Romanse, buduarowe plotki, erotyczne skandale i mordobicie - w literackim światku wszystko już było. Wbrew temu, co nam się wydaje, skandal nie jest wynalazkiem naszych czasów.
Jeden z amerykańskich dziennikarzy napisał kiedyś, że to duża przyjemność śledzić kłótnie pisarzy, bo urządzają wyjątkowo widowiskowe i językowo smaczne awantury. Komentował w ten sposób spór Johna LeCarre z Salmanem Rushdie, który autora "Szatańskim wersetów" nazywał "nadętym dupkiem". Bywa jednak, że o ile widowiskowe pozostają, to dość szybko przestają być apetyczne. Wałkowana na wszystkie strony historia brzydko zakończonej przyjaźni Kingi Dunin i Ignacego Karpowicza to tylko kolejny przykład.
Dno, upadek autorytetów, zmierzch elit, PR-owe samobójstwo - huczą nagłówki gazet i portali po tym, jak upublicznione zostały anse między pisarzami. Kinga Dunin życzliwym okiem czytała teksty Karpowicza, który, zachwycony uwagą znakomitej, starszej koleżanki po piórze z jej kanapy przywędrował do "małżeńskiego łóżka" bojąc się, że jeśli tego nie zrobi, straci zainteresowanie pisarki.
Chwal, doceniaj i spier****
Przy okazji, jak napisała Dunin na Facebooku, pożyczył od niej pieniądze, których później przez długi czas nie oddawał, korespondencję na ten długu prowadząc lapidarnie. "Spier****", miał napisać do Dunin. Ta w końcu upubliczniła sprawę, Karpowicz napisał oświadczenie, w którym oskarżył Dunin o gwałt, na co ona zareagowała równie emocjonalnie, informując media o tym, że Karpowicz, nominowany do literackiej Nagrody Nike, pozostaje w związku z owej nagrody sekretarzem.
Burzliwa przyjaźń, romans, pożyczone pieniądze, zawiedzione uczucia, rękoczyny, seks i plotki - to wszystko już było. O ile erotyczno-literackie skandale z ostatnich lat można z łatwością prześledzić przy pomocy życzliwych Googli, to ślady tych starszych, sprzed epoki Facebooka i Twittera, znaleźć trudniej. Ale nie znaczy to, że skandale były rzadsze, plotkowano mniej chętnie, a elity intelektualne i bohema artystyczna stały na straży moralności, zaklęte w nobliwej pozie, w jakiej chciałoby je widzieć społeczeństwo.
Zanurzeni w nocniku, zanurzeni w transie
Osiem lat temu prof. Michał Paweł Markowski uznał, że walka na argumenty jest passe, dlatego uderzył Antoniego Liberę, który nazwał go wcześniej "oficerem prowadzącym SB". Intelektualne elity kraju zamarły.
W 2010 roku Krytyka Polityczna wydała "Nocnik" Andrzeja Żuławskiego, tym samym zapewniając na długi czas pożywkę plotkarskim mediom. W książce, w której reżyser snuje rozważania na temat wszystkiego (i niczego, jak piszą zawiedzeni książką czytelnicy), przewija się postać Esterki, w której czujne oko opinii publicznej szybko rozpoznało Weronikę Rosati, która miała pozostawiać w związku ze starszym o kilkadziesiąt lat Żuławskim. W trakcie afery, jaka się rozpętała, i czteroletniego procesu, w rezultacie którego reżyser został zobowiązany do wypłacenia aktorce 100 tys., Żuławski czule mówił o pannie Rosati, że ta była "z największym knurem w Hollywood", niejednoznacznie sugerując, jak polska aktorka próbuje robić karierę w Fabryce Snów.
Ośmielona - i wkurzona - wycofanym z obiegu "Nocnikiem" Manuela Gretkowska, która z Żuławskim miała przejścia dwie dekady wcześniej, rok po ukazaniu się dzieła Żuławskiego postanowiła napisać znakomity "Trans", w którym rozlicza się z byłym kochankiem, ubierając tę historię w znakomitą literacką formę.
