każdy rodzic staje w obronie swojego dziecka. Reszta opiekunów nie rozumie jednak, jak można skazywać resztę uczniów na przemoc i stres. – Chłopiec nie lubi zmian. Przy Maćku nie wolno się uśmiechać, bo uważa, że to się z niego śmieją. Nie można mówić głośno, bo nie lubi hałasu – wylicza jeden z rodziców. – Przepraszam bardzo, to nie jest klasa integracyjna, gdzie wszyscy muszą być do niego dostosowani – oburza się inny.
Problemu z nim nie ma dwójka pozostałych chłopców w klasie. Jeden z nich, który jest od Maćka większy, kiedyś odpowiedział siłą na jego zaczepkę. To poskutkowało. Mamy teraz uczyć nasze córki, że mają się bronić? Że agresja jest rozwiązaniem? To niczego nie załatwi
W całej sprawie występuje również policja, pogotowie, opieka społeczna i sąd rodziny, którzy wielokrotnie interweniowali, ale kończyło się na odnotowaniu zdarzenia. Nie udało się nam uzyskać komentarza ze strony dyrekcji szkoły. W ursynowskim ratuszu usłyszeliśmy, że choć urząd dzielnicy nie jest kompetentny, aby zabierać głos w tej sprawie, to burmistrz Piotr Guział podejmie się mediacji, jeśli rodzice zwrócą się do niego z tą prośbą. – Gmina zajmuje się finansowaniem placówek, nie ich organizacją nauczania – podkreśla urzędnik w rozmowie z naTemat, ale zaznacza, że autorytet burmistrza może pomóc przy rozmowach.
