
Ślub Kate i Williama wyglądał niczym konkurs na najbardziej oryginalny kapelusz. Bohaterki "Plotkary" lubowały się w nakryciach głowy, a Pani Jola z "Hydrozagadki" uparcie twierdziła, że kapelusza nie zdejmie. Panamy, fedory, meloniki... czy jest coś piękniejszego?
REKLAMA
Uwielbiam jesień. Jest to, wydaje mi się - obok wczesnej wiosny - jedyna pora roku, w której można się w końcu ładnie i z charakterem ubrać. Zimą wygodna i ciepło są dla mnie najważniejsze, latem jest z kolei za gorąco. Uskuteczniam wtedy, jak to nazywają moi znajomi, stylówę na turystkę - w tym roku moim OOTS (jak to ładnie brzmi w slangu szafiarskim: outfit of the summer) były birkenstocki i czarna maxi sukienka, a do tego włosy związane w węzełek, czyli wydanie niezbyt atrakcyjne. Ale gdy przychodzi wrzesień albo październik, ożywam totalnie. Można w końcu chodzić w przeróżnych płaszczach, otulać się szalami, eksperymentować z kolorami szminek i nakryciami głowy. Bawić się warstwami, materiałami, krojami. I nie martwić się o to, czy po wyjściu z metra w centrum nie zrobi się goręcej i nie trzeba będzie nosić marynarki przez pół dnia w ręku.
Najlepsze są oczywiście nakrycia głowy. I to nie tylko mocno już przetrawione beanie czy dość ryzykowne fullcapy, ale kapelusze właśnie. Wciąż się zastanawiam, czemu tak mało osób się na nie decyduje - przecież to klasa sama w sobie. Można je nosić na różne sposoby: elegancko do płaszcza-koca, bardziej drapieżnie ze skórzaną ramoneską czy na luzie z krótką panterkową kurtką. Do sukienek, spódnic i dżinsów. Miłość do kapeluszy to miłość z wzajemnością, a osoby, na które wpadniecie na ulicy, będą się za wami oglądać z podziwem. Bo chociaż zapewne nie będą to tak szokujące i oryginalne nakrycia głowy, jakie projektowała Elsa Schiaparelli, to jednak wiele osób będzie uważało wyjście w kapeluszu za coś naprawdę odważnego. Obserwuję bacznie warszawskie ulice i - całe szczęście - powoli się to jednak zmienia. Wyglądamy coraz lepiej, coraz piękniej, coraz odważniej.
Przy kupnie warto pamiętać, że kapelusz musi być odpowiednio dopasowany do osoby, która go nosi. Wszystko zależy oczywiście od postury, kształtu głowy i twarzy. Wysokie kobiety mogą sobie pozwolić na większe ronda, drobne zdecydować się nawet na meloniki. Ja należę akurat do tych niższych i posiadających pucułowate twarze, toteż nie mogłam sobie pozwolić na zbytnie szaleństwa. W pierwszej opcji wyglądałam jak krasnal, w drugiej – policzki miałam większe od ronda. Ale zauroczenie nimi pielęgnuję, noszę dumnie ten, w którym w końcu wyglądam dobrze i myślę już namiętnie o kolejnych. Mimo to, że na początku czułam się w nim jakbym wystąpiła w "Przeminęło z wiatrem". Uczucie to jednak szybko mija, serio!
Kapelusz ma dopełniać całość, a nie grać główne skrzypce w wyglądzie. Zupełnie inaczej niż robi to Pharrell Williams, prawda? Odpowiednie nakrycie głowy potrafi zmienić cały wygląd. Dodaje wyrazistości i charakteru, a oprócz tego chroni nas przed wiatrem i chłodem. Same zalety, a sieciówki i małe butiki (nawet te internetowe!) coraz częściej pozwalają na swoich półkach i wieszakach zagościć pięknym, różnorodnym kapeluszom. Same spróbujcie, a szybko stwierdzicie, że przymierzaniu nie ma końca.
A panowie? Zdecydowalibyście się na kapelusz? Przyznam nieśmiało, że czekam na ich powrót także na męskie salony. Fedora w stylu Humphreya Bogarta widywana na ulicach to byłoby coś.
Chcesz więcej stylu? Polub nas na Facebooku!
