
Od muzułmanów faktycznie często oczekuje się potępiania czynów dokonywanych przez ich współwyznawców. To pokłosie tego homogenicznego obazu islamu. Latem widziałam grafikę z pustą ulicą i napisem "muzułanie protestują przeciwko ISIS". Ale i widziałam stronę http://muslimscondemningthings.tumblr.com/ "muzułmanie potępiają". Akcje #MuslimApologies, #Notinmyname, ale i muzułmańskie wersje teledysku do piosenki "Happy" (w tym wersja poslkich muzułmanów) są niewątpliwie ważnym głosem, który ma szanse przebić się do przestrzeni publicznej. I może dzięki niemu zastanowimy się następnym razem pytając: "co sądzisz o obcięciu głowy amerykańskiego dziennikarza jako muzułmanin". Myślę, że ten drugi człon jest niepotrzebny.
„Przerażające zbrodnie popełnianie w imię religii są takim samym przekleństwem dla przeciętnego brytyjskiego muzułmanina jak dla każdego Brytyjczyka. Dodatkowym brzemieniem jest dla nas jednakże wypaczone założenie, że brytyjscy muzułmanie są w jakiś sposób winni zbrodniom popełnianym przez morderców. Żądanie, by muzułmanie odczuwali jakiś rodzaj kolektywnej winy i mieliby być kolektywnie ukarani, jest karygodne” – napisała na łamach „The Guardian” brytyjska muzułmanka Remona Aly.
Zabawne, choć i pełne goryczy wpisy mają przypomnieć światu, że islam to nie tylko czarne sztandary ISIS i filmy z egzekucji, ale też ogromny wkład w rozwój cywilizacji. Bez ibn Chalduna nie byłoby ekonomii czy socjologii w takim kształcie, w jakim znamy je obecnie, a bez lekarzy – choćby Avicenny, który jako jeden z pierwszych zwrócił uwagę na psychikę chorego – medycyny na takim poziomie, na jakim jest obecnie.
Może nie tyle zmienić sposób postrzegania islamu, co raczej zasygnalizować, że muzułmanin to też człowiek a ludzie są przecież różni. Działają tu dwa mechanizmy. Po pierwsze, islam wydaje się homogeniczny - a zatem każdy muzułmanin jest taki sam. Po drugie, muzułmanie postrzegani są przede wszystkim przez pryzmat swojej religii, która ma determinować ich zachowanie i sposób myślenia. To dlatego tak bardzo dziwimy się widząc muzułmanina, który np. pije piwo, a nie zwracamy uwagi na to, że spora część Polaków (katolików) łamie przykazanie nr 6.
Muzułmanie, którzy biorą udział w akcji, mówią "nie" narracji uprawianej przez takich antyislamskich aktywistów, jak Brigitte Gabriel, która ostatnio potępiła rzekome dążenie „180 do 300 mln muzułmanów do podboju i zniszczenia zachodniej cywilizacji”. Mówią "nie" retoryce, w której umiarkowana społeczność muzułmańska nazywana jest „bezużyteczną”, ponieważ nie czyni wystarczających wysiłków dążących do aktywnego przeciwstawiania się dżihadystom. Mówi nie dyskursowi, w którym religia utożsamiana jest w wojną.
To zdanie podziela Samer Masri z fundacji Wolna Syria, który przekonuje, że ta odsłona terroru przerażająca obecnie Zachód, to nic nowego. W Syrii dzieje się to od lat. – My od dawna wiedzieliśmy, że reżim zamordował 200 tys. osób, ale na to nikt nie reagował, choć tam też pojawiały się motywy religijne w kontekście szyitów i sunnitów. Potem wszedł ISIS i mordował syryjską opozycję – dla nas to byli terroryści. Nagle ISIS nagrywa kilka filmów, na których giną zachodni dziennikarze, i świat mówi o terroryzmie – my to wiemy od dawna, bo takich filmów z przedstawicielami opozycji, mordowanych, były setki. Tylko nikt o tym nie mówił – wyjaśnia działacz.