
Najpierw padło na celebrytów i gwiazdy mediów, a teraz na zwykłych użytkowników smartfonów. Na platformie 4chan pojawiły się setki tysięcy prywatnych zdjęć z aplikacji Snapchat, które w teorii po przesłaniu z jednego telefonu na drugi znikają. Ośmieleni takimi zapewnieniami twórców aplikacji, właściciele smartfonów wysyłali sobie bardzo odważne fotki. Teraz każdy może zobaczyć jej w sieci.
REKLAMA
Wyciek zdjęć sprzed paru tygodni z iClouda, czyli tzw. chmury, w której można zapisywać dane korzystając z urządzeń firmy Apple, nie pociągnął chyba za sobą żadnej nauczki na przyszłość. Wówczas ucierpiały aktorki, piosenkarki czy modelki, których nagie zdjęcia zostały opublikowane przez hakerów w internecie.
Teraz to samo spotkało tysiące zwykłych użytkowników Snapchata. Aplikacja ta, w teorii, polega na tym, że wrzucone do niej zdjęcie wyświetla się tylko kilkanaście sekund i znika. Jak widać, nie na zawsze. Na stronie 4chan krótko dostępna była strona, na której znając login i hasło do konkretnego konta na aplikacji, można było przeglądać prywatne zdjęcia danego użytkownika.
Strony już nie ma, ale to co raz trafia do sieci już z niej nie znika. Dotychczas opublikowano 13 GB prywatnych danych i bardzo możliwe, że to nie jest całość. Ze swojej strony Snapchat zapewnia, że nie doszło do żadnego ataku hakerskiego na ich serwery czy jakiegokolwiek złamania zasad bezpieczeństwa. W tym przypadku afera z pewnością nie będzie miała takich rozmiarów jak w przypadku iClouda, bo nie ma tutaj zdjęć Kate Upton czy Jennifer Lawrence.
Źródło: "Business Insider"
