
II Rzeczpospolita to nie tylko wykuwanie państwa, ale także snucie wizji alternatywnych wersji historii. Jak wynika z antologii "Śniąc o potędze", polska literatura fantastyczna klasy B do sprawy podeszła z rozmachem.
W 20-leciu międzywojennym cała Polska była zakochana w lotnikach i ich maszynach. Walkę w powietrzu kojarzono z romantycznymi wizjami rycerskiej walki, a te wizje podsycała jest propaganda z czasów I wojny światowej. Podniebni żołnierze byli heroiczni, honorowi i zawsze przystojni, a przy tym mądrzy. Każdy z nich był dżentelmenem, a co drugi wynalazcą.
– Straszne wyniki! – rzekł minister, podając rękę Żarskiemu, wiedział już bowiem z depesz o skuteczności wyprawy. – Tak – odparł Żarski – może w tej chwili Berlin przestał istnieć. Głęboka cisza zaległa śród otoczenia. Groza czynu dokonanego przejęła wszystkich. – A jednak tak być musiało – odezwał się wreszcie minister głosem zimnym i ruszył do samochodu.
Ważnym motywem w polskiej literaturze 20-lecia międzywojennego było tzw. "żółte niebezpieczeństwo", czyli widmo ekspansji Chin. Pisarze prześcigali się w wizjach najazdu "żółtych hord" na Europę. Oczywiście pierwsze uderzenie przyjęłaby na siebie Polska, bo Związek Sowiecki albo szybko by się poddał, albo wszedł w sojusz z azjatycką potęgą.
Żółci gospodarzyli w Warszawie, rządzili Polską i urządzali po swojemu całą Europę. Śmiesznie jest to powiedzieć, lecz barbarzyńska Azja od lat już panowała nad większą częścią świata cywilizowanego. Ucisk też był straszliwy, nieludzki, bezlitosny. Lecz już się oswojono z tym strasznym stanem rzeczy, oswojono się w przedziwnie krótkim czasie! Łatwo to będzie zrozumieć, jeśli przypomnimy sobie, jak odrazu i bez zastrzeżeń umiał pogodzić się świat z szatańskim terorem Sowietów, który wszak spadł na ludzkość tak samo niespodzianie, jak i ten najazd żółtych.
Elektryfikacja do potęgi n-tej
Polska okresu między pierwszą a drugą wojną światową roiła sobie, że stanie się potęgą kolonialną. Polacy próbowali kolonizować Afrykę na terenach dzisiejszego Kamerunu, ale szybko zostali zastąpieni przez Niemców. Przez pewien czas udawało się koegzystować z Portugalczykami w Angoli, ale rząd w Lizbonie przestraszył się polskich ambicji i zerwał współpracę. Natomiast plany odkupienia Madagaskaru zna każdy, i każdy wie, że nic z nich nie wyszło.
– Zajęcie człowieka – tłómaczył Kazimierz Halicz zebranym, patrzącym z podziwem na odbywającą się w ich oczach próbę: redukuje się przy użyciu mechanicznych przyrządów do uprawy ziemi, do dozorowania ich, do pilnowania, by prawidłowo funkcyonował motor. Toż samo dzieje się z siewem, ze zbiorem i wszystkiemi czynnościami, związanemi z rolnictwem.
Użycie pracy fizycznej człowieka, oraz siły pociągowej zwierząt, dzięki elektryczności zostało zupełnie wykluczonem... Niedługim też jest czas, gdy zniknie z powierzchni ziemi koń, jako zwierzę pociągowe i juczne. Funkcyje jego spełniać będą motorki elektryczne, zaopatrzone w akumulatory, naładowane siłą, wystarczającą na dłuższy przeciąg czasu...
Polscy pisarze trafnie przewidzieli też powstanie Unii Europejskiej. Chociaż nikt wtedy jej tak nie nazwał. Najczęściej pisano o Federacji Europejskiej lub po prostu Stanach Zjednoczonych Europy. W każdym tego typu tworze Polska miałaby odgrywać ważną rolę. Zarówno politycznie jak i militarnie oraz gospodarczo. Sama wspólnota miałaby przede wszystkim zapewniać pokój i owocną wymianę handlową na Starym Kontynencie.
W Warszawie zbiegły się nici wszystkich interesów, łączących Europę z olbrzymim Wschodem. Warszawa jednak, jako znająca najlepiej – wskutek półtorawiekowej prawie niewoli, zmuszającej polskie siły żywotne do wyładowywania energij na polu handlu i przemysłu rosyjskiego i azjatyckiego – rynki wschodnie, stała się nie tylko olbrzymią stacją tranzytową dla towarów i siedliskiem biur handlowych i przemysłowych całej Europy zachodniej, ale niejako zwierciadłem wklęsłem, w którem ześrodkowały się wszelkie zamysły polityczne, płynące ze wschodu na zachód lub odwrotnie.
Znaczenie to Warszawy zarysowało się zwłaszcza od chwili, gdy doszło do skutku dzieło, będące wynikiem logicznym idei, wyrosłej na gruncie traktatu wersalskiego przez utworzenie Ligi narodów, mianowicie od chwili, gdy stanęła Federacja ludów Europy.
