Drag queen Conchita Wurst, zwyciężczyni tegorocznej edycji Eurowizji, zaśpiewała przed budynkiem Parlamentu Europejskiego na zaproszenie austriackiej eurodeputowanej Ulrike Lunacek. W jej opinii występ ten to część kampanii mającej na celu walkę o poszanowanie praw społeczności LGBT. - Jestem oburzona faktem zorganizowania koncertu - skomentowała z kolei europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska.
Conchita Wurst, czyli „kobieta z brodą” zaśpiewała na esplanadzie Solidarności przed wejściem do siedziby PE. Artystkę zaprosili do Brukseli europosłowie pięciu frakcji: Zielonych, Europejskiej Partii Ludowej, Socjalistów i Demokratów, Liberałów i Demokratów oraz Zjednoczonej Lewicy Europejskiej.
Austriacka drag queen wzięła również udział w konferencji w Parlamencie Europejskim, podczas której wypowiedziała się na temat praw społeczności LGBT, w tym m. in. kwestii małżeństw homoseksualnych. Europosłanka Lunacek wyjaśniła, że pojawienie się Conchity Wurst to element szerokiej kampanii na rzecz tolerancji i zapowiedziała, że nie spocznie, "dopóki osoby ze społeczności LGBT nie będą mogły żyć w Europie bez strachu".
Swojego oburzenia zaproszeniem i występem zwyciężczyni Eurowizji nie kryli konserwatywni członkowie PE. - Pod zaproszeniem na ten koncert podpisały się wszystkie lewicowe partie polityczne Parlamentu Europejskiego, a gospodarzem całego eventu była pani Ulrike Lunacek; to zagorzała feministka i działaczka pro-aborcyjna - mówi w rozmowie z portalem onet.pl Jadwiga Wiśniewska z Prawa i Sprawiedliwości.
Europosłanka dodała, że był to przykład konsekwentnego kontynuowania "próby wprowadzania polityki genderowej w główny nurt polityki europejskiej". - Środowiska lewicowe i lobby LGBT intensywnie, wszelkimi kanałami, próbują podporządkować swoim interesom życie społeczne, czego najlepszym przykładem jest właśnie, "niby niewinny" koncert - zaznaczyła Wiśniewska.