
To kolejne połączenie firmy telekomunikacyjnej z bankiem. Już wiosną było wiadomo, że dojdzie do takiego sojuszu, ale dopiero teraz stał się on faktem.
REKLAMA
Powołanie Orange Finanse kosztowało 15 mln złotych, ale zapewne opłaci się i bankowi i telekomowi. Z rozwiązania takiego korzystają już T-Mobile (we współpracy z Aliorem) i Plus. Przy czym Orange chce pchnąć bankowo-telekomunikacyjną rewolucję jeszcze dalej niż konkurencja.
Przede wszystkim z banku Orange Finanse będziemy korzystać tylko przez komórkę. Od strony technicznej aplikacja obsługująca konto będzie przypominać tę, którą klienci znają już z mBanku.
Atrakcyjna wydaje się też sama oferta bankowa. Zero złotych za prowadzenie konta, nie będzie też opłat za prowadzenie karty płatniczej i przelewy. Korzystanie z bankomatów ma kosztować 5 złotych miesięcznie, ale tylko jeśli wypłaty z bankomatów są jedynymi operacjami finansowymi, jakie przeprowadzamy na tym koncie. Wypłaty będą darmowe niezależnie od rodzaju bankomatu.
Do tego Orange Finanse oferuje wysokie oprocentowanie konta oszczędnościowego w skali roku - 4 proc., do 25 tysięcy złotych. Sam bank ma być mocno połączony z historią klienta w Orange - i to, ile i jak płaciliśmy za smartfony czy rachunki, będzie miało wpływ na otrzymywane przez nas bonusy - w banku i u operatora. To jednak nie koniec - nowy bank oferuje także zwrot 5 proc. za każde zakupy, ale tylko do 60 zł miesięcznie. I wiele innych bonusów dla klientów.
Jak zapowiadał prezes mBanku Cezary Stypułkowski, Orange Finanse ma pozyskać aż milion klientów w ciągu najbliższych trzech lat. By jednak inwestycja się zwróciła, klienci ci będą musieli zaciągać pożyczki gotówkowe i wykonywać liczne transakcje (płacąc kartą i telefonem).
