Niepozorny urzędnik z 40-tysięcznego Szczecinka na Pomorzu Zachodnim stał się najpotężniejszym człowiekiem polskich finansów, o którym nie wie opinia publiczna. A to on w głównej mierze decyduje o polityce urzędów skarbowych. I właśnie trafił na czołówki mediów w związku z interwencją Prokuratury Generalnej.
Wiceminister finansów Jacek Kapica miał dostać zarzuty prokuratorskie "niedopełnienia lub przekroczenia obowiązków" w związku z aferą hazardową, ale po interwencji Prokuratury Generalnej zrezygnowano z tego, a śledztwo przeniesiono do innego miasta – ustalił Robert Zieliński z portalu tvn24.pl. To znowu skierowało flesze człowieka z ministerialnego cienia, Jacka Kapicę. A pieniądze przecież lubią ciszę. Tym bardzie tak wielkie pieniądze, którymi zajmuje się ten wiceminister finansów.
Generał Kapica Zakres jego obowiązków jest ogromny. Jest nadinspektorem Służby Celnej, to odpowiednik generała. Podlegają mu wszystkie urzędy celne i izby skarbowe w Polsce. Dodatkowo podlega mu siedem departamentów Ministerstwa Finansów (m. in. Administracji Podatkowa, Cła i Regulacja Gier). To właśnie z tego ostatniego departamentu bierze się najwięcej kłopotów Kapicy. Bo po raz pierwszy ludzie niezainteresowani polityką usłyszeli o nim przy okazji afery hazardowej.
Także teraz to ta głośna sprawa z 2009 roku jest źródłem jego problemów. Okazało się, że przez luki w prawie nawet kilka miliardów złotych zamiast do budżetu, zostało w kieszeni biznesmenów z branży tzw. jednorękich bandytów, czyli automatów do gier, które dzisiaj można znaleźć wszędzie – od kasyna, przez obskurny bar, po sklep spożywczy. Dotychczas w związku z aferą postawiono zarzuty dwojgu bezpośrednich zastępców Kapicy.
Hazardowa zmiana
Ale według wielu opinii Kapica nie stracił, tylko... zyskał na aferze hazardowej. Bo to wtedy miał właśnie zmienić się ze spokojnego, nieśmiałego urzędnika bez ambicji w napędzanego wielkim ego ostrego gracza, który nie bał się poświęcić kolegów. Po właściwie każdym spotkaniu Kapica sporządzał notatkę służbową, w której dokładnie opisywał przebieg rozmowy.
To także jego informacje miały obciążyć Zbigniewa Chlebowskiego, który odszedł z polityki, i Adama Szejnfelda, który musiał pożegnać się z teką wiceministra gospodarki. Być może właśnie dlatego ten drugi do dzisiaj nie chce rozmawiać o Kapicy. Bo choć zmieniają się rządy i ministrowie, urzędnik trwa w wielkim gmachu przy ul. Świętokrzyskiej.
Początki
A karierę zaczynał na początku lat 90., kiedy związał się ze szczecińskimi mediami lokalnymi. Szybko jednak wciągnięto go do polityki, gdzie dobrze sobie radził dzięki ogromnemu zaangażowaniu, pracowitości i – co warto zapamiętać – braku ambicji politycznych. Między innymi dzięki temu niepostrzegany jako zagrożenie Kapica piął się coraz wyżej i wyżej. Jego karierę można porównać do ścieżki Tomasza Siemoniaka, który merytoryczną pracą wzbił się na fotel wicepremiera.
Kapica nie zaszedł tak wysoko, ale też awansował szybko. Podczas rządów koalicji AWS-UW ściągnięto go do Warszawy. Mirosław Czech, sekretarz generalny UW, zarekomendował go Zbigniewowi Bujakowi do pracy w Głównym Urzędzie Ceł. Młody ekonomista miał być sprawnym organizatorem i administratorem, i jak zapewnia Bujak, właśnie taki był, przez prawie trzy lata kierując gabinetem prezesa GUC.
Uczciwy…
Do tego miał jeszcze jedną, niezwykle ważną cechę, niezbędną na tym stanowisku.– Jeśli chodzi o podejrzenia korupcyjne, Kapica ma u mnie 100 proc. zaufania, to nieskazitelnie uczciwy człowiek – zapewnia Zbigniew Bujak, szef Głównego Urzędu Ceł w latach 1999-2001. – Ale dla mnie problem z Jackiem Kapicą jest taki, że ma bardzo autokratyczny sposób myślenia i kierowania. Dalekie jest mu tzw. zarządzanie podmiotowe, czyli oparte na zaufaniu – dodaje.
– Ten autokratyczny sposób myślenia nie pomaga w rozwiązywaniu problemów strategicznych – zauważa. – Jeśli Kapica dostanie od szefa, czyli dzisiaj premiera, zadanie i prawidłowe kryteria, według których ma je wykonać, to zrobi to dobrze, nawet bardzo dobrze, ale ja oczekuję, że gdy trzeba, to przyjmie odpowiedzialność za decyzje na siebie. Na przykład o bezzwłocznej odprawie kasków i kamizelek kuloodpornych do Ukrainy – ocenia Zbigniew Bujak.