- Wkurzyło mnie, jak ten człowiek traktuje żywych ludzi. Żony, kochanki, dzieci są jedynie preparatami do opisania często najintymniejszych spraw. On rezerwuje sobie pozycję tego jedynego moralnego. Dlatego chciałam postawić mojego bohatera w takiej samej sytuacji. Pokazać, jak można być opisanym z zewnątrz okiem kamery, bez własnej zgody - mówiła Gretkowska w jednym z wywiadów o książce, która zaszokowała polską opinię publiczną. I tę jej część, która "Trans" czytała, i tę, która poznała co bardziej soczyste fragmenty za pośrednictwem brukowców. Jak ten, w której Laski mówi do bohaterki: „Zesraj się na mnie, posikaj. Puść, wyluzuj, pozwól sobie... Oskarówa (aktorka, jego poprzednia partnerka) się na mnie wypróżniła... wszystkim”.
Kariera przez buduar
W "Nocniku" Żuławski pisze o tuzach polskiej literatury. Jest o Miłoszu, jest o Iwaszkiewiczu, o którym Stefan Kisielewski w "Dziennikach" pisał, że jest "królem pederastów", co nie przeszkadzało mu mieć żony i córek. Traktowany jak literacka wyrocznia Iwaszkiewicz z lubością przyjmował hołdy spragnionych jego życzliwej uwagi młodych literatów i innych artystów. Po romansie z Karolem Szymanowskim pisarz pozwolił się uwieść młodemu malarzowi Józefowi Rajnfeldowi, który, jak szeptano w Warszawie, porzucił dla autora "Panien z wilka" Jana Lechonia. Łóżko Iwaszkiewicza miało być lepszą trampoliną do sławy. Antoni Słonimski konkurujący z Iwaszkiewiczem i nie darzący konkurenta sympatią pytał złośliwie, kiedy Iwaszkiewicz, chwaląc się nowym samochodem, wyliczał, że ma francuski lakier, niemiecką precyzję i włoską tapicerkę, czy chociaż "pedały ma polskie".
W rozrywkowym dwudziestoleciu międzywojennym "kariera przez łóżko" nie była niczym nadzwyczajnym - plotkowano o romansie Zofii Nałkowskiej z Brunonem Schulzem, castingach na młodych poetów, które urządzał Kazimierz Wierzyński czy erotycznym związku Marii Morskiej z Marią Pawlikowską-Jasnorzewską.
Wąski zasięg bez Facebooka
Rzekome rozpasanie dnia dzisiejszego i upadek moralności w wykonaniu predestynowanych do niesienia kaganka oświaty elit wydaje się być niczym w porównaniu do ekscesów z przeszłości. Wyobraźmy sobie, że dziś ktoś pisze na Facebooku:
To zapiski Iwaszkiewicza z "Dzienników", w których tak wspominał jedną z orgii zorganizowanych przez Henryka Krzeczkowskiego: "Publicznie chędożyć nieznajomych chłopaków? Coś nieprawdopodobnego. Dlatego, że mam pociąg do mężczyzn, to od razu już tak? Uczułem się do głębi, do żywca, obrażony. Wróciłem do domu, położyłem się do łóżka i rozpłakałem się".
Czy byli bardziej pruderyjni? Dyskretni? Mieli więcej klasy? Chyba po prostu mieli mniejsze niż dzisiejsi celebryci - i gwiazdy - możliwości nagłaśniania skandali, dlatego plotki krążyły tylko w określonym środowisku. Co i tak nie zmienia faktu, że - jak pisał kilka lat temu na swoim blogu Daniel Passent - grzebanie w cudzej pościeli i dorabianie do tego ideologii jest cokolwiek niesmaczne.
Reklama.
fragment "Dzienników" Jarosława Iwaszkiewicza
Nikt tego nie rozumie, tej radości i tego szczęścia. Wszyscy myślą, że to polega na rżnięciu w dupę! A przecież już Sokrates wyłożył Alcybiadesowi, że nie na tym polega szczęście i radość, jakiej doznają dwaj mężczyźni z obcowania ze sobą. I przez tyle wieków nikt właściwie nie zrozumiał - i zawsze to interpretują przez gówno. Dlaczego człowiek musi być zawsze brudny?