Odwiedza nas 23 mln klientów, mamy 2,38 mld złotych przychodów ze sprzedaży – IKEA ogłosiła właśnie wyniki za wyniki za rok finansowy 2014 (trwający od 1 września 2013 roku do 31 sierpnia 2014 roku). – Ale to my jesteśmy największą firmą meblarską w Polsce. Mamy 20 proc,. rynku, co piąty sprzedany w Polsce mebel pochodzi z naszych fabryk – twierdzą przedstawiciele Black Red White z Biłgoraja.
To fascynujący pojedynek meblowych gigantów. Kiedy w 1992 roku IKEA otwierała swój pierwszy duży salon w centrum Warszawy, Tadeusz Chmiel, stolarz z Biłgoraja uruchamiał własną firmę. Nazwa Black Red White miała kojarzyć się z zagraniczną marką i spełniać aspiracje Polaków o nowoczesnych meblach w nowych domach. Wydawałoby się, że bez wielkiego kapitału, milionów dolarów na zakup działek pod salony oraz reklamę, był skazany na porażkę. Wcześniej, przez 10 lat, jego pierwsze produkty powstawały w oparciu o warsztatowe metody, siłą własnych rąk.
Dziś obie firmy mają porównywalne wyniki.
IKEA do przychodów w Polsce dolicza wpływy z zarządzania ośmioma centrami handlowymi (ostatnio kupiła Wola Park). Główna produkcyjna spółka Black red White ma 814 mln przychodów i 70 mln zysku (dane z KRS), ale to tylko część biznesu. Black Red White jako grupa spółek handlowo produkcyjnych ma w sumie blisko 2 mld złotych przychodów – deklarowali przedstawiciele firmy z Biłgoraja na potrzeby rankingu o największych firmach w branży.
Trafił swój na swego
To, co łączy firmy, to nietuzinkowe osoby szefów-założycieli. Ingvar Kamprad jest chorobliwie skąpy. Do tego stopnia, że żywi się w pracowniczych stołówkach, korzysta wyłącznie z promocji w supermarketach, jeździ kilkunastoletnim Volvo, raz kupioną marynarkę nosi tak długo, aż nie wytrą się łokcie. Prostota i oszczędność to dwie cechy wychwalane w jego książce „Testament handlarza mebli", którą napisał w 1976 roku, Wcale nie na pokaz - czego dowodzi zachowanie podczas jednej z wizyt w Polsce. – Oświadczył, że nie po to zatrudnia dziesiątki menedżerów, aby płacić za nocleg w jakimś tam hotelu i wprowadził się do domu jednego z dyrektorów w Aninie. Jadł, pił i żył na jego koszt przez tydzień czy nawet dwa – opowiada menedżer IKEA.
Ale polski rywal przebija go w dziwactwach. Tadeusz Chmiel to postać tak tajemnicza, że nie znają go nawet szeregowi pracownicy fabryki. Podobno mieszka w segmencie w Lublinie i jeździ do pracy 8-letnim Audi. Rok temu tygodnik "Bloomberg Businessweek Polska" pisał o biznesmenach równie tajemniczych jak Yeti. Cytował przy tym wypowiedzi współpracowników Chmiela: – Wie pan, ale ja niestety znam tylko jego głos. Rozmawialiśmy telefonicznie. To jest bardzo miły i kulturalny człowiek – opowiadali. Jedni mówią „To dobrze zbudowany mężczyzna w okularach, inni że to niski, ok. 164 cm, szczupły mężczyzna i wcale nie dobrze zbudowany. Trudno to zweryfikować, bo żadna z agencji fotograficznych nie ma jego zdjęcia.
Pulpety z łosia
IKEA, mając tylko 8 dużych sklepów, walczy głównie o mieszczuchów, którym oferuje prosty i praktyczny do bólu skandynawski design. Poza kilkoma wyjątkami IKEA zawsze budowała sklepy na obrzeżach miast. Dlaczego? Bo tam była tańsza ziemia, a przy salonie znajdował się magazyn, z którego można było od razu wziąć zapakowane paczki z rozłożonymi meblami. W Polsce na wyprodukowanie kuchni pod wymiar czeka się 3-6 tygodni. Sprytny patent Szwedów polega na tym, że kiedy klienci przejadą już 10 czy 15 km do sklepu, to szkoda im niczego nie kupić, nawet jeśli ma to być sztuczny kwiatek, ozdobny korek do zlewozmywaka czy zestaw tanich noży i widelców.
