
"Dałem się wyd***ć Onetowi" - tak Rafał Ziemkiewicz opisuje kulisy niezbyt udanego interesu, który chciał ubić przechodząc ze swoimi felietonami z portalu Interia do Onetu. Wyrzucony z tego ostatniego medium publicysta przekonuje, że to nie efekt jego komentarza na temat wykorzystywania pijanych kobiet. Ziemkiewicz narzeka też, że Onet "uraczył go kwiecistym wykładem z którego wynikało, w skrócie, że gwałt jest rzeczą złą".
Dziś rano okazało się, że moje konto na Onecie zostało zablokowane, dotychczasowe komentarze usunięte, a w mojej skrzynce mejlowej jest list od jakiejś pani Moniki Lech (wcześniej w rozmowach nie uczestniczyła) która jest ponoć szefową projektu i jako taka „korzysta ze swych prerogatyw”, by mnie z niego wykluczyć. Pani Lech uraczyła mnie kwiecistym wykładem z którego wynikało, w skrócie, że gwałt jest rzeczą złą, a także informacją, iż „zmroziła ją” moja zapowiedź odpowiadania na Onecie na oszczerstwa pod moim adresem, więc zrywa ze mną dopiero co zawartą umowę. Czytaj więcej
Dalej Rafał Ziemkiewicz stwierdza, że "nie wierzy pani Lech jak przysłowiowemu psu". Przedstawicielkę Onetu nazywa też "egzaltowaną siksą", która nie potrafiła wynegocjować z nim "cywilizowanej formy wycofania się ze współpracy". Publicysta oskarża Onet o to, iż nawiązanie współpracy z nim i następnie nagłe jej zarwanie miało zupełnie inne motywy. Jakie? Tego nie ujawnia. "Nikt mnie jeszcze tak nie wyrolował" - podsumowuje.
