17 czerwca 1992 skończył się w Polsce komunizm. Może nie formalnie, ale otwarcie pierwszej w Polsce restauracji McDonalds wprowadziło nasz kraj w erę globalizacji. Dziś, w ostatnim dniu jego działalności z łezką w oku wspominamy, kim byliśmy i jaka była wtedy Polska.
Przeciętne wynagrodzenia w 1992 roku wynosiło 2 935 000 zł. Przy cenie hamburgera w wysokości 9 000 zł, Polak mógł sobie pozwolić na 326 kanapek. W II kwartale 2014 r. przeciętne wynagrodzenie wyniosło 3 739,97 zł. Przy cenie 3,50 za hamburgera, możemy zjeść prawie 1069 podstawowych kanapek w McDonald's. Zestawienie ilustruje nie tylko to, jak przez te 22 lata rozwinął się nasz kraj. Pokazuje również, że wizyta w tej restauracji była czymś naprawdę wyjątkowym, a dla wielu wręcz luksusowym.
Co wydarzyło się w 1992 roku?
– Sąd zarejestrował Partię Przymierzę Samoobrona RP
– Zmieniono skrót (TP na TVP) oraz logotypy Telewizji Polskiej
– Przedstawiono tzw. listę Macierewicza (listę współpracowników służb specjalnych)
– Uruchomiono pierwszą sieć telefonii komórkowej w Polsce (Centertel NMT-450).
– Odbyła się premiera teleturnieju Koło Fortuny
Komu zawdzięczamy McDonalds'a?
– To dzięki mnie w Polsce jest McDonald’s. Starałem się o to od zawsze. Nigdy nie wziąłem za te starania ani złotówki. Może czas na jakąś zniżkę? – żartował w czasie 20 rocznicy McDonald'sa w Polsce prezydent Lech Wałęsa. I choć to typowa wypowiedź dla byłego prezydenta, jest w tym wiele prawdy.
– Prezydent był wizytówką Polski jako miejsca do inwestowania. Jego wypowiedzi w Kongresie i w czasie spotkania z prezydentem Bushem seniorem sprawiły, że Amerykanie dostrzegli, że warto inwestować w dawne satelity Związku Radzieckiego – mówi w rozmowie z naTemat zastępca rzecznika McDonald's Dominik Szulowski.
Od 22 lat pracuje w McDonald's
Otwarcie pierwszego McDonald'sa w Polsce ciepło wspomina Adam Warmiński, który do dziś pracuje w korporacji. Jak mówi, jedynymi ofertami pracy w zachodnich firmach, które w 1992 roku pojawiały się w gazetach, byłe te z IKEA i McDonald's. – Kilka miesięcy przed otwarciem, wysłano nas na szkolenie menadżerskie do Monachium. Przez 6 tygodni pracowałem na kilku stanowiskach. Trzeciego dnia postawiono mnie na kasę, na szczęście obyło się bez pomyłki – żartuje mój rozmówca.
Dziś Adam Warmiński pracuje w dziale finansowym McD i z rozbawieniem wspomina barakowozy i przyczepy kempingowe, które stały w czasie budowy przed restauracją. – Sprawiało to wrażenie dużego bałaganu – mówi.
Szkoci uczyli jeść hamburgery
Gdy byłem dzieckiem, co tydzień jeździliśmy rodzinnym maluchem do kina, teatru, zoo czy do Łazienek. Którego dnia usłyszałem jednak coś zupełnie dla mnie zaskakującego. – Jedziemy do McDonaldsa – stwierdził mój ojciec. Kompletnie nie rozumiałam o co mu chodzi. Rodzice tłumaczyli mi, że to prawdziwa, amerykańska restauracja z hamburgerami i że to ważne wydarzenie.
Wsiedliśmy do pociągu podmiejskiego w rodzinnym Piastowie i pojechaliśmy na spotkanie z nieznanym. Ojciec zaprowadził mnie i brata za rękę na skrzyżowanie ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej, gdzie stanęliśmy w gigantycznej kolejce. Przyznam, że nie pamiętam, co wtedy zjadłem i czy smakowało, ale pierwsza wizyta w McDonald's zapadła mi w pamięć chyba na całe życie.
Maciek, który był jednym z pierwszych pracowników w polskim oddziale fastfoodowego giganta wspomina, że klienci zupełnie nie potrafili się odnaleźć w nowej rzeczywistości. – Przychodzili do nas w garniturach i pytali, gdzie mogą znaleźć sztućce. Trudno w to uwierzyć, ale kiedyś przyjechali do nas Szkoci, którzy instruowali polskich klientów, jak jeść hamburgery – wspomina dzisiejszy pracownik branży marketingowej.