Za to Black Red White otworzył w sumie 900 sklepów. Z tego 800 w małych miastach obstawiając, że w pierwszej kolejności zaopatrzy w tanie meble mieszkańców Polski powiatowej. Od kilku lat inwestuje w wielkie sklepy o powierzchni 15 tys. m2.m Ma ich 11, IKEA "tylko" 8. Trudno oprzeć się wrażeniu, że menedżerowie polskiej firmy inspirowali się know-how sprzedażowym szwedzkiego konkurenta. W tych największych salonach BRW również idzie się labiryntem umeblowanych pokoi, sypialni i kuchni. Także i tam znajdziecie ołówki do notowania i metrowe taśmy do mierzenia mebli i dodatków.
Pojedynek gigantów dotyczy tak drobnych spraw jak to, kto projektuje desenie obrusów, zasłon czy pościeli. Pięć lat temu Szwedzi zlecali opracowanie 9 wzorów projektantkom z Andropolu i zlecali druk tkanin w Białostockiej Wykańczalni Tkanin. Wyglądały nowocześnie i kojarzyły się z Polską. Wtedy w biurze projektantek zjawili się handlowcy BRW i zamówili 11 innych wzorów – też na wyłączność.
– Ogląda się to jak mecz dwóch świetnych drużyn. IKEA jest bardzo dobrym przeciwnikiem, ale też wzorem do naśladowana. To dowód na to, że dobry polski produkt w przyzwoitej cenie może wygrać z globalną marką – mówi Jacek Sadowski, prezes Agencji Reklamowej DEMO Effective Launching. Dodaje, że wyścig wygra ten kto będzie bardziej odważny – otworzy większy i lepszy sklep internetowy, znajdzie patent na łatwy i wygody montaż mebli albo zacznie oszczędzać i zaoferuje klientom jeszcze niższe ceny.
Ikea to polskie meble
Rywalizacja o to, kto jest bardziej polski, nie ma jednak sensu. IKEA inwestuje w Polsce od 53 lat. Przy okazji jubileuszu Ingvar Kamprad opowiedział kilka soczystych dykteryjek o wspólnych interesach. W 1961 roku przyjechał do fabryki mebli giętych w Radomsku i zamówił 500 krzeseł z buku. W Szwecji ogłoszono wówczas branżowy bojkot Kamprada i nikt nie chciał mu sprzedać nawet złamanej deski, dlatego Polacy uratowali mu biznes. Negocjacji z polskimi dyrektorami Szwed o mało nie przypłacił marskością wątroby ze względu na ilości wypitej wódki. Znacznie tańszej niż w Szwecji.
"Sympatyczne relacje" pozostały na lata. W 2009 roku zbankrutowała należąca do Niemców fabryka płyt meblowych w Piszu i kilkaset osób znalazło się na bruku. Andrzej Nowicki, starosta Pisza, który dobrze zna się z Kampradem, wskoczył w samochód i pojechał do Szwecji z prośbą o pomoc. Do miliardera go nie dopuszczono. Wracał już zrezygnowany do domu, kiedy zadzwoniła jego komórka. Okazało się, że koncern zamówi produkty z piskiej fabryki. Potem Kamprad miał powiedzieć, że spłaca osobisty dług wdzięczności.
Kupuję od lat meble obu firm. Ikea ma bardzo przejrzystą instrukcję, nigdy nie zdarzyło mi się, że brakowało części. Natomiast BRW ma skomplikowane instrukcje i nie dość, że zdarzyło mi się kupić toaletkę z BRW z dwiema lewymi bokami, to nie chcieli mi uwzględnić reklamacji. Dodatkowo szafa 4-drzwiowa z sypialni bodajże Dream rozpadła mi się po 5 latach, na szczęście nikt nie stał w pobliżu, bo po prostu runęła. PAX z Ikei sprawdza się rewelacyjnie, podobnie regały, które mam już 12 lat i przeżyły 3 przeprowadzki plus suwanie po całej chacie. Łóżko Dream z BRW sprawdza się natomiast świetnie. Ikea ma więcej pomysłów na każdą kieszeń a BRW jest wytrzymalsza na zarysowania.