Odnieśli spektakularny sukces, ale ze skromności, dla świętego spokoju, albo ze zwykłej przekory, wolą się nim nie chwalić. Niektórzy są tak tajemniczy, że trudno nawet przygotować ich portret pamięciowy. "Forbes" właśnie opublikował listę najbogatszych Polaków. I choć czołówkę od lat znają wszyscy Polacy, to wśród polskich krezusów nie brakuje tych, których nie zna prawie nikt. Dlatego, że sobie tego nie życzą. Oto najbardziej zagadkowe postacie polskiego biznesu.
Niedawno krytykowano ich za unikanie płacenia podatków. A ponad rok temu kontrolowana przez nich spółka LPP zebrała cięgi od opinii publicznej za zlecanie produkcji w tanich szwalniach Bangladeszu. W katastrofie budowlanej w Rana Plaza, gdzie m.in. przygotowywano kolekcję marki Cropp, zginęło ponad tysiąc osób. Wygląda na to, że Marek Piechocki i Jerzy Lubianiec, szefowie odzieżowego potentata, mają dość internetowego hejtu. Stanowczo żądają aby nie umieszczać ich w rankingach najbogatszych i innych publikacjach. A już w szczególności takich ze zdjęciami.
Miliarderzy bez twarzy
To o tyle ciekawe, bo jeszcze zeszłym roku na liście najbogatszych magazynu "Forbes" znajdował się właśnie Marek Piechocki, prezes LPP. „Prezesi dbają o swoją prywatność, nie poszukują obecności w mediach, nigdy nie wyrażali zgody na publikację swoich wizerunków”– tak brzmi oficjalny komunikat LPP w tej sprawie.
To dziwna polityka, ponieważ LPP to spółka giełdowa, gdzie akcjonariusze mają prawo wiedzieć wszystko lub prawie wszystko o szefach biznesu i kondycji samej spółki. Firma wyceniana jest na 17,8 mld złotych, z oficjalnych danych o akcjonariacie wynika, że 9,55-procentowy pakiet akcji Marka Piechockiego warty jest 1,66 mld zł. Tyle samo ma Jerzy Lubianiec. Ale to tylko uproszczona wycena. Biznesmeni mają w sumie 56 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, kontrolują firmę, a więc ich akcje mogą być warte nawet 10 mld zł. Z takim majątkiem należy im się miejsce w pierwszej dziesiątce rankingów zamożności.
Zmylili Google
A jednak, Lubianiec i Piechocki korzystają ze wszystkich sposobów, aby nie pojawiać się nie tylko w rankingach, ale także zatrzeć po sobie wszelkie internetowe ślady. Zlecili odszukanie autorów i wykupienie praw na wyłączność do wszystkich zdjęć publikowanych w sieci, na których się znajdują. Wycofali także swoje zdjęcia z dokumentów spółki i prezentacji.
Jeśli będziecie chcieli wygooglować zdjęcia Jerzego Lubiańca i Marka Piechockiego, jeden z pierwszych wyników wyszukiwarki wskaże galę biznesową, na której Mikołaj Budzanowski, były już minister skarbu państwa, wręcza dyplom rzekomo Markowi Piechockiemu, prezesowi LLP. Błąd. Na zdjęciu jest wiceprezes Dariusz Pachla, który pojawia się wszędzie tam gdzie firma musi mieć publicznego reprezentanta.
Ponieważ również naTemat nie może opublikować wizerunku biznesmenów z grubsza opiszę ich wygląd słownie: Marek Piechocki to blondyn z niebieskimi oczami o sympatycznym uśmiechu i przerzedzonych już włosach nad czołem. Lubianiec ma ciemne włosy, ma lub miał wąsy, i pociągłą twarz. Obaj są średniego wzrostu i budowy ciała.
Tajemnica tajemnicę goni
Na liście najbogatszych jest jednak postać tak tajemnicza, że nie mógłby powstać nawet jej przybliżony portret pamięciowy. To Tadeusz Chmiel, przedsiębiorca pochodzący z Biłgoraja, założyciel powszechnie znanej firmy meblarskiej Black Red White. Wartość jego udziałów w firmie "Forbes" wycenia na 1,4 mld zł. Miliardera nie zna burmistrz Biłgoraja, ani wywodzący się stamtąd polityk Janusz Palikot.