…i ślepo oddany przepisom
Rzekomy autorytaryzm Kapicy objawia się też na przykład w kryteriach oceny służby celnej i służb podatkowych. – One są rozbudowane do monstrualnych rozmiarów, jest ich kilkadziesiąt. De facto można ich używać absolutnie instrumentalnie. Na ich podstawie można tego samego urzędnika zarówno ukarać, jak i nagrodzić – ocenia urzędnik, z którym rozmawiamy.
– Służby celne i podatkowe realizują opresyjną politykę wobec firm, fundacji, stowarzyszeń, instytucji kultury. Proszę pamiętać, że one kontrolują właściwie wszystko, niestety nadal z podejściem policyjno-prokuratorskim – dodaje Zbigniew Bujak.
Za plecami
A w rozszerzaniu interpretacji, zadań, uprawnień Kapica i jego ludzie są mistrzami. Przecież to podległe jemu służby wyspecjalizowały się w zwiększaniu wpływów podatkowych, które opisałem tekście o chytrym Jacku z Londynu. Bo choć to Rostowski był twarzą wyciskania podatników jak cytryn, za całą operacją stały służby podległe Kapicy. A sam Kapica stał za plecami swojego szefa, zupełnie nieniepokojony przez opinię publiczną.
"Szkodnik"
Efekt? Znienawidzony Rostowski musiał odejść, a niechęć wyborców była tak silna, że nie dostał nawet mandatu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Kapica trwa dalej, pomimo że zmienili się jego szefowie w resorcie i w rządzie. Co więcej Ewa Kopacz, choć nie wprost, skrytykowała dotychczasową politykę podatkową.
A tego nie da się odczytać inaczej, jak krytyki dotychczasowego stanu rzeczy. Doradcy Kopacz dostrzegli to, co od dawna powtarzają przedsiębiorcy. – To szkodnik, główny specjalista od kreatywnej interpretacji podatków bez zmiany prawa. Ma na tym polu wielkie zasługi, nie wiem, co go do tego motywuje – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
I zaraz demoluje jakiekolwiek nadzieje na reformę zapowiedzianą przez Ewę Kopacz. – Na pewno partia wyższych urzędników Ministerstwa Finansów pod przewodnictwa Kapicy szykuje kontratak. Pójdą do pani premier i powiedzą, że się nie da. Wiem już nawet jaka będzie interpretacja. Rozmawiałem z wyższym urzędnikiem ministerstwa i mówił, że się nie da, bo Unia. A to kłamstwo, bo kraje starej Unii są wyżej od nas w rankingach łatwości prowadzenia biznesu – zauważa.
Problem z alkoholem
– Kapica i jego ludzie przedstawiają się jako strażnicy skarbca, a skutki są odwrotne, straty z ich działania są ogromne – przekonuje Cezary Kaźmierczak. Przypomina spadek wpływów z akcyzy na tytoń i na alkohol, co w opinii wielu ekonomistów jest efektem nadmiernie wysokich danin publicznych. Do tego wkrótce mogą dojść kłopoty z branżą hazardową. – Ministerstwo łamie prawo i już są wyroki sądowe, które to potwierdzają. Będziemy zwracać z budżetu dziesiątki milionów – alarmuje szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Zarzuca też Kapicy błędy w polityce dotyczącej importu alkoholu, który jest zatruwany, by nie mógł być użyty w celach spożywczych, a jedynie przemysłowych. – Pozwalał na wjazd wielkich ilości zatrutego alkoholu z Ukrainy, setki tysięcy ton, w tym czasie doprowadzając do upadku polskich firm, które zajmują się zatruwaniem – relacjonuje Kaźmierczak. Dodaje, że Kapica "systematycznie niszczy" polskie przedsiębiorstwa z tej branży. – Albo jest idiotą, albo ma w tym interes finansowy – podsumowuje nie przebierając w słowach.
Potwierdza też negatywne cechy charakteru Kapicy, o których często można usłyszeć i przeczytać między wierszami. – Zaprosiliśmy go na debatę, ale ona była bez sensu, bo pan Kapica nie reagował na argumenty, powtarzał jak zdartą płytę swoje formułki – ocenia nasz rozmówca. – Dostaliśmy z wewnątrz resortu dokument z narady, gdzie on przed całą procedurą wygłasza płomienną mowę, grożąc, że jak nie zastosują jego interpretacji, to będzie ich karał. Mówił to tak, jakby to byłą sprawa wagi państwowej – dodaje.
Bo Kapica to człowiek, który absolutnie skupia się na obranym (czy wyznaczonym) celu. I kroczy do niego, nie zawsze patrząc pod nogi. Dlatego lepiej nie stawać mu na drodze. Albo wyznaczyć - i to zadanie dla premier Ewy Kopacz - cel, na którym skorzystają też obłożeni daninami podatnicy.
Ci, którzy przepisy łamią, muszą być karani, ale duch prawa musi przede wszystkim służyć ogromnej większości uczciwych ludzi. (…) Musimy wdrożyć „zasadę 99%” polegającą na tym, że całe nasze prawo w obszarze wolności gospodarczej tworzymy z myślą o tych 99%uczciwych, a nie 1% cwaniaków. W polityce podatkowej trzeba znaleźć mądrą równowagę.Czytaj więcej