Praca marzeń
Praca w McDonald'sie była dla młodych marzeniem. Ci którym udało się dostać, byli szczęściarzami. Nie przeszkadzało im nawet to, że pracownicy mieli początkowo pozaszywane kieszenie w spodniach i koszulach, aby niczego nie wynosić. – Takie to były czasy – wzdycha Maciek, który z ogromnym sentymentem wspomina pracę na Świętokrzyskiej. Może poza wycieczkami z całej Polski, które przyjeżdżały autokarami (sam byłem na jednej z nich, a rodzic, któremu udało się to załatwić był dla nas prawdziwym bohaterem). Dziś chyba żaden rodzic nie zgodziłby się (oficjalnie) na wycieczkę do fast foodu. Ale jak mówi Maciek, takie były czasy...
Zamykaną dziś restaurację otwierało aż 500 osób, czyli sześć razy więcej, niż dziś pracuje w lokalach pod znakiem charakterystycznego M. – Pracowały tu trzy zmiany, a wkrótce po Sezamie miały miejsce kolejne otwarcia. Przeszkolone tu osoby przechodziły do innych restauracji. Przez długie lata był to największy McDonald's w Polsce – mówi Dominik Szulowski. Szacuje się, że do dziś w Polskim McDonald'sie pracowało nawet do 100 tys. osób.
Otwarcie pierwszego w Polsce McDonaldsa było ważnym wydarzeniem nie tylko dla warszawiaków, ale i dla samej korporacji. To właśnie wtedy, na otwarciu zamykanego dziś McDonald'sa padł rekord świata w liczbie transakcji - w osiemnastu kasach złożono 13,3 tys. zamówień. Trudno było wyobrazić sobie lepszy sygnał na potwierdzenie, jak dobrze rokującym rynkiem dla inwestorów była ówczesna Polska.
"Hamburgery... a gdzie paluszki rybne?"
Nie wszyscy byli zadowoleni z posiłków, które oferował McDonald's. W prasie pojawiały się informacje o "moskiewskim" standardzie kanapek. Piotr Bikont pisał na łamach weekendowego dodatku do "Gazety Wyborczej" o małym, cienkim i wybitnie suchym kotlecie. – Bez żadnych dodatków poza cieniutkim plasterkiem konserwowego ogórka, zakrawa na kpinę – czytamy. Lista uwag była długa:
Z biegiem lat restauracje McDonald's stały się integralną częścią krajobrazu polskich miast. Lada dzień otwierają się dwie kolejne, w tym jedna w Oświęcimiu. W lipcu 2014 w 338 lokalach tej sieci zatrudnionych było ponad 16 tys. pracowników. Dziś jest już o cztery lokale więcej.
Pierwszy lokal w Polsce, na którego otwarciu byli między innymi Jacek Kuroń, Agnieszka Osiecka czy Kazimierz Górski, zostanie zamknięty we wtorek, 30 września o godzinie 22. W jego miejscu stanie nowy budynek, który zastąpi dawny Sezam. Nic jednak nie wymaże wspomnień, które niemal każdy warszawiak wiąże z tym miejscem. Bo choć to tylko jedna z ponad 30 tys. restauracji na całym świecie, to przynajmniej we mnie jest poczucie, że coś się dzisiaj skończyło.
Mieliśmy poczucie, że to co robimy przejdzie do historii. Przyjeżdżał sprzęt, stolarze budowali meble, a my w wynajętych salach szkoliliśmy przyszłych pracowników. Zamiast kotletów, rzucaliśmy pokrywki po słoikach na zimny grill. Trochę mi szkoda, że ta restauracja zniknie z mapy miasta.
Adam Warmiński
Niedługo przed otwarciem przyjechały ubrania dla pracowników. Pamiętam konsternację, gdy okazało się, że brakuje pasków do spodni. Szef wysłał mnie do ówczesnego magazynu McDonalds przy ul. Marywilskiej. Na szczęście przedzierając się przez stertę najróżniejszych kartonów udało mi się odnaleźć ten, który pozwolił nam otworzyć restaurację [śmiech].
Pracował w pierwszej restauracji McDonalds
Piotr Bikont
Zdumiewająco skromny jest wybór dań - wyłącznie hamburger, cheeseburger i Big Mac. A gdzie paluszki rybne? Gdzie panierowane kawałki kurczaka? Gdzie sałatki i zupy? Gdzie, wreszcie, wspaniałe ciepłe ciasto z jabłkami? Czytaj więcej
WEEKEND, dodatek do "Gazety Wyborczej" nr 143, wydanie z dnia 19/06/1992, str. 14