Rok temu tygodnik "Bloomberg Businessweek Polska" także pisał o biznesmenach tak tajemniczych jak Yeti. Cytował przy tym wypowiedzi współpracowników Chmiela: – Wie pan, ale ja niestety znam tylko jego głos. Rozmawialiśmy telefonicznie. To jest bardzo miły i kulturalny człowiek – opowiadali. Jedni mówią „To dobrze zbudowany mężczyzna w okularach, inni że to niski, ok. 164 cm, szczupły mężczyzna i wcale nie dobrze zbudowany. Trudno to zweryfikować, bo żadna z agencji fotograficznych nie ma jego zdjęcia.
My dowiedzieliśmy się, że ma ok. 170 cm wzrostu. Podobno w czasach, kiedy jeszcze robił meble ręcznie w domowym warsztacie, doszło do wypadku i stąd ma szramę na dłoni. Żyje bardzo skromnie w segmencie na lubelskim osiedlu Choiny. Jeździ starym audi A8, jest religijny, należy do wyznawców świadków Jehowy, a wiara zabrania mu epatowania bogactwem.
Żadnych wywiadów
Podobnie anonimowy styl charakteryzuje Bogdana Kaczmarka, współwłaściciela firmy meblarskiej Com.40 oraz producenta znanej marki jeansów Big Star. Jego majątek był szacowany na kilkaset milionów złotych. Kaczmarek nigdy nie udzielił żadnego wywiadu, ani wypowiedzi w polskiej prasie. Choć od lat znajduje się na listach najbogatszych Polaków, w żadnej agencji fotograficznej nie ma nawet jego zdjęcia. Jedyna wypowiedzieć publiczna biznesmena pochodzi z lokalnej gazety w Danville w stanie Virginia w USA. Jako dostawca i partner globalnej firmy Ikea Kaczmarek założył tam fabrykę sof i materacy. Wyraził uznanie dla warunków jakie zaoferowały mu lokalne władze.
– Bogdan tak ma i już. Powiedział, że nie rozmawia z dziennikarzami – tłumaczy biznesmena jego znajomy z Polskiej Rady Biznesu. Dodaje, że Kaczmarek jest zazwyczaj bardzo towarzyski, bierze udział w programie stypendialnym, dzieli się sukcesem ze studentami na praktykach.Z kolei jeden z jego praktykantów opowiadał mi o nim w ten sposób: – W praktyki zaangażował się osobiście, wcale nie jest taki nieprzystępny, wręcz przeciwnie można się przy nim dużo nauczyć.
Wielcy nieobecni w rankingach najbogatszych to Grzegorz Jankilewicz i Sławomir Smołokowski – prawdopodobnie miliarderzy. Ich Mercuria (dawniej J&S) była i wciąż jest znaczącym dostawcą ropy dla Orlenu i Lotosu, jednak nie podaje do publicznej wiadomości danych o udziałowcach i zyskach. Biznesmeni byli przesłuchiwani w tzw. aferze Orlenu z 2005 roku. Posłowie z komisji śledczej dociekali jak to się stało, że dwaj muzycy z Ukrainy rozpoczęli i prowadzili latami intratny biznes z największymi polskimi firmami paliwowymi.
Twierdzili, że dzięki talentowi, umiejętnościom i ciężkiej pracy. Za zarobione petrodolary Jankiewicz i Smołokowski budują dziś w centrum Warszawy apartamentowiec Cosmopolitan. Stronią jednak od publicznych wystąpień. Reprezentuje ich architekt Michał Borowski.
Najbardziej tajemniczy biznesmeni usprawiedliwiają się zazwyczaj, że “duże pieniądze lubią ciszę”. Teraz, gdy za legalne zaoszczędzenie kilku procent w podatkach można wylądować na okładce gazet i czołówkach portali “taktyka cienia” będzie chyba coraz bardziej popularna.