
Użytkownicy smartfonów kochają aplikacje mobilne. Na dowód można podawać statystyki ściągnięć ze sklepów z aplikacjami, ale i bez tego każdy to wie. W końcu coraz więcej osób świadomie korzysta z tych urządzeń. Sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej jeżeli chodzi o tworzenie aplikacji. Teraz kojarzy się to z czymś drogim i pracochłonnym. Jest jednak firma, która chce to zmienić.
REKLAMA
Kinetise - to podobno przyszłość tworzenia aplikacji mobilnych. Tak przynajmniej twierdzą twórcy tego narzędzia. Za jego pomocą prawie każdy będzie mógł szybko, łatwo i stosunkowo niskim kosztem stworzyć swój własny program na smartfony. Jest jednak kilka haczyków, ale o tym za chwilę.
Jak to działa?
Zacznijmy od tego jak Kinetise działa. Jest to narzędzie dostępne poprzez stronę internetową, dzięki któremu można tworzyć aplikacje mobilne na smartfony z iOS, Androidem i Windows Phone jednocześnie. To prosty kreator pozwalający układać w różnych konfiguracjach edytowalne widżety. Takich widżetów jest w tej chwili 18.
Zacznijmy od tego jak Kinetise działa. Jest to narzędzie dostępne poprzez stronę internetową, dzięki któremu można tworzyć aplikacje mobilne na smartfony z iOS, Androidem i Windows Phone jednocześnie. To prosty kreator pozwalający układać w różnych konfiguracjach edytowalne widżety. Takich widżetów jest w tej chwili 18.
Kinetsie nie opiera się na żadnych gotowych skórkach, lecz pozwala dowolnie kształtować aplikacje wedle potrzeb twórców. Można taką aplikację połączyć z Facebookiem czy stroną internetową, ale także "załadować" do niej dowolną treść.
Proces tworzenia aplikacji w kreatorze Kinetise wcale nie musi trwać zbyt długo. Piotr Pawlak, jeden z twórców narzędzia, chwali się, że jego zespół w 16 godzin stworzył funkcjonalną imitację aplikacji Facebooka korzystając tylko z własnego kreatora.
Po tym jak już aplikacja zostanie skończona można ją szybko przetestować. I to na wszystkich największych platformach jednocześnie. Co ważne, w ciągu dwóch minut program jest dokładnie testowany i w tym samym czasie przygotowywany do wysyłki do sklepów z aplikacjami. W tradycyjnych firmach taki proces trwa tygodniami. Tutaj całe testy trwają tyle, co zrobienie kawy.
Kamyczek do ogródka
Dostęp do tego kreatora aplikacji jest darmowy. Dosłownie każdy może zaprojektować i przetestować swój autorski program. Zapłacić trzeba dopiero w momencie wysyłki aplikacji do sklepu, ale są to naprawdę żadne pieniądze w porównaniu do cenników z software house'ów - Kinetise wycenia swoje usługi na 1000 dolarów od jednego projektu.
Dostęp do tego kreatora aplikacji jest darmowy. Dosłownie każdy może zaprojektować i przetestować swój autorski program. Zapłacić trzeba dopiero w momencie wysyłki aplikacji do sklepu, ale są to naprawdę żadne pieniądze w porównaniu do cenników z software house'ów - Kinetise wycenia swoje usługi na 1000 dolarów od jednego projektu.
Samo założenie Kinetise jest fenomenalne. Naprawdę szybko i relatywnie tanio można stworzyć w pełni funkcjonalne aplikacje. Wiem, bo testowałem programy stworzone za pomocą tego kreatora. Ale pojawia się jednak pewien problem.
Przy obecnych ograniczeniach technologicznych i formalnych (chodzi głównie o zasady tworzenia aplikacji ustalone przez Google i Apple) nie można przetestować swojej aplikacji inaczej niż przeklikując ją na stronie internetowej. Piotr Pawlak zapewnia, że takie przeklikanie w zupełności wystarczy.
Moim zdaniem jednak to za mało. Jeśli miałbym wypuścić do sklepu z aplikacjami moją własną aplikację to wolałbym ją przetestować na takich urządzeniach z jakich będą potem korzystać jej użytkownicy. Inaczej korzysta się z czegoś przeklikując to coś na ekranie komputera, a inaczej obsługując smartfon. Szkoda, że na razie jest to niemożliwe lub bardzo trudne do zorganizowania na masową skalę.
Ostrzą sobie zęby na spory rynek
Kinetise, nie boję się tego napisać, wywraca dotychczasowy porządek tworzenia aplikacji mobilnych. Już nie trzeba albo latami uczyć się programowania, albo wynajmować do tego zadania wyspecjalizowanych firm, które liczą sobie kilkadziesiąt tysięcy złotych za dwa tygodnie pracy.
Kinetise, nie boję się tego napisać, wywraca dotychczasowy porządek tworzenia aplikacji mobilnych. Już nie trzeba albo latami uczyć się programowania, albo wynajmować do tego zadania wyspecjalizowanych firm, które liczą sobie kilkadziesiąt tysięcy złotych za dwa tygodnie pracy.
To spora szansa na upowszechnienie mobilnych rozwiązań nad Wisłą, ale także Kinetise ma potencjał na globalny biznes. A jest o co walczyć, ponieważ rynek produkcji aplikacji ma być wart 100 mld dolarów już w przyszłym roku. Jednakże, nadpodaż programów na smartfony może doprowadzić do obniżenia jakości ich wykonania.
– Takie narzędzia są ciekawe, ponieważ dzięki nim każdy może stworzyć własną aplikację. Z drugiej strony, często nie są one najlepiej wykonane i dobrze przemyślane, a przez to sklepy z aplikacjami są po prostu zaśmiecane. Technicznie są w porządku, ale nie równają do najlepszych aplikacji – ocenia Paweł Orzech, UX designer współpracujący m. in. z agencją VML.
– Sam zrobiłem w tym narzędziu prostą aplikację do czytania wpisów z bloga i działa poprawnie, ale raczej trudno byłoby za jego pomocą stworzyć coś większego – dodaje.
To opis Kinetise na ten moment. Jeśli kreator się przyjmie to, tak przynajmniej zakładam, będzie rozwijany i udoskonalany. Może w przyszłości będzie pozwalał tworzyć większe aplikacje albo nawet gry na smartfony, ale to nie jest konieczność dla sukcesu tego przedsięwzięcia. Najważniejsze wciąż jest to, że może dać szansę na szybsze i tańsze tworzenie aplikacji. Co z tego, że trochę prostszych niż te z software house'ów?
– Teraz z aplikacjami mobilnymi jest jak z tworzeniem stron www. Na początku nikt nie umiał tego robić, później zaczęły powstawać narzędzia ułatwiające prace projektantom i z czasem coraz więcej osób się tym zajmowało. Teraz wiedza jak tworzyć strony jest niepotrzebna, ponieważ można korzystać z generatorów – zauważa Marcin Zaremba z software house'u Senfino.
– Ale na rynku działają profesjonaliści, którzy tworzą skomplikowane i duże projekty. Z aplikacjami mobilnymi będzie tak samo. Znikną firmy tworzące klony już istniejących aplikacji i na rynku zostaną specjaliści od bardziej wymagających projektów – dodaje